– Te zachowania mocno odbiły się na moim zdrowiu psychicznym. Nie jest łatwo mówić o tym publicznie, ale zdarzały się sytuacje, w których przy całym sztabie zarzucał mi brak kompetencji, poniżał mnie, krzyczał, miał ataki agresji – przyznał Bielec, który rozpoczął w Motorze pracę w lutym, a na początku trwającego miesiąca rozwiązał kontrakt z winy klubu. Wcześniej przez kilka tygodni przebywał na zwolnieniu lekarskim. Po raz ostatni znalazł się na ławce trenerskiej 26 marca, gdy żółto-biało-niebiescy przegrali 1:2 w Olsztynie z tamtejszym Stomilem.
Bielec ma polski i szwedzki paszport. Dużą część życia spędził w Skandynawii i to tam został licencjonowanym trenerem przygotowania fizycznego. Przed Motorem pracował w Växjö DFF oraz akademii Mjällby AIF w Szwecji. Podczas krótkiego pobytu w Lublinie był jednym z asystentów Feio, a wspólnie z Michałem Zajko odpowiadał za przygotowanie motoryczne zawodników. Trener nie zna powodów takiego traktowania przez Portugalczyka.
– Gdy nasz konflikt eskalował, musiałem wyprowadzić się z mieszkania, które wynajmował mi klub. Nie czułem się w nim bezpiecznie – czytamy w tekście. – Feio mówił o powiązaniach z grupą kibiców przy wszystkich członkach sztabu. Chwalił się, że jednym telefonem może dużo zmienić. Że jeden telefon i "Paweł Tomczyk nie będzie miał wjazdu do miasta". To dokładny cytat. Ja z takimi ludźmi nie chcę mieć nic wspólnego.
Przypomnijmy, że w marcu Feio rzucił kuwetą na dokumenty w ówczesnego prezesa Motoru, Pawła Tomczyka. Sytuacja miała miejsce po meczu z GKS Jastrzębie. W konsekwencji były już sternik klubu musiał udać się do szpitala na zszywanie łuku brwiowego. Portugalski trener został wówczas także oskarżony przez rzeczniczkę prasową Paulinę Maciążek o słowne, wulgarne ataki w jej kierunku. Tomczyk stanął w obronie rzeczniczki i wdał się w sprzeczkę, której finałem był incydent z kuwetą. Więcej na temat tych wydarzeń pisaliśmy w tekstach Skandal i szarpanina po konferencji prasowej Motoru oraz Trener Motoru zaatakował prezesa klubu. Nowe fakty. Po tych wydarzeniach lubelski klub opublikował TEN komunikat, a nazajutrz zorganizował długą konferencję prasową (więcej TUTAJ). W jej trakcie główny akcjonariusz Motoru, Zbigniew Jakubas ogłosił, że pozostawił na stanowisku szkoleniowca, który przeprosił za swoje zachowanie (choć nikogo personalnie) i stwierdził, że potępia wszelkie formy przemocy. Natomiast przebywającego na zwolnieniu lekarskim Tomczyka zawieszono w spółce na trzy miesiące, by powołać na jego miejsce p.o. prezesa, którym został dotychczasowy członek rady nadzorczej, Robert Żyśko. 9 marca Tomczyk złożył wypowiedzenie. W klubie doszło także do zmiany rzecznika. Następnie Komisja Dyscyplinarna PZPN wszczęła postępowanie w sprawie i postanowiła "uznać odpowiedzialność dyscyplinarną trenera Goncalo Feio i ukarać szkoleniowca karą zasadniczą - dyskwalifikacji w wymiarze 1 roku, zawieszając jej wykonanie na okres 2 lat". Portugalczyk otrzymał także karę pieniężną w wysokości 30 tysięcy złotych. Ponadto został zobowiązany do przeproszenia Tomczyka oraz Maciążek na piśmie. Kara w zawieszeniu oznacza, że w ciągu najbliższych dwóch lat każdy ewentualny następny wybryk 33-latka jest obarczony ryzykiem rocznej dyskwalifikacji.
CZYTAJ TAKŻE: Rugbiści wygrali po emocjonującym widowisku (ZDJĘCIA)
Bielec rzucił nowe światło na sprawę ataku na Tomczyka. – Główną linią obrony Goncalo Feio oraz klubu była teoria, że trener nie chciał zrobić krzywdy prezesowi. Że rzucił podkładką na dokumenty, a ta przypadkiem w niego trafiła. Ze słów, które powiedział w obecności sztabu, w mojej obecności, tuż przed atakiem, jasno wynika, że wiedział, co robi. To nie był przypadek – przyznał były już pracownik Motoru. I dodał: – Mogę też potwierdzić, że Paulina Maciążek, rzeczniczka prasowa klubu, była wielokrotnie i publicznie obrażana. W klubie, poza nim i to często w obecności całego sztabu. Tak było też przed atakiem Goncalo Feio na Pawła Tomczyka. Nie byłem świadkiem samego ataku, ale byłem z trenerem tuż przed i tuż po, a z jego słów jasno wynikało, że zrobił to z zamiarem.
Polak ze szwedzkim paszportem powiedział portalowi sport.pl, że jeśli sprawa trafi do sądu, to jest gotów w nim zeznawać. Zdaniem Bielca klubowi działacze i inni pracownicy nie reagowali na sytuację. A trener Motoru wcale nie stał się łagodniejszy w swoich zachowaniach po otrzymaniu kary od PZPN. – Wręcz przeciwnie. Sytuacje, o których mówiłem już wcześniej, czyli mobbing, przemoc psychiczna, którą stosował wobec mnie i która doprowadziła do moich problemów ze zdrowiem i w konsekwencji zwolnienia lekarskiego, jeszcze się nasiliły. Nie radził sobie z presją i wyładowywał się na mnie – stwierdził. – Mówiłem mu przy innych członkach sztabu, że nie akceptuję takiego zachowania. Starałem się z nim rozmawiać profesjonalnie i kulturalnie, a to tylko nasilało jego agresję. Byłem poniżany przy innych członkach sztabu, przy zawodnikach. Sposób, w jaki wyrażał swoje niezadowolenie, nie można nazwać uwagami, instrukcjami. To było poniżanie – podsumował szkoleniowiec, który po trudnym w okresie w Motorze powrócił do Szwecji.
Póki co, klub nie odniósł się do wywiadu z Martinem Bielcem. Natomiast Feio ma zakaz wypowiadania się na tematy pozasportowe w przestrzeni publicznej. Jego podopieczni są obecnie na finiszu sezonu 2022/2023 w eWinner II lidze. Po 32 rozegranych spotkaniach żółto-biało-niebiescy zajmują siódme miejsce w tabeli i walczą o znalezienie się w strefie gwarantującej grę w barażach. Do końca drugoligowych zmagań pozostały dwa mecze. Najbliższy już w sobotę. Na Arenę Lublin przyjedzie wówczas Zagłębie II Lubin.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.