Trzech znajomych i trzech nieznajomych
66-letni Henryk K. i 42-letni Sylwester G. nie mogli nawet przypuszczać, że ten dzień, z pozoru zwyczajny, zakończy się dla nich tragicznie. Mężczyźni spotkali się w jednym z mieszkań przy ul. Narutowicza, w kamienicy w centrum Chełma. Był z nimi jeszcze jeden znajomy. Sylwester G. wraz ze swoim znajomym usiedli do picia piwa, natomiast Henryk K. położył się na łóżku i zasnął.
W pewnym momencie w mieszkaniu pojawiło się trzech mężczyzn, nieznanych wspomnianej trójce. Z ustaleń śledczych można wywnioskować, że do tego mieszkania w kamienicy przy Narutowicza schodzili się różni ludzie, prawdopodobnie zazwyczaj w celu picia alkoholu.
Jak później ustalili policjanci, trzech nieznajomych to bracia: 39-letni Tomasz B. i 35-letni Krzysztof B. oraz ich kolega - 37-letni Piotr B. Przynieśli ze sobą dwie półlitrówki wódki.
Koszmar w kamienicy przy Narutowicza w Chełmie
W pewnym momencie wspólna biesiada przeistoczyła się w piekielny koszmar. Z nieustalonych przyczyn trzej młodsi mężczyźni, jak wskazują dowody, rzucili się na Henryka K. i Sylwestra G., który w trakcie spotkania także położył się spać.
Ustalono, że Tomasz B. nagle rzucił się z pięściami na Sylwestra G., a chwilę później na Henryka K. A właściwie nie tylko z pięściami, bo miał także kopać swoje ofiary, a w końcu z wielką siłą okładać po tułowiu Sylwestra G. taboretem, łamiąc mu dwa żebra. Do napastnika, jak dowodzą śledczy, przyłączyli się jego dwaj kompani, również bijąc pokrzywdzonych.
"Dobrze go zbił. Było widać, że oni nad sobą nie panują, ten jeden to dostał jakiejś białej gorączki" - zeznał później znajomy Henryka K. i Sylwestra G., który przerażony bezradnie przyglądał się tym dramatycznym scenom. Przyznał śledczym, że oprawcy grozili mu pozbawieniem życia.
Wstrząsające nagranie z telefonu Piotra B.
Obaj pokrzywdzeni zostali pobici do nieprzytomności. Fragmenty cierpień Henryka K. i Sylwestra G. zarejestrował telefonem jeden z oskarżonych - Piotr B. Na jednym nagraniu widać pobitego Henryka K., a w tle słychać śmiechy i słowa "nagraj go".
Na drugim nagraniu widać już Henryka K. bezwładnie opuszczającego rękę, który nie jest w stanie nawet się zasłaniać przed zbliżającymi się do niego napastnikami.
Podpalili na... stosie
Tomaszowi B., Krzysztofowi B. i Piotrowi B. wciąż było mało. Według prokuratora później było tak: na środku pokoju oskarżeni położyli Henryka K. - twarzą do góry - na niego zsunęli meble i inne materiały tekstylne zebrane w mieszkaniu, a na górę - twarzą w dół - rzucili nieprzytomnego Sylwestra G. Za chwilę cały ten stos podpalili i uciekli. Ofiary wtedy jeszcze żyły.
Zastraszonemu znajomemu Henryka K. i Sylwestra G. zakazali wzywać pomocy i opuszczać mieszkanie. Mężczyzna nie był w stanie zagasić płomieni.
Wezwani na miejsce strażacy dokonali makabrycznego odkrycia. Młodsza z ofiar miała niemal całe zwęglone ciało. Starszy z pokrzywdzonych trafił do szpitala z ciężkimi obrażeniami, jednak wkrótce także zmarł w wyniku wstrząsu oparzeniowego.
Recydywiści. Przesiedzieli już lata za kratami
Oskarżeni, którzy szybko wpadli w ręce policjantów, to redydywiści. Każdy z nich ma za sobą odsiadkę. Krzysztof B. spędził za kratami łącznie dziewięć lat, Tomasz B. siedem, a Piotr B. siedział prawie dwa lata. Ich łączna kartoteka budzi grozę: bójki lub pobicia z użyciem niebezpiecznego narzędzia, groźby karalne, rozboje, znęcanie się, kradzież rozbójnicza, wymuszenie rozbójnicze.
Nie przyznają się
Mężczyźni usłyszeli zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Bracia Tomasz i Krzysztof B. nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im przestępstwa i odmówili składania wyjaśnień.
Piotr B. początkowo przyznał się tylko częściowo - do uderzenia Henryka K. i złożył wyjaśnienia, marginalizując swój udział w zdarzeniu, wskazując braci jako prowodyrów, w tym podpalenia. Później jednak nie przyznał się do zarzuconych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
"Czerpali patologiczną przyjemność z zadawania cierpienia"
Oskarżonych przebadali biegli psychiatrzy i psycholog. Wszyscy trzej oprawcy są poczytalni. Prokurator odnotował w akcie oskarżenia: "czerpali patologiczną przyjemność z zadawania cierpienia".
Sprawę rozstrzygnie Sąd Okręgowy w Lublinie. Proces rusza pod koniec października. Oskarżonym grozi co najmniej 15 lat pozbawienia wolności, a nawet dożywocie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.