Koszykarze Startu przed tygodniem wreszcie się przełamali i zgarnęli trzecie zwycięstwo w lidze w meczu z Górnikiem Wałbrzych. Sobotnia potyczka z GTK Gliwice była rywalizacją z bezpośrednimi rywalami w z dołu ligowej tabeli - lublinianie przed meczem byli na 15. miejscu, a ich rywale o lokatę wyżej. Stawką było więc "odjechanie" przeciwnikom walczącym o utrzymanie.
Jeszcze przed meczem czerwono-czarni poinformowali, że z zespołem pożegnał się jeden z Amerykanów. Kontrakt za porozumieniem stron rozwiązał Trey Tennyson, który w lubelskich barwach nie pograł zbyt wiele. Na samym początku sezonu doznał kontuzji stopy i w jego miejsce m.in. w jego miejsce sprowadzono J.P. Tokoto i Connera Frankampa. Obaj wyszli w Gliwicach w pierwszym składzie.
Tokoto radził sobie naprawdę nieźle i już drugi mecz z rzędu był niezwykle ważną postacią zespołu. Tym razem jednak rządził Liam O'Reilly, który już do przerwy miał na koncie 16 punktów. Po pierwszej kwarcie Start prowadził 27:19, ale w drugiej nieco stracił rezon i dał się dogonić przeciwnikom. Ci nieco lepiej rzucali za trzy, a do tego dominowali w zbiórkach w ataku. W efekcie tego przed długą przerwą tablica wyników wskazywała 45:45.
Trzecia kwarta również była niezwykle wyrównana i skończyła się wynikiem 69:69. Niestety w czwartej inicjatywę od samego początku przejęli gliwiczanie i zbudowali dość bezpieczną przewagę. Start waliczył, ale na dwie minuty do końca przegrywał dziewięcioma "oczkami" i musiał odrabiać straty. Po dobrych momentach O'Reilly'ego minutę później było to już tylko pięć punktów. Niestety kiepska akcja i błąd kroków Michała Krasuskiego zmarnowały świętną szasnę lublinian, by zbliżyć się na jedno posiadanie. Po faulu Jordaana Wrighta rywal dwukrotnie trafił z linii rzutów wolnych i sytuacja była trudna. Na szczeście kolejną "trójkę" dołożył O'Reilly, a Krasuski odkupił winy trafieniem spod kosza po odbiorze. Na 24 sekundy do końca GTK prowadziło dwoma "oczkami". Świetna obrona czerwono-czarnych sforsowała stratę rywali i Start grał swoją akcję z 20 sekundami na zegarze. Piłkę na "trójce" otrzymał Quincy Ford, ale musiał oszukać rywala zwodem, a chwilę później spudłował. Gliwiczanie wygrali 95:93.
Po porażce "Startowcy" pozostali na 15. miejscu w lidze z bilansem 3-9 i 15 punktami na koncie. Kolejny mecz zespół Wojciecha Kamińskiego rozegra już w nowym roku - 3 stycznia na wyjeździe zmierzy się z Arką Gdynia.
GTK Gliwice - PGE Start Lublin 95:93 (22:29, 23:16, 24:24, 26:24).
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.