reklama
reklama

Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin): Nerwowość nie jest dobrym doradcą

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Motor Lublin

Mateusz Stolarski (trener Motoru Lublin): Nerwowość nie jest dobrym doradcą - Zdjęcie główne

foto Motor Lublin

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportW zaległym spotkaniu 4. kolejki trwającego sezonu PKO BP Ekstraklasy piłkarze lubelskiego Motoru przegrali na własnym stadionie 0:2 z Jagiellonią Białystok. Pomimo drugiej porażki z rzędu, prowadzący żółto-biało-niebieskich trener Mateusz Stolarski podkreślał na pomeczowej konferencji prasowej, że nie traci wiary w swój zespół.
reklama

Myślę, że "Jaga" zachowała się jak mistrz Polski i wypunktowała nas w momentach, w których powinna. Oba gole wynikały z naszych błędów indywidualnych. W pierwszej sytuacji źle wyprowadziliśmy piłkę, a przy drugiej bramce nasz zawodnik wyłożył futbolówkę rywalowi, który trafił. Widać było też jakość przy tych uderzeniach. Przeciwnik był konkretny i wyrachowany. Nie można nam zarzucić braku chęci i prób odrobienia strat. Strzeliliśmy gola z minimalnego spalonego, potem byłą poprzeczka po interwencji bramkarza i groźny stały fragment gry. W drugą połowę weszliśmy z sytuacją Kaana Caliskanera, kolejną niewykorzystaną. Po drugim golu Jagielloni tworzyliśmy zagrożenie po stałych fragmentach gry. Po godzinie gry goście umiejętnie wstrzymywali czas. Potraktowali nas poważnie, bo wiedzieli, że nie mogą się otworzyć. Nie dążyli do kolejnych goli, a czuli, że możemy w każdym momencie złapać kontakt, więc nie forsowali tempa. Jako zespół nie możemy stracić zapału i entuzjazmu do pracy. Gdy jesteś sfrustrowany, szukasz negatywów. Naszą rolą jest je widzieć, ale budować drużynę na dobrych rzeczach. Nie musieliśmy zakończyć dwóch ostatnich spotkań bez gola. Momenty trudne przechodzi się lepiej, gdy wokół są dobrzy ludzie. Mam wokół siebie kapitalny zespół, na który mogę liczyć, a drużyna ma kapitalny sztab szkoleniowy, na który może liczyć. A wszyscy mamy kapitalnych kibiców, którym bardzo serdecznie dziękuję. To nie są żadne populistyczne słowa, które padają, bo tak wypada powiedzieć. Fani nas niosą, wierzą w drużynę i dają wsparcie. A mają prawo być zdenerwowani, bo to jest sport i każdy chce wygrywać. Punktów nie przyznaje się za styl, tylko strzelone bramki. Wiedzieliśmy, że ekstraklasa będzie dla Motoru olbrzymim wyzwaniem. Natomiast myślę, że dobrze odnajdujemy się w grze z takimi rywalami, bo cały czas nasza sytuacja nie jest tragniczna. Nazwijmy ją stabilną, ale wiemy, że zaraz musimy zwyciężyć i zdobyć punkty, bo może być zdecydowanie trudniej – podsumował szkoleniowiec.

reklama

Pierwszy ze straconych przez Motor goli obciąża konto bramkarza Ivana Brkicia. Jak tę sytuację skomentował trener Stolarski? – Po pierwszej połowie jedyna uwaga, jaką miałem do zawodników była taka, że czasem stoperzy lub boczni obrońcy nie chcieli agresywniej wprowadzać piłki między linie, tylko podawali do bramkarza i oddawali odpowiedzialność. Nie było to częste, ale wydarzyło się w 3-4 sytuacjach, które zapamiętałem i zapisałem. Gdy podejmowali ryzyko, to napędzaliśmy się dobrymi akcjami. Taki był 20-minutowy okres pierwszej połowy. Chcę wykorzystać bramkarza do przewagi w momencie, gdy rozgrywamy piłkę niżej, czyli od piątego metra lub przed swoim polem karnym. Gdy jesteśmy bliżej linii środkowej, to nie chcę, by oddawano piłkę do tyłu, jako podanie "na alibi". Jeśli chodzi o straconego gola, to Ivan został wykorzystany w grze na wysokości, na której jest to dopuszczalne. Po prostu źle przyjął futbolówkę i to w konsekwencji przyniosło stratę gola. Nie mogę zmieniać wszystkiego, ani reagować na pojedynczy błąd, bo zaraz tak samo będę musiał robić u góry, kiedy ktoś popełni błąd w ofensywie. Nerwowość nie jest dobrym doradcą – przyznał 31-latek.

Po dziewięciu rozegranych kolejkach żółto-biało-niebiescy mają na koncie sześć strzelonych goli. W obecnym sezonie tylko Stal Mielec zdobyła do tej pory mniej bramek w krajowej elicie. Jaka jest tego przyczyna zdaniem trenera Motoru? – Cały czas się zastanawiamy, co możemy jeszcze zrobić, żeby trafiać do siatki. Chcemy pomóc zawodnikom, żeby wykańczali dobre sytuacje, które mają. Najważniejsze, że gdy patrzę na tę drużynę w szatni, to choć jest ona zdenerowana, że przegrała mecz, to jednocześnie w oczach piłkarzy widzę wiarę i ogień. Jest chęć przerodzenia frustracji w coś dobrego i na tym się opieramy. Oni bardzo chcą i wierzę w to, że karta się w końcu odwróci. To przyjdzie, mam nadzieję, że jak najszybciej. Mamy mały kryzys, który jeszcze nie przerodził się w coś dużego. Musimy zdusić go w zalążku. Najgorsze w takich sytuacjach są nerwowe ruchy, zaprzestanie wsparcia i zaczęcie narzekania na to, czego się nie zrobiło i czego się nie ma. Dla mnie jest ważne działanie, by wspomóc tych graczy dobrym treningiem, indywidualną rozmową lub dodatkowymi rzeczami. Każdy jest inny, ma różne potrzeby, a ja muszę znaleźć odpowiedni przycisk – powiedział szkoleniowiec, który pracuje w lubelskim klubie od dwóch lat.

reklama

W starciu z Jagiellonią w barwach Motoru zadebiutował Bradly Van Hoeven. Holenderski skrzydłowy podpisał kontrakt z klubem dzień wcześniej (SZCZEGÓŁY). Co wpłynęło na tak szybką szansę występu? – Bradley trenuje z nami trzeci tydzień, więc powoli zaczyna łapać taktykę i boiskowe zachowania. Musiał pojawić się na boisku z uwagi na zarządzanie kadrą. Mamy trzech nominalnych skrzydłowych. Michał Król i Jacques Ndiaye wykonują mnóstwo metrów w sprincie. Zważając na to, że gramy co trzy dni, potrzebują zmiany, bo zaraz się "rozwalą". Piotr Ceglarz wraca po kontuzji i powinien być gotowy na Śląsk Wrocław. Jest jeszcze Patryk Romanowski, który został przesunięty na skrzydło z lewej obrony ze względu na małe braki kadrowe. Próbujemy szukać rozwiązań, nie wymówek – stwierdził trener.

Już w najbliższą sobotę "Motorowcy" podejmą na Arenie Lublin ekipę Śląska Wrocław. Najbliższy rywal zółto-biało-niebieskich w tym sezonie jeszcze nie wygrał i z zaledwie czterema punktami na koncie zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. – To będzie bardzo ważne spotkanie dla obu zespołów. Śląsk jeszcze w tym sezonie nie wygrał, my na to zwycięstwo trochę czekamy. Mam nadzieję, że przechylimy szalę na swoją korzyść, bo ten zespół zasługuje na zdobycie trzech punktów. Na pewno wrocławianie też mają problem ze strzelaniem bramek. Odszedł od nich Exposito, który tworzył, kreował i strzelał. Czasami jest tak, że gdy komuś w sezonie "idzie" i jest duża indywidualna jakość, to robi coś z niczego. Stworzone sytuacje i ilość zdobytych goli nie jest zadowalająca. Drugą sprawą jest to, że wpadli w większy dołek, nie wygrali od siedmiu spotkań i dużo się dzieje w ich głowach. Mam nadzieję, że to nie stanie się w sobotę, ale jak Śląsk wygra i złapie lepszą serię, to będzie miał chłodniejszą głowę – podkreślił Mateusz Stolarski.

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama