reklama
reklama

Bartosz Zmarzlik (Platinum Motor Lublin): Drobna pomyłka może sprawić, że przyjedziesz na metę na czwartym miejscu

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Platinum Motor Lublin

Bartosz Zmarzlik (Platinum Motor Lublin): Drobna pomyłka może sprawić, że przyjedziesz na metę na czwartym miejscu - Zdjęcie główne

foto Platinum Motor Lublin

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport W drugim tegorocznym meczu PGE Ekstraligi na stadionie przy Alejach Zygmuntowskich żużlowcy Platinum Motoru Lublin rozbili Fogo Unię Leszno różnicą aż 40 punktów. Znakomity mecz w barwach "Koziołków" odjechał Bartosz Zmarzlik, który zdobył płatny komplet punktów. Po zakończeniu zawodów Indywidualny Mistrz Świata podzielił się ciekawymi spostrzeżeniami w strefie dla mediów.
reklama

28-letni zawodnik sięgnął w niedzielę po 14 oczek z bonusem w pięciu startach. Zmarzlik miał powody do zadowolenia ze swojej postawy, w przeciwieństwie do poprzedniego występu na lubelskim torze w meczu przeciwko Betard Sparcie Wrocław. W spotkaniu pierwszej kolejki wywalczył bowiem tylko siedem oczek. – Panowały naprawdę fajne warunki – przyznaje lider Platinum Motoru. – Jeśli chodzi o pierwszy mecz, to wszyscy wiemy, jaka była wtedy pogoda i sytuacja przedmeczowa. Trudno się rywalizowało, ale nie zmienia to faktu, że przegraliśmy. Jednak minął kolejny tydzień i odbudowaliśmy się z dobrym skutkiem. Cieszy mnie fakt, że w drugim spotkaniu na domowym torze pokazałem się z lepszej strony. Zależało mi na tym, żeby skoncentrować się na każdym kolejnym biegu i nie stracić tego, co w danym momencie czuje. W zespole każdy się komunikował, wymienialiśmy się sugestiami i dążyliśmy do tego, by wygrać każdy wyścig. Nie patrzyliśmy, jaki jest obecnie wynik i czy przeciwnikom idzie w danym momencie gorzej lub lepiej. Byliśmy sfokusowani na tym, co do nas należy – dodaje.

Z racji trudnych warunków atmosferycznych, żużlowcy "Koziołków" długo nie mieli okazji, by trenować na lubelskim owalu i odpowiednio dopasować do niego sprzęt. Czy zdaniem Zmarzlika efektowna wygrana nad drużyną z Leszna pokazała, że żółto-biało-niebiescy znów mogą mówić o dużym atucie własnego toru? – Przed obecnym sezonem jeździłem tu maksymalnie raz, czy dwa razy w roku, więc zazwyczaj wszystko robiło się z marszu. Jednak będąc "od środka", może czasami za dużo się kombinuje. Cieszę się, że znaleźliśmy właściwy kierunek. To nie jest tak, że teraz będzie lżej przed kolejnymi spotkaniami, aczkolwiek na pewno będziemy mieć trochę inne podejście, niż wcześniej. Szczerze mówiąc, miałem w planach przyjechać do Lublina w czwartek z jednym motocyklem, zrobić dwa zjazdy i wszystko miało być ok. Skończyło się na tym, że trenowałem od południa do godziny 16:30, bo kompletnie nic nie grało. Mieliśmy do rozgryzienia wiele zagadnień. Ostatecznie w niedzielę skorzystałem z czegoś innego, ale cieszę się, że było o niebo lepiej – przyznaje Indywidualny Mistrz Świata.

W ostatnim czasie w mediach pojawiło się dużo spekulacji odnośnie tego, że Zmarzlik nie jest zadowolony z tegorocznych silników przygotowanych przez tunera Ryszarda Kowalskiego. 28-latek miał rzekomo jeździć wyłącznie na zeszłorocznych jednostkach. Jak do sprawy odnosi się utytułowany żużlowiec? – W niedzielę jechałem na nowym sprzęcie. Zmieniłem motocykl, wsiadłem na tegoroczny silnik i zadziałało. Wcześniej równomiernie startowałem, zarówno na sprzęcie zeszłorocznym, jak i tym, przygotowanym na obecny sezon. Cały czas robimy wszystko tak, żeby każdy z silników pracował. Nie ma co nastawiać się tylko na jeden, czy dwa motocykle, bo przyjdzie ciepło, później dojdzie kwestia eksploatacji z powodu wielu imprez i można zostać z niczym. Trzeba zbudować naprawdę dużą bazę, żeby mieć z czego korzystać na przestrzeni całego roku – tłumaczy.

Przypomnijmy, że Zmarzlik przeszedł do Platinum Motoru po 12 latach spędzonych w gorzowskiej Stali, której jest wychowankiem. Czy najlepszy polski żużlowiec zadomowił się już w nowym klubie? – Czuję się pozytywnie w drużynie, wszystko jest w porządku, więc oby tak dalej. Moje przenosiny były świadomą decyzją i robię wszystko, żeby jeździć jak najlepiej dla lubelskiego klubu. Staram się podchodzić do mojego zawodu profesjonalnie – mówi.

Kolejny mecz ligowy czeka "Koziołki" w poniedziałek, 15 maja. Wówczas podopieczni trenera Macieja Kuciapy zmierzą się na torze przy "Z5" z Cellfast Wilkami Krosno w zaległym spotkaniu trzeciej kolejki. Natomiast dwa dni wcześniej odbędzie się wielkie święto speedwaya nad Wisłą. Na stadion PGE Narodowy w Warszawie po raz siódmy w historii zawita Grand Prix Polski. Organizatorzy spodziewają się, że na trybunach stołecznego obiektu zasiądzie około 50 tysięcy kibiców. Zmarzlik nigdy jeszcze nie wygrał na warszawskim stadionie, a w pięciu poprzednich edycjach imprezy kończył swój udział na etapie półfinałów. Z jakim nastawieniem podchodzi do nadchodzącego turnieju? – Na pewno na GP na PGE Narodowym panuje wspaniała atmosfera i zawody mają piękną otoczkę. Szczerze mówiąc, to nigdy nie oceniam, że gdzieś mi się dobrze jeździ lub nie. Po prostu wraz z teamem staramy się dopasować do warunków, które zastaliśmy danego dnia. Jeżeli motocykl nie przeszkadza, to wszędzie jeździ się dobrze. Czy trudno dopasować się do toru, które jest tworzony tylko na potrzeby danej imprezy? Nie ma na to odpowiedzi, bo normalne tory też niejednokrotnie sprawiają problem. Zdarza się, że masz pewne przemyślenia i w ustawieniach sprzętowych dążysz w określonym kierunku, a wychodzi źle. Natomiast robiąc odwrotnie, jest dobrze. Po czym przyjeżdżasz na ten sam tor na drugi dzień i żeby wszystko grało, musisz wrócić do pierwotnych pomysłów. W dzisiejszym, wyrównanym sprzęcie jest tyle czynników, które mają wpływ na dany występ, że drobna pomyłka przy jednej, jakiejkolwiek zmianie może sprawić, że przyjedziesz na metę na czwartym miejscu. Czasami to kwestia detali, dochodzi też aspekt jeździecki. Żeby być z przodu, musisz trafić z wieloma kwestiami do takiego małego okienka – wyjaśnia zawodnik Platinum Motoru.

Pomijając wspomniany mecz z Betard Spartą, Zmarzlik prezentuje wysoką formę na początku nowego sezonu. Doświadczony żużlowiec nie zamierza jednak spoczywać na laurach i chce zrealizować jeszcze wiele celów, które postawił przed sobą na ten rok. Jakich konkretnie? Tego Indywidualny Mistrz Świata nie chce zdradzać. – Sezon jest długi i jeszcze wiele pracy przed nami. Mamy napięty grafik. Poza PGE Ekstraligą dochodzą starty w Grand Prix i lidze szwedzkiej. Wszystko nabiera tempa i ja to lubię, choć pogoda nadal jest mało przyjemna. Oby to się szybko zmieniło kończy zawodnik, który w trzecim biegu niedzielnego meczu w Lublinie pobił własny rekord prędkości, jadąc dokładnie 126,3 kilometrów na godzinę.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
reklama
reklama