reklama
reklama

Lublin: Próbował dźgnąć nożem ratownika, który udzielił mu pomocy. "Nie chciałem zrobić nic złego" [ZDJĘCIA]

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: DSM

Lublin: Próbował dźgnąć nożem ratownika, który udzielił mu pomocy. "Nie chciałem zrobić nic złego" [ZDJĘCIA] - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
7
zdjęć

- Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów, przyznaję się do sytuacji - stwierdził Wojciech G. | foto DSM

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Z Lublina W sądzie okazał skruchę: - Jest mi przykro i wstyd - kajał się Wojciech G., oskarżony o usiłowanie dźgnięcia nożem ratownika medycznego. - Chciał mnie drugi raz dźgnąć, zrobił zamach i machnął nożem, ale przewrócił się na plecy - relacjonował pokrzywdzony medyk.
reklama

Strzykawka wbita w pachwinę

Medycy udali się na miejsce zdarzenia, chodnik przy ul. Grodzkiej w Lublinie, gdzie znaleźli 41-letniego Wojciecha G. Był 27 czerwca br. Z mężczyzną był utrudniony kontakt. W prawą pachwinę miał wbitą strzykawkę. 

Gdy ratownicy umieścili 41-latka w karetce, ten stał się agresywny. Z ustaleń śledczych wynika, że opluł obu medyków, stosował wobec nich groźby pozbawienia życia i znieważał ich. Ostateczny atak furii Wojciecha G. nastąpił już po tym, jak karetka dojechała na szpitalny oddział ratunkowy przy al. Kraśnickiej. Tam mężczyzna wyjął z kieszeni nóż, po czym zadał cios w brzuch jednemu z próbujących udzielić mu pomocy ratowników. Ostrze zatrzymało się na kamizelce ratownika. Wojciech G. został natychmiast obezwładniony. Trafił do aresztu.

Prokurator postawił mu cztery zarzuty. Najpoważniejszy z nich dotyczy czynnej napaści na ratownika medycznego podczas i w związku z wykonywaniem przez niego czynności służbowych, przy użyciu niebezpiecznego przedmiotu. Zdaniem śledczych Wojciech G. zmierzał do spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu zaatakowanego ratownika. 

"W karetce targały mną emocje, płakałem"

Oskarżony został doprowadzony do sądu z aresztu. Skutego w kajdanki pilnowało go dwóch policjantów. Długie ciemne włosy upięte w kucyk, kolczyk w uchu, ubrany w czarną puchową kurtkę i spodnie bojówki. W sali rozpraw mówił powoli, ale płynnie. Ważył słowa.

- Nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów, przyznaję się do sytuacji - stwierdził 41-latek.

Przekonywał, że ratownicy medyczni wylali z butelki należący do niego lek metadon, a był to jego tygodniowy zapas, przypisany mu w poradni uzależnień. To opioidowy lek przeciwbólowy, stosowany po odstawieniu narkotyków. 

- W karetce targały mną emocje, płakałem. Wiedziałem, w jakiej sytuacji się znalazłem. Byłem zły na swoją bezsilność. Pomyślałem, że jeżeli w jakiś sposób nie udokumentuję wylania metadonu, to nikt nie da wiary, że ratownik medyczny mi go wylał. Gdy w szpitalu doktor powiedziała, że jestem wolny, to nie wiedziałem, co mam zrobić. Jak swoją niesprawiedliwość przekazać światu, mówiąc tak wyniośle. Wtedy do mojej głowy przyszedł pomysł, z perspektywy czasu bardzo głupi. Że zrobię coś, co będzie na tyle spektakularne, że zostanie wezwana policja i dostanę zaświadczenie o tym, co się stało - wyjaśniał w sądzie Wojciech G. 

Ratownicy medyczni kategorycznie zaprzeczyli, by mieli wylać lek należący do oskarżonego. 

- Butelka leżała obok niego, była odkręcona - wskazał jeden z nich. 

Zaatakował nożem, ale "nie chciał zadać bólu"

Według jego wersji wydarzeń, nie miał zamiaru zrobić krzywdy ratownikowi, uderzając go nożem w brzuch.

- Próbowałem ugodzić pana ratownika, trafiając w kamizelkę z przyborami medycznymi. Ugodziłem go w największą kieszeń, w jego lewą stronę poniżej pępka. Nie chciałem zadać mu bólu, ani broń Boże kalectwa czy utraty zmysłów. Tuż po tym rzuciłem nóż na podłogę i nie stawiałem oporu. Zostałem spacyfikowany. Grzecznie czekałem na przyjazd policji - relacjonował w czwartek w sądzie. 

Inaczej tę sytuację zapamiętali ratownicy medyczni.

- Wstał z łóżka i szedł w naszym kierunku. Podszedł do mnie, odepchnąłem go delikatnie, żeby odszedł ode mnie. Powiedział: "Chodź łysy, coś ci pokażę". Kolega się odwrócił, ale nie zdążył odejść i wtedy nastąpiła próba dźgnięcia - wspominał w sądzie jeden z ratowników.  

- Odepchnąłem go odruchowo, poczułem uderzenie. Opatrunki je zamortyzowały. Było dosyć mocne, wydaje mi się, że nie było to straszenie. Myślę, że chciał mi zrobić krzywdę - powiedział pokrzywdzony ratownik. - Chciał mnie drugi raz dźgnąć, zrobił zamach i machnął nożem, ale przewrócił się na plecy. Unieruchomiliśmy go - dodał. 

Oskarżony przekonywał, że nie pamięta, czy groził lub opluwał ratowników medycznych. A jeśli tak, to z pewnością nie były to groźby pozbawienia życia - zapewniał. Co innego twierdzili ratownicy.

- W karetce musieliśmy przypiąć go pasami w pozycji leżącej. Szarpał się, pluł. Groził, że nas zaj... Że ma jakichś kolegów Czeczenów, których na nas naśle - podkreślał w sali rozpraw jeden z ratowników. 

Dwa lata zamiast dziesięciu?

41-latek okazał w sądzie skruchę.

- Czasu nie cofnę. Codziennie o tym myślę, jest mi przykro i wstyd. Przepraszam i proszę o wybaczenie. Nie chciałem zrobić nic złego, choć pewnie zrobiłem. Codziennie się z tą myślą borykam, że atakując człowieka, mogłem zrobić mu krzywdę. Jestem wdzięczny Bogu, że tak się nie stało. Sobie też dużo złego zrobiłem tym czynem - deklarował przed sądem Wojciech G. 

Obrońca oskarżonego wskazał, że 41-latek jest gotowy dobrowolnie poddać się karze. I zaproponował jej wymiar: dwa lata pozbawienia wolności. Tymczasem za czynną napaść na funkcjonariusza publicznego grozi do dziesięciu lat pozbawienia wolności.

- Uważam, że oskarżony zasługuje na najwyższy wymiar kary - skwitował krótko pokrzywdzony ratownik medyczny. 

Wojciech G. w przeszłości był wielokrotnie karany, m.in. za rozbój. 

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama