- Czasami, w sierpniu i wrześniu rzeczywiście bywam zmęczony i tak sobie myślę, że przyjemnie byłoby obejrzeć zawody żużlowe w telewizji, z innej perspektywy. Ale takie stany nie trwają zbyt długo. Jeżeli miałbym dokonać ogólnej oceny, to powiem, że podczas wyjazdów na mecze spędzam najlepsze weekendy, jakie mogły mi się przytrafić. Gdyby przygoda z żużlem była tylko pracą, to pewnie już dawno rozglądałbym się za innym, dodatkowym zajęciem. Ale żużel, to moja pasja, trwająca od połowy lat 70. A jeżeli jest pasja, to inaczej znosimy zmęczenie. Dochodzi też adrenalina. Ale dodam, że dwa razy byłem blisko decyzji, aby zasiąść na trybunach lub przed telewizorem. Za pierwszym razem do dalszej współpracy namówił mnie Darek Śledź, kiedy został trenerem lubelskiego zespołu. I co? Miałem odmówić Darkowi, z którym znam się od 1985 roku, z którym już wcześniej współpracowałem. A później trenerem został Maciek Kuciapa i on także poprosił, abym został przy drużynie. Maćkowi również nie potrafiłem odmówić.
I jak układa się wasza współpraca? Bywają przecież sytuacje i to dosyć często, że trzeba korzystać z rezerwy taktycznej. Zawsze jesteście zgodni, kiedy i kto ma w niej pojechać?
- Zapewniam, że odkąd razem jesteśmy z zespołem, a "leci" nam czwarty sezon, nie było konfliktowego zdarzenia. Zawsze staramy się wypracować wspólne stanowisko. Dodam, że... jest nas trzech. W podejmowaniu decyzji uczestniczy też kierownik drużyny Marcin Świderski. I jak to w sporcie, nie wszystkie nasze reakcje są idealne, ale sądzę, że pomyłek nie jest tak dużo. Przeważają dobre kroki.
W tym sezonie, a rozmawiamy przed pierwszym meczem ligowym w Gorzowie, musicie korzystać z formuły zastępstwa zawodnika, ponieważ z wiadomych powodów w waszym zespole nie wystąpi Rosjanin Grigorij Łaguta. Okoliczności wymuszą inne ustawienia zawodników, inne rotowanie składem? Czy zrekompensuje brak czołowego w minionych sezonach żużlowca? Czy silniki wytrzymają częstsze starty, czasami wyścig po wyścigu?
- Jeżeli w sezonie nie przytrafi się nic złego, będą nas omijały kontuzje, to sądzę, że z zastępstwem zawodnika jesteśmy w stanie odnosić sukcesy. Mamy wyrównany zespół z dobrymi juniorami, zatem możemy zapełnić lukę po Łagucie. W przypadku jakiegoś urazu żużlowca nasza sytuacja może się skomplikować. Ale na to już nie mamy wpływu. Kontuzje liderów krzyżowały plany wielu zespołom. Jeżeli chodzi o sprzęt i jazdę wyścig po wyścigu, to w tej chwili nie ma wysokich temperatur, które mogłyby ewentualnie zakłócić pracę silników. Uważam, że i z tym sobie poradzimy. Poza tym na mecz w Gorzowie tak ustawiliśmy skład, aby jak najrzadziej dochodziło do startu zawodnika wyścig po wyścigu. Bez rezerw taktycznych do dwóch startów z rzędu jednego żużlowca dojdzie tylko raz. W drugim takim przypadku biegi przedzieli równanie toru.
Potencjał zespołu powinien zdecydowanie wzrosnąć po wzmocnieniu Maksymem Drabikiem, wychowankiem Włókniarza Częstochowa (ostatnio reprezentował ekipę z Wrocławia). Ten jednak w minionym sezonie pauzował z powodu zawieszenia za przekroczenie przepisów antydopingowych. Jak sobie radzi w nowym środowisku?
- O Maksyma jestem zupełnie spokojny. Inaczej wygląda powrót na tor, kiedy przerwa jest spowodowana kontuzją, a inaczej, kiedy zachodzą inne okoliczności. Urazom często towarzyszą blokady psychiczne, są też zwykłe dolegliwości zdrowotne. A Maksym w sparingach, chociażby ze Spartą Wrocław, błysnął dobrą formą. Uważam, że z każdym kolejnym startem będzie jeszcze lepiej, a dobre wyniki wpłynął na świetne relacje.
Wasze kadrowe ruchy wyglądają na przemyślane. Drużyna jest mocniejsza z sezonu na sezon...
- To zasługa zarządu, który potrafi zachęcić do jazdy w naszych barwach. Dodatkowo dosyć dobrze monitorowany jest rynek transferowy. Kadrowo rzeczywiście unikamy większych wpadek. Nawet te ruchy, które były krytykowane, moim zdaniem nie były takie złe i w sumie przynosiły efekty.
Tor w Lublinie uważany jest za specyficzny – długi, z ostrymi wirażami, dość wąski. Przeważnie jest naszym atutem. Zespoły jednak go poznają. Czy lubelski obiekt nadal będzie trudny do zdobycia przez przeciwników?
- Moim zdaniem tak. Ale nie chodzi tylko o geometrię. My z sezonu na sezon mamy większe doświadczenie ekstraligowe i skład, który może rywalizować z najlepszymi.
Ale wciąż brakuje w nim wychowanków. Ostatnim, odnoszącym jakieś sukcesy, jest Daniel Jeleniewski, którego w drużynie już nie ma. Trochę lat od jego debiutu upłynęło...
- To prawda, a najciekawsze jest to, że dziś młodzi mają dużo lepsze warunki stworzone przez klub. Kiedyś było mało zawodów dla młodzieżowców, teraz mają nawet po 40 różnych imprez rocznie. To kosztuje i klub nie żałuje pieniędzy na szkolenie. Tylko chętnych do uprawiania sportu jest mniej. Myślę, że w innych dyscyplinach też mają z tym kłopot. Pamiętam lata, kiedy do szkółki żużlowej zgłaszało się po 80 chłopców. Była selekcja i to wieloetapowa. Zostawali najlepsi, chociaż zawsze brakowało dla nich sprzętu. Te przeszkody chyba jeszcze bardziej ich hartowały. Dziś zgłasza się po kilka osób. Wybór mniejszy, a co za tym idzie, o talenty dużo trudniej. Tak analizując, to w ekstralidze połowa drużyn jeździ bez żadnego wychowanka, pozostali rzeczywiście mają przynajmniej jednego.
Kiedyś park maszyn tętnił życiem przez cały tydzień, kibice tłumnie przychodzili na treningi...
- Wiem, że kibicom łatwiej było utożsamiać się z drużyną, ale wystarczy spojrzeć, jak dużo ludzi przychodzi na mecze. Czasy się zmieniają, ale... pozostaje miłość do dyscypliny. Ile barier trzeba było pokonać podczas pandemii? Wszyscy widzieliśmy te obrazki oglądających spotkania z wysięgników. Nie tylko mecze odbywały się przy pustych trybunach. Obowiązywał zakaz wejścia na stadion podczas treningów. I ja musiałem wykonać kilka telefonów, zanim znalazłem się na obiekcie.
Twoje prognozy na najbliższy sezon? Kto znajdzie się w czołowej czwórce drużyn walczących o medale?
- A mogę podać piątkę?
To tylko przedsezonowa zabawa. Podaj cztery zespoły, bez ostatecznej kolejności...
- Gorzów, Lublin, Wrocław, Toruń. Ale nie przekreślałbym Częstochowy i Leszna.
Który zawodnik będzie objawieniem ekstraligi?
- Żużlowcy Motoru mają na swoim koncie wiele sukcesów. Wierzę w Jarka Hampela, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa. Jeżeli mowa o objawieniu, to musi być ktoś mniej znany. Stawiam na Francuza Davida Bellego. On może pozytywnie zaskoczyć.
Szanse Motoru na złoto? W przedsezonowych spekulacjach ponownie jesteście wysoko notowani...
- Oczywiście, że marzy mi się mistrzostwo, jak wszystkim w klubie i wszystkim kibicom Motoru. Ale z drugiej strony, byłbym szczęśliwy, jeżeli przez kilka kolejnych sezonów meldowalibyśmy się w czołówce ligi rywalizującej o medale. To oznaczałoby, że idziemy w dobrą stronę i uzyskaliśmy stabilizację.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.