Według Jana Mazurka z weszlo.com sprawcami zdarzenia są bramkarz oraz obrońca lubelskiego zespołu. W nocy z 13 maja na 14 maja, kilka godzin po ligowej wygranej z Radunią Stężyca na Arenie Lublin, mieli oni zaatakować 36-letniego mężczyznę. Jak podaje portal "Jawny Lublin" do sytuacji doszło w klubie "Piękna Pszczoła" na ostatnim piętrze Centrum Spotkania Kultur. – Akcja dzieje się o godz. 2:06. Filip Wójcik, Łukasz Budziłek i ich kolega przemieszczają się w stronę 36-letniego mężczyzny i jego koleżanki. Wójcik wyprowadza pierwszy cios w twarz faceta, a chwilę później Budziłek i Wójcik rzucają go na ziemię. Ten drugi dwa razy kopie leżącą ofiarę w głowę. Interweniują inni klubowicze, wparowuje ochrona, wyprowadza głównego prowodyra bijatyki, w ślad za nim podążają zaś dwaj jego koledzy. O 2:08 jest już po wszystkim. Od wejścia do wyjścia piłkarzy Motoru Lublin mija zaledwie piętnaście minut. Świadkowie zdarzenia relacjonują, że 36-letni mężczyzna ze złamanym nosem i rozciętą skronią jedzie na Szpitalny Oddział Ratunkowy – czytamy w tekście Mazurka.
Zajście takiego incydentu potwierdził w rozmowie z "Weszło" nadkomisarz Kamil Gołębiowski, oficer prasowy Komisariatu Policji 4 w Lublinie. – Zawiadomienie zgłosił adwokat poszkodowanego i sam 36-letni mężczyzna. W tej sprawie prowadzimy czynności. Trwa postępowanie. Będziemy sprawdzać i ustalać dokładne okoliczności tego zdarzenia – powiedział funkcjonariusz. Nie wyjawił jednak, czy rzeczywiście w bójce uczestniczyli piłkarze.
"Jawny Lublin" sugeruje, że zaatakowanym jest były zawodnik Motoru. – Poszkodowany nie chce rozmawiać z mediami, dość długo zastanawiał się też nad zgłoszeniem sprawy na policję. Robi to dopiero w czwartek, 25 maja, niemal dwa tygodnie po zajściu – dowiadujemy się z tekstu.
Od komentarza wstrzymują się także oskarżeni gracze, tłumacząc, że koncentrują się wyłącznie na sprawach sportowych. Natomiast ich pracodawca ogranicza się wyłącznie do krótkiego komunikatu: "Klub Motor Lublin S.A. informuje, że nie otrzymał żadnych informacji ze strony Policji oraz innych organów państwowych, w tym osób fizycznych i prawnych, które mogłyby być stroną zdarzenia. Wobec czego, Klub nie będzie odnosił się do zdarzenia, którego nie jest stroną".
Przypomnijmy, że o Motorze zrobiło się głośno w całej Polsce na początku marca. Trener Goncalo Feio rzucił wówczas kuwetą na dokumenty w ówczesnego prezesa Motoru, Pawła Tomczyka. Sytuacja miała miejsce po meczu z GKS Jastrzębie. W konsekwencji były już sternik klubu musiał udać się do szpitala na zszywanie łuku brwiowego. Portugalski trener został wówczas także oskarżony przez rzeczniczkę prasową Paulinę Maciążek o słowne, wulgarne ataki w jej kierunku. Tomczyk stanął w obronie rzeczniczki i wdał się w sprzeczkę, której finałem był incydent z kuwetą. Więcej na temat tych wydarzeń pisaliśmy w tekstach Skandal i szarpanina po konferencji prasowej Motoru oraz Trener Motoru zaatakował prezesa klubu. Nowe fakty. Po tych wydarzeniach lubelski klub opublikował TEN komunikat, a nazajutrz zorganizował długą konferencję prasową (więcej TUTAJ). W jej trakcie główny akcjonariusz Motoru, Zbigniew Jakubas ogłosił, że pozostawił na stanowisku szkoleniowca, który przeprosił za swoje zachowanie (choć nikogo personalnie) i stwierdził, że potępia wszelkie formy przemocy. Natomiast przebywającego na zwolnieniu lekarskim Tomczyka zawieszono w spółce na trzy miesiące, by powołać na jego miejsce p.o. prezesa, którym został dotychczasowy członek rady nadzorczej, Robert Żyśko. 9 marca Tomczyk złożył wypowiedzenie. W klubie doszło także do zmiany rzecznika. Następnie Komisja Dyscyplinarna PZPN wszczęła postępowanie w sprawie i postanowiła "uznać odpowiedzialność dyscyplinarną trenera Goncalo Feio i ukarać szkoleniowca karą zasadniczą - dyskwalifikacji w wymiarze 1 roku, zawieszając jej wykonanie na okres 2 lat". Portugalczyk otrzymał także karę pieniężną w wysokości 30 tysięcy złotych. Ponadto został zobowiązany do przeproszenia Tomczyka oraz Maciążek na piśmie. Kara w zawieszeniu oznacza, że w ciągu najbliższych dwóch lat każdy ewentualny następny wybryk 33-latka jest obarczony ryzykiem rocznej dyskwalifikacji.
Natomiast w maju w portalu sport.pl pojawił się wywiad, w którym były trener przygotowania motorycznego Martin Bielec zarzucił Feio mobbing. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ. Klub odniósł się do słów swojego niedawnego pracownika oświadczeniem (SZCZEGÓŁY). W mediach społecznościowych sprawę skomentował ponadto portugalski szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich. – W nawiązaniu do oświadczenia klubu Motor Lublin potwierdzam, że podejmę kroki prawne wobec Pana M. Bielca – przyznał Feio na Twitterze (pisownia oryginalna). – Jego wywiad zawiera informacje nieprawdziwe i nie pozostawię tego bez odpowiedzi. Wystarczy kłamstw na mój temat. Do tej pory nie odnosiłem się publicznie do fałszywych zarzutów wobec mnie, na to przyjdzie czas po sezonie. Teraz najważniejsza jest nasza Drużyna i na tym wyłącznie się skupiam – dodał 33-latek.
Wspomniany przez trenera finisz rozgrywek jest coraz bliżej. "Motorowcom" pozostał do rozegrania jeszcze jeden mecz sezonu zasadniczego plus ewentualne spotkania barażowe. W najbliższą niedzielę lublinianie pojadą do Warszawy na konfrontację z tamtejszą Polonią. Po 33 rozegranych kolejkach żółto-biało-niebiescy zajmują szóste miejsce w tabeli eWinner II ligi, a ekipa ze stolicy jest jej liderem. By nadal liczyć się w walce o awans do wyższej klasy rozgrywkowej, zespół Goncalo Feio musi co najmniej utrzymać aktualną pozycję po nadchodzącej rywalizacji.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.