Chodzi o zbrodnię z nocy z 30 listopada na 1 grudnia ub.r. Ciało 45-letniej Joanny K. odnalazł jej mąż, który wrócił rankiem do domu z pracy. Do tragedii doszło w mieszkaniu w wieżowcu przy ul. Kowalskiego w Dęblinie. O tym zdarzeniu informowały największe ogólnokrajowe media.
W związku ze sprawą zatrzymany i aresztowany został 21-letni wówczas Łukasz K., syn zmarłej. Śledczy informowali wtedy, że "zaatakował swoją matkę, zadając jej uderzenia powodujące obrażenia ciała, które skutkowały śmiercią".
21-latkowi przedstawiono zarzut zabójstwa, mężczyzna przyznał się do popełnienia tego czynu.
Sprawa nie zakończyła się aktem oskarżenia i procesem. Prokuratura Rejonowa w Rykach złożyła bowiem do Sądu Okręgowego w Lublinie wniosek o umorzenie postępowania z powodu niepoczytalności Łukasza K. To następstwo opinii biegłych psychiatrów, którzy badali podejrzanego.
Posiedzenie w tej sprawie odbyło się we wtorek, 1 lipca.
- Sąd umorzył postępowanie z powodu całkowitej niepoczytalności podejrzanego. Zastosował wobec niego środek zabezpieczający w postaci bezterminowego pobytu w zakładzie psychiatrycznym. Podstawą przyjęcia niepoczytalności była opinia sądowo-psychiatryczno-psychologiczna, gdzie rozpoznano u niego chorobę psychiczną. W momencie popełnienia czynu podejrzany był w czasie aktywnej psychozy - mówi sędzia Marta Śmiech, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Ciało Joanny K. zostało zmasakrowane. Do zamordowania swojej matki 21-latek użył dwóch noży i młotka. Na zwłokach kobiety śledczy doliczyli się dokładnie... 296 ran.
- Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego ustalono, że Łukasz K. jest sprawcą czynu. Przyznał się do popełnienia tego czynu, złożył wyjaśnienia, w których opisał przebieg zdarzenia. Z uwagi na to, że nie można przypisać mu winy, nie podlega odpowiedzialności. Wydatkami postępowania obciążono Skarb Państwa - wskazuje sędzia Marta Śmiech.
Wtorkowe postanowienie sądu jest nieprawomocne. Mężczyzna cały czas jest tymczasowo aresztowany, ale przebywa w zakładzie psychiatrycznym.
Po uprawomocnieniu się decyzji sądu, zwraca się on do komisji psychiatrycznej, by ta wskazała konkretny zakład psychiatryczny, do którego trafi Łukasz K. Następnie, co pół roku sąd będzie decydował co do dalszego stosowania wobec mężczyzny środka zabezpieczającego lub - ewentualnego - wypuszczenia go na wolność.
Joanna K. wraz z mężem i synem mieszkała na ósmym piętrze wieżowca przy ul. Kowalskiego, w pobliżu lotniska. Sąsiedzi opisują rodzinę K. jako spokojnych ludzi.
- Żadnych krzyków, żadnych niepokojących sygnałów. Widziałam panią Joannę na spacerach z synem. Chodzili wolnym tempem, raczej nie rozmawiali ze sobą. Nigdy w życiu nie powiedziałbym, że dojdzie do takiej sytuacji - mówił dziennikarzowi "Wspólnoty" jeden z mieszkańców bloku.
- Był taki wycofany. Jakby się czegoś bał. Patrzyliśmy na niego z nieufnością. Nie odzywał się do nikogo. Przechodził obok ludzi, jakby ich nie widział - powiedział "Wspólnocie" o Łukaszu K. inny z miejscowych.
Joanna K. została pochowana 9 grudnia. Łukaszowi K. za zabójstwo grozi kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.