reklama

Więzienie za śmiertelne potrącenie niani na pasach w Lublinie. Sąd: nie było ucieczki z miejsca zdarzenia

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Dominik Smagała

Więzienie za śmiertelne potrącenie niani na pasach w Lublinie. Sąd: nie było ucieczki z miejsca zdarzenia - Zdjęcie główne

- Sąd ma na uwadze tragiczne skutki zdarzenia. Doszło do naruszenia zasad ruchu drogowego w sposób nieumyślny. Przez zagapienie się - uzasadniał sędzia Tomasz Ślaski | foto Dominik Smagała

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z LublinaGdy młoda kobieta przechodziła przez przejście prowadząc wózek z 2-letnim dzieckiem, potrącił ją cofający dostawczy bus. Wkrótce potem kobieta zmarła w wyniku odniesionych obrażeń. Sąd wymierzył karę kierowcy, jednocześnie wykluczył, że doszło do ucieczki z miejsca wypadku, co zarzucała mężczyźnie prokuratura.
reklama

Tragedia na przejściu dla pieszych

Do tego tragicznego w skutkach zdarzenia doszło 15 lutego 2023 roku. Przechodzącą przez przejście dla pieszych na ul. Szeligowskiego w Lublinie młodą kobietę z wózkiem, w którym znajdowało się 2-letnie dziecko, potrąciło cofające auto dostawcze. Dziecku nie stało się nic poważnego, ale kobieta - opiekunka dziecka - trafiła w stanie ciężkim do szpitala. Niedługo później zmarła w wyniku odniesionych obrażeń. 

 

Początkowo ratownicy medyczni podejrzewali, że kobieta zasłabła, takie też były informacje od osób, które były na miejscu zdarzenia i wezwały karetkę. Okazało się, że ojcem dziecka, które było w wózku, jest znany w mediach lekarz, a poszkodowana kobieta to wynajęta opiekunka. 

reklama

"Na wstecznym zmiótł z przejścia mojego syna z opiekunką. Ruszył jak byli w połowie przejścia, jak wchodzili stał" - napisał dzień po zdarzeniu w mediach społecznościowych wspomniany lekarz.

"Sprawca powiedział, że to było omdlenie, on był świadkiem i z takim podejrzeniem zabrał ją ZRM (zespół ratownictwa medycznego - przyp. red.). Nie zgadzały mi się jej obrażenia z teorią upadnięcia na chodnik ani stan wózka. Więc sprawdziłem monitoring i wezwałem policję 2h po wypadku" - dodał. 

 

Policjanci ostatecznie ustalili, że kobieta została potrącona przez dostawczego busa, który wykonywał manewr cofania. Kierowca, Grzegorz M., usłyszał zarzut spowodowania wypadku komunikacyjnego, którego następstwem była śmierć pokrzywdzonej. Ponadto prokurator przyjął, że mężczyzna zbiegł z miejsca zdarzenia. Oskarżony w trakcie postępowania nie przyznawał się do zarzuconego mu czynu. 

reklama

Mężczyzna nie trafił do aresztu, choć o taki środek zapobiegawczy wnosiła prokuratura. Sąd nie przychylił się bowiem do jej wniosku oraz zażalenia. 

Więzienie bez warunkowego zawieszenia

Sprawę rozstrzygał Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie. W czasie procesu 32-latek przyznał się do spowodowania wypadku, ale nie do ucieczki z miejsca zdarzenia.

Wyrok został ogłoszony we wtorek, 23 września. Grzegorz M. został uznany za winnego spowodowania wypadku komunikacyjnego, którego następstwem była śmierć pokrzywdzonej i skazany za to na półtora roku pozbawienia wolności.

 

- Sąd ma na uwadze tragiczne skutki zdarzenia. Doszło do naruszenia zasad ruchu drogowego w sposób nieumyślny. Przez zagapienie się. Nie jest to usprawiedliwienie czy wytłumaczenie sytuacji, bo skutek jest zbyt poważny, by można było przejść nad tym do porządku dziennego. (...) Nie było to rażące ignorowanie przepisów ruchu drogowego, to nie była brawura - uzasadniał sędzia Tomasz Ślaski.

reklama

Sąd: Nie można mówić o ucieczce z miejsca zdarzenia

Wykluczono, że doszło w tej sytuacji do ucieczki z miejsca zdarzenia. 

- Oskarżony nie był sam na miejscu zdarzenia. Pojawiły się tam osoby, które były obok poruszającego się pojazdu, dochodziły kolejne osoby. Żadna z tych osób nie wskazała, że miało tam dojść do wypadku. Nie jest tak, jak forsuje prokurator, że oskarżony robi wszystko, by uniknąć odpowiedzialności. Jest na miejscu, rozmawia z ludźmi. Zostaje zawiadomiona karetka przez inną osobę, która wskazuje, że kobieta się przewróciła. Żadna z obecnych osób nie sugeruje nawet, że dochodzi do wypadku. Ratownik mówił wprost, że obrażenia ciała stwierdzone na miejscu wskazywały na udar. Z takim rozpoznaniem pokrzywdzona została zabrana do szpitala. Te okoliczności musiał brać pod uwagę sąd - dodał sędzia Tomasz Ślaski. 

reklama

 

- Oskarżony zostawił swoje dane, był na miejscu zdarzenia, a mógł wsiąść do auta i odjechać. Zadzwonił później do ojca dziecka, pytając się o stan dziecka i pokrzywdzonej. Sam poszedł na policję. Trudno ominąć te okoliczności i stwierdzić, że to jest chęć uniknięcia odpowiedzialności karnej, jak wskazuje prokurator - uzupełnił sędzia. 

Poza bezwzględnym więzieniem, kierowcę ukarano 7-letnim zakazem prowadzenia pojazdów. Ma też zapłacić po 10 tys. zł trójce bliskich osób zmarłej kobiety, z tytułu zadośćuczynienia. 

Będzie apelacja?

Czy najbliżsi zmarłej kobiety będą składać apelację od tego wyroku?

- Szanując stanowisko moich mocodawców, ograniczę się do bardzo powściągliwej wypowiedzi. Poinformuję klientów o prawie do odwołania od wyroku, natomiast, czy będzie apelacja wnoszona, pozostawię do decyzji klientów. Również będę w kontakcie z przedstawicielem prokuratury, ponieważ działamy tu do jednej bramki. Co później, to zdecydujemy po ewentualnym zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku na piśmie - mówi adwokat Kamila Rachwalska von Rejchwald, pełnomocnik bliskich zmarłej, występujących w procesie w roli oskarżycieli posiłkowych. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo