Wypadła z okna, nie mogła się ruszyć
Młoda kobieta została znaleziona obok ściany bloku przy ul. Młodzieżowej 6. Był 4 lipca, środek nocy. Częściowo leżała na trawniku, częściowo na kostce brukowej. Była przytomna, ale leżała na brzuchu, z twarzą skierowaną ku ziemi. Nie mogła się ruszyć. Kobieta została przewieziona do szpitala. Wezwani na miejsce policjanci ustalili, że musiała wylecieć z okna mieszkania znajdującego się na czwartym piętrze.
Jej partner - Jarosław B. - został oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Śledztwo wykazało, że wówczas 25-letni mężczyzna pokłócił się z dziewczyną, po czym w przypływie furii wypchnął ją przez okno w salonie mieszkania, które wynajmował. Jarosław B. konsekwentnie nie przyznawał się do zarzuconego mu czynu. Utrzymywał, że feralnej nocy położył się spać razem z partnerką, a gdy rano wstał, jej już nie było i nie wiedział, co się z nią stało.
Inna kwalifikacja, łagodniejszy wyrok
Sędziowie nie uwierzyli w jego wersję. Wyrok przed Sądem Okręgowym w Lublinie zapadł w czwartek, 9 grudnia. Jarosława B. doprowadzono do sali rozpraw z aresztu, pilnowało go dwóch policjantów, był skuty w kajdanki. Nie było z nim adwokata. Wyrokowi przysłuchiwał się w spokoju.
Mężczyzna został uznany za winnego, ale nie usiłowania zabójstwa - zagrożonego karą co najmniej ośmiu lat pozbawienia wolności, a spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Wyrok to pięć lat pozbawienia wolności. Przez siedem lat ma też zakaz kontaktowania się z pokrzywdzoną i zbliżania się do niej na odległość 50 metrów. Ma jej też wypłacić nawiązkę w wysokości 10 tys. zł.
Pokrzywdzona zmieniała wersję
Głównym dowodem w sprawie były początkowe zeznania pokrzywdzonej. Początkowe, bo później kobieta zmieniła zdanie i powtarzała tę samą wersję, co Jarosław B.
- Według jej pierwszych zeznań została wypchnięta przez okno i wypadła z czwartego piętra. Ta wersja była powtarzana, miała drobne sprzeczności, ale nie nastręczające wątpliwości co do prawidłowości relacji. Uwagę zwracał nietypowy sposób wypchnięcia przez podniesienie za biodra - uzasadniał sędzia Andrzej Wach. - Pokrzywdzona później przekonywała, że nie miała lekarstw i narkotyków, od których była uzależniona oraz nie miała kluczy do drzwi mieszkania i dlatego postanowiła wyskoczyć. Znaleziono ją jednak z torebką, w której były wspomniane leki i klucze. Ta wersja budziła wątpliwości - dodał sędzia.
Biegły sądowy stwierdził, że kobieta musiała zostać wypchnięta z okna - gdyby wypadła przez przypadek, znalazłaby się bliżej ściany budynku.
Kobieta przeżyła dzięki szybkiej interwencji medycznej. Gdyby ta nie nadeszła w odpowiednim momencie, pokrzywdzona mogłaby umrzeć w wyniku obrażeń. A tych było wiele - połamane żebra po obu stronach, krwiak jamy opłucnej, pęknięcie nerki i wątroby, wybuchowe złamanie kręgu piersiowego i kręgu lędźwiowego, niedowład kończyn dolnych.
Burzliwy związek
Śledztwo wykazało, że do lipca 2018 roku para była ze sobą od siedmiu lat. Związek był burzliwy, dochodziło w międzyczasie do rozstań, kłótni. Jarosław B. miał być wobec swojej partnerki agresywny, używać wobec niej przemocy, m.in. popychać ją. Matka kobiety nie akceptowała tego związku. Oskarżony był uzależniony od metaamfetaminy.
Feralnego dnia para spotkała się przy ul. Hutniczej, później pojechała do mieszkania przy ul. Młodzieżowej. Jarosław B. i jego dziewczyna pili piwo. Według śledczych, mężczyzna chciał uprawiać ze swoją partnerką seks, ale ta mu odmówiła. Źle się czuła, miała zawroty głowy. Gdy próbowała opuścić mieszkanie, Jarosław B. wpadł w furię. Podniósł kobietę za biodra i wypchnął przez znajdujące się za nią okno.
W przeszłości Jarosław B. był już karany, odsiadywał choćby sześć miesięcy za kradzież. Czwartkowy wyrok nie jest prawomocny.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.