Jastrząb Dionizy czyli pies na gawrony na jedną trzecią etatu

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Oleksandra Radczenko

Jastrząb Dionizy czyli pies na gawrony na jedną trzecią etatu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Mieszkam na Wieniawie i często skracam sobie drogę przez Ogród Saski. O zmroku roi się od gawronów, właściwie należałoby chodzić z otwartym parasolem, aby nie dać się trafić spadającym odchodom - narzeka pan Piotr. Miasto twierdzi tymczasem, że w reprezentacyjnym parku Lublina gniazd gawronów jest z każdym rokiem coraz mniej.

A dzieje się tak m.in. dzięki wysiłkom skrzydlatych drapieżników. Do połowy kwietnia w Ogrodzie Saskim można obserwować pracę unikatowego specjalisty – sokolnika.  Przyjechał do naszego miasta z Elbląga. Razem z sokolnikiem pracują trzy ptaki:  jastrząb, sokół wędrowny oraz sokół raróg – każdy na 1/3 etatu. Odstraszają gawrony, są natomiast bezpieczne dla innych ptaków, zwierząt i ludzi.

Z problemem gawronów, które upodobały sobie Ogród Saski miasto zmaga się od lat. Nie wszystkim przeszkadzają ptaki, ale nikt nie cieszy się wychodząc z ogrodu w wybielonym przez ptaków ubraniu. Miasto postanowiło walczyć.

- Pracujemy od godziny 9.00 do zmroku, ponieważ moje ptaki nie widzą nocą... Kiedyś jeden z nich został  zaatakowany przez sowę tutaj, w Saskim... Tak, sowy też tutaj są - mieszkają w głębi parku - mówi sokolnik Michał Bień. 

-  Pod koniec 2012 roku znajdowało się tu około 500 gniazd ptaków z gatunku gawron Corvus frugilegus. Była to najliczniejsza kolonia spośród wszystkich dziewięciu w Lublinie. To dane z Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego w Lublinie. Po usunięciu gniazd z drzew oraz płoszeniu ptaków z pomocą sokolników w drugiej połowie 2013 r. nie zaobserwowano nowych gniazd, a ptaki występowały nielicznie. We wrześniu 2014 r. stwierdzono obecność około 50 gniazd, a w 2015 r. już tylko około 30 - mówi Olga Mazurek z biura  prasowego Ratusza.

Jak to każda żywa istota, ptaki też mają swoje humory. W trakcie naszej rozmowy jastrząb Dyzio postanowił się wykąpać w zamarzniętym oczku wodnym ogrodu. W tym celu przebił cieniutką warstwę lodu i dostał się do wody. Musieliśmy przerwać rozmowę a drapieżnik pracę. Aż do wyschnięcia.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE