Koszykarze z Lublina mieli za sobą sześć kolejnych porażek w lidze, a ostatnia z Dzikami Warszawa różnicą 25 punktów była naprawdę dotkliwa i wstydliwa. W tygodniu z zespołem pożegnał się Tevin Mack i bez niego "Startowcy" musieli przystąpić do rywalizacji z Treflem - drugą ekipą w lidze, która należy do faworytów w walce o mistrzostwo.
Pierwsza kwarta pokazała, że sopocianie są w znacznie lepszej formie i wygrali ją 27:19. Z kolei w drugiej odsłonie potrzebowali zaledwie czterech minut, by odskoczyć lublinianom na 14 "oczek". Z gry pudłowali Liam O'Reilly i Elijah Hawkins, a Trefl odpowiadał licznymi "trójkami". Gościom też oczywiście zdarzały się błędy, ale Start groził im tylko pojedynczymi akcjami indywidualnymi. Dopiero w końcówce podopieczni Wojciecha Kamińskiego zaliczyli udany fragmenty gry, ale i tak na długą przerwę schodzili, przegrywając 43:51.
Po zmianie stron miejscowym odrabianie strat znów szło mizernie. Trefl po raz kolejny odskoczył i to nawet na 16 punktów. W ostatnich trzech minutach kwarty lublinianie trafili tylko dwa rzuty z gry i w efekcie przegrywali 63:80 przed ostatnią odsłoną. Finałowe dziesięć minut właściwie obdarło fanów w hali Globus ze wszelkich złudzeń, a 24-punktowe prowadzenie zespołu z Trójmiasta było nie do zniwelowania. W końcówce oba zespoły już nawet nie skupiały się na defensywie i finalnie to goście wygrali 105:84.
Czerwono-czarni przegrali siódmy ligowy mecz z rzędu i legitymują się bilansem 2-8. Kolejny mecz Start rozegra już 20 grudnia o 15:00, a tym razem we własnej hali podejmie Górnika Wałbrzych. Rywale utrzymują się w ścisłej czołówce ligi.
PGE Start Lublin - Trefl Sopot 84:105 (19:27, 24:24, 20:29, 21:25)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.