Trzynaście lat. Tyle czekają kibice polskiego żużla na triumf któregoś ze swoich ulubieńców w ramach europejskiego czempionatu. Brzmi to nieco groteskowo, zwłaszcza patrząc na ostatnią dominację Bartosza Zmarzlika w Speedway Grand Prix. Czy świadczy to o kryzysie polskiego żużla? Kłam temu mieli zadać "biało-czerwoni" startujący w obecnej kampanii w składzie: Patryk Dudek, Szymon Woźniak, Kacper Woryna, Mateusz Cierniak i Przemysław Pawlicki.
Ten ostatni z pewnością zawodów w Bydgosczy nie będzie wspominał miło. Starszy z braci Pawlickich co prawda wygrał na otwarcie, a jego czas pozostał rekordem dnia do końca ścigania, ale w swojej drugiej gonitwie groźnie upadł na tor i na tym zakończył swój udział. U gwiazdy Falubazu Zielona Góra podejrzewane jest złamanie obojczyka. Żużlowe rodzeństwo nie przestaje opuszczać pech, wszak w ostatniej serii ścigania w Rybniku urazu doznał młodszy z braci - Piotr, będący w równie imponującej formie.
Co gorsza nie tylko nie był to jedyny, ale także nie najgroźniejszy upadek. Jeszcze więcej pecha miał Fredrik Jakobsen, który w biegu osiemnastym po kontakcie z jednym z oponentów upadł na tyle pechowo, że uderzył w ogrodzenie tuż za bandą. Jak donosiła transmitująca zawody stacja TVP Sport po zdjęciu kasku Duńczyka ukazało się spore krwawienie. Zawodnik był przytomny, ale szersze informacje o jego stanie zdrowia nie są do końca znane.
"Jedynak" reprezentujący Lublin w SEC-u zmagania rozpoczął znakomicie. Mateusz Cierniak na otwarcie przyjechał drugi, broniąc się przez cały wyścig przed wściekle atakującym Szymonem Woźniakiem. Chwilę później w nieco słabszej obsadzie młodzieżowiec Motoru nie dał szans rywalom, ale na tym zakończyły się pozytywy w jego jeździe. Punktem kulminacyjnym okazała się strata drugiej lokaty na rzecz Toma Brennana. Brytyjczyk reprezentujący gospodarzy nie pokazał nic szczególnego, a pomimo to wyprzedził młodzieżowca "Koziołków" i wyeliminował go z udziału w dalszej fazie turnieju.
Świetni tego dnia Patryk Dudek i Kacper Woryna wjechali bezpośrednio do finału, przywracając nadzieję polskich kibiców na przełamanie impasu w zmaganiach na europejskim podwórku. Dołączyć mógł do nich Szymon Woźniak. Jedynym warunkiem było zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc mierząc się z Michaelem Jepsenem Jensenem, Dmitrim Berge i Andriejem Lebiediewem. Nieco sensacyjnie po sprytnym manewrze pozostałej trójki z dalszej zabawy wypisał się Duńczyk, zaś do Woźniaka dołączył Lebiediew i to oni zameldowali się w finale.
Pomimo tego, że w żadnym wypadku nie był faworytem, Łotysz jechal już w finałowym biegu na czele stawki, ale na czwartym miejscu upadł Woźniak i dal szansę reprezentacyjnym kolegom na występ w powtórce. Tam bezbłędny był już "Duzers" i to on może cieszyć się z wygranej w mieście, w którym się urodził. Co prawda ścigał go zawodnik gorzowskiej Stali, ale gwiazdor "Aniołów" z Torunia nic sobie z tego nie robił. Jako trzeci przyjechał Woryna, kompletnie nie liczący się w walce o więcej.
Co ciekawe liderami pozostają zarówno Woryna, jak i Dudek, ze względu na regulamin, który liczy, inaczej niż w przypadku SGP, punkty zdobyte na torze, a nie za określone miejsca. Kolejne zawody już 26 lipca w niemieckim Güstrow
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.