Minister "porażek nie widzi żadnych"
Przemysław Czarnek - były wojewoda lubelski, 19 października zeszłego roku został ministrem edukacji i nauki. W związku z tym, w miniony wtorek (5 października) na konferencji prasowej został zapytany o swój największy sukces i porażkę podczas pierwszego roku bycia ministrem. Odpowiedział, że "porażek nie widzi żadnych”, po czym przeszedł do sukcesów.
- Realizuję wszystkie punkty, które założyłem sobie zaraz na początku urzędowania i które przedstawiłem kierownictwu mojego ugrupowania, przede wszystkim panu premierowi. Punkt po punkcie wszystkie punkty są realizowane. Nie ma ani jednego punktu, który nie byłby zrealizowany albo nie byłby w fazie realizacji - mówił Przemysław Czarnek.
CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus: Stacjonarnie będą uczyć się tylko zaszczepieni? Minister Czarnek rozwiał wątpliwości
Wśród sukcesów wymienił tzw. pakiet wolności akademickiej, zmianę punktacji czasopism naukowych, programy wspomagania dzieci i młodzieży po COVID-19 i "Poznaj Polskę”.
Nauczyciele są innego zdania
Jednak Związek Nauczycielstwa Polskiego ma inne zdanie na temat pracy szefa resortu. Według ZNP realizacja zamierzeń MEiN prowadzi do: utrzymania uzależnienia wynagrodzenia nauczycieli od woli parlamentarzystów; faktycznego zamrożenia wysokości dodatków na minimalnym poziomie; braku kontroli osiągania przez nauczycieli średnich wartości wynagrodzenia oraz likwidacji dodatku uzupełniającego; masowych zwolnień nauczycieli i ograniczania wymiaru zatrudnienia nawet do wymiaru poniżej 1/2 etatu, w związku ze wzrostem pensum o 4 godziny; destabilizacji trwałości stosunku pracy; wprowadzenia nowych "godzin karcianych”; zmniejszenia odpisu na zfśs, co może oznaczać likwidację świadczenia urlopowego; zmniejszenia środków finansowych na dodatek wiejski; ograniczenia wymiaru urlopu wypoczynkowego.
Dlatego 9 października pod siedzibą Ministerstwa Edukacji i Nauki w Warszawie ZNP zorganizuje protest.
CZYTAJ TAKŻE: Lublin: Ruszyła kampania "Czarnek Out". Minister Przemysław Czarnek: Przekroczono wszelkie możliwe granice
- Walczymy o prestiż i godność zawodu nauczyciela i dobrą jakość edukacji - mówił w trakcie wtorkowej (5 października) konferencji prasowej, Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Chodzi m.in. o to, że niedawno minister zaproponował nauczycielom podniesienie pensum z 18 do 21 godzin. Jednocześnie nauczyciel przez osiem godzin powinien być do dyspozycji szkoły, aby wziąć udział np. w radach pedagogicznych czy indywidualnych spotkaniach z rodzicami uczniów. ZNP wylicza, że sprowadza się to do 22-wzrostu czasu pracy przy 24-procentowym wzroście wynagrodzeń. A nauczyciele chcą realnych podwyżek i powiązania systemu wynagrodzeń ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce narodowej. W ten sposób nauczyciel dyplomowany zarabiałby o 1122 zł więcej, nauczyciel mianowany o 965 zł, stażysta i kontraktowy o 842 zł.
Kilka demonstracji zamiast jednej
W trakcie konferencji prasowej prezes ZNP wyjaśnił, że zorganizowanych zostanie kilka demonstracji. Zmiana formuły protestu ma związek z decyzją wojewódzkiej stacji epidemiologiczno-sanitarnej. Z uwagi na pandemię COVID-19, sanepid zgodził się na zgromadzenie liczące maksymalnie do 150 osób.
CZYTAJ TAKŻE: Protest nauczycieli
- Zgłosiliśmy kilka manifestacji i mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie, by się odbyły. Będzie to kilka zgromadzeń, które mieszczą się w granicach prawa - zapewnił Broniarz. - One mają dać wyraźny sygnał, że ZNP nie aprobuje propozycji, które zawarte są w planach ministra edukacji. Nasz sprzeciw budzi radykalizm przedstawionych przez resort edukacji zmian dotyczących awansu zawodowego, pensum, czasu pracy nauczycieli, sfery ekonomii i wynagrodzeń. Nie zawierają one żadnych działań na rzecz poprawy warunków pracy nauczyciela - stwierdził.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.