– Chciałem przeprosić za pierwszą połowę. Nie tak mieliśmy wyjść na mecz i nie w taki sposób czekać na przeciwnika. Byliśmy zbyt pasywni, nie graliśmy na swojej intensywności. Ekstraklasa jest taka, że jeśli czekasz na coś 45 minut, to przeważnie kończy się tym, że musisz odrabiać straty. Mieliśmy przed przerwą dwa-trzy lepsze momenty, ale były one bardzo krótkie. Aczkolwiek wówczas zaczynaliśmy coś stwarzać, utrzymywaliśmy piłkę na połowie przeciwnika i w zalążku próbowaliśmy kreować. Poza tym nic pozytywnego. Na drugą połowę wyszła zupełnie inna drużyna, która pokazała, że chciała wygrać mecz i odrobić stratę bramkową. Nie udało się, zabrakło nam czasu na strzelenie drugiego gola. Najbardziej żałujemy tego, że te dwie połowy były tak nierówne, oczywiście doceniając przeciwnika. Bo tak jak powiedziałem na konferencji przedmeczowej, graliśmy z zespołem, który miał zero punktów, ale grał z czołówką ligi. Ten mecz pokazał, że mają w swoich szeregach dużo jakości. Natomiast w drugiej połowie pokazaliśmy, że potrafimy wejść na połowę przeciwnika w ekstraklasie i szukać swoich okazji. Musimy cenić ten punkt, bo oczka na tym poziomie są bardzo ważne a przewagi między drużynami bardzo małe. Czujemy niedosyt, że nie ma po naszej stronie trzech punktów, jednocześnie szanując to, że zdobyliśmy go, grając tylko 45 minut w tym meczu – podsumował zawody szkoleniowiec.
31-latka zapytano o to, czy Korona czymkolwiek zaskoczyła jego podopiecznych, przede wszystkim biorąc pod uwagę fakt, że w trakcie tygodnia z kieleckim klubem pożegnał się dotychczasowy trenera. – Nie. Najbardziej zaskoczyliśmy samych siebie i to był największy problem pierwszej części gry. Po prostu zabrakło intensywności i zbyt bardzo chcieliśmy, z respektem podejść do przeciwnika. Nie wiem, dlaczego tak się to układało, pewnie jutro na analizie pomeczowej będziemy rozmawiać na ten temat z zespołem. Natomiast w przerwie w szatni nie było niczego szczególnego. Mój ton głosu był spokojny. Musieliśmy wrócić do korzeni, zacząć od intensywności, a co za tym idzie, mieliśmy dzięki temu większe posiadanie piłki, mogliśmy kreować i grać drugą połowę na własnych zasadach – stwierdził Stolarski.
Trenera Motoru doprecyzował również, na jakiej pozycji grał Kaan Caliskaner. – Biorąc go do klubu, wiedzieliśmy, że może grać na wielu pozycjach, w tym na skrzydle. W dzisiejszym meczu skorzystaliśmy z niego akurat na pozycji ofensywnego pomocnika. Podobnie było w Gdańsku, kiedy wszedł w drugiej części spotkania na boisko. Czy więcej pożytku jest z niego w ataku? Nie wiem, obecnie szukamy też zawodników mogący grać na dwóch pozycjach. Wiem, że wiele pożytku jest z niego na "ósemce", dlatego właśnie tam grał.
CZYTAJ TAKŻE: Kibice na meczu Motor - Korona (ZDJĘCIA)
W następny weekend "Motorowcy" będą pauzować. Ich mecz czwartej kolejki z Jagiellonią Białystok został bowiem przełożony na prośbę klubu z Podlasia. Póki co nie znamy nowej daty tego spotkania. Jakie plany mają żółto-biało-niebiescy w związku z tym, że następny raz powalczą o punkty dopiero 16 sierpnia? – Będziemy mieli dwa normalne mikrocykle. Jesteśmy w trakcie poszukiwania sparingpartnera, ale nie jest to łatwe, ponieważ wszystkie ligi grają. Być może wyjdzie coś w trakcie, natomiast aktualnie planujemy zakończyć następny tydzień grą wewnętrzną – powiedział opiekun lubelskiego zespołu.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.