Sumy są największą rybą, którą możemy spotkać w polskich wodach. Nie szukajmy jednak wielokilogramowego rekordzisty - mięso ze sztuk ważących ponad 5 kg nadaje się tylko do zmielenia i na intensywnie przyprawione pulpety. Ja najchętniej wybieram osobniki o wadze ok. 2-3 kilogramów - mięso jest delikatne i nie mają one jeszcze, przeszkadzającego niektórym, delikatnie słodko-mulistego posmaku. Zapraszam na suma w maśle i z cytryną.
1,5 kg dzwonka albo filetów z suma
150 gram masła
sól, biały pieprz, sok z cytryny
do podania: kawałki cytryny, wybrane zioła (tymianek, rozmaryn)
Suma nie trzeba skrobać, pozbawiony jest łuski. Wystarczy opłukać go ze śluzu, usunąć wnętrzności, wypłukać w środku i odciąć łeb. Tutaj uwaga: kiedy jestem po większych rybnych zakupach, głowy wszystkich sprawionych ryb odkładam do oddzielnej torby i zamrażam: mają w sobie mnóstwo smaku i mogą być podstawą do ugotowania kapitalnego wywaru na zupę rybną. Taką z mleczkiem kokosowym i kolendrą, wiecie...
Jeżeli mamy w domu odpowiednio ostry, długi nóż, możemy spróbować suma wyfiletować. Rzecz nie jest skomplikowana a kiedy nabierzemy wprawy nawet łatwa: przykładamy ostrze do kręgosłupa, nacinamy wzdłuż, potem wcinamy się do linii ości i idziemy w dół.
Jeżeli zaś nie mamy odwagi albo dobrego noża, to kroimy rybę w dzwonka grubości palca - dokładnie tak jak karpia przed Wigilią.
Rybę nacieramy solą, białym pieprzem (robi różnicę!), skrapiamy sokiem z cytryny. Jeżeli chcemy, żeby danie było lżejsze, możemy użyć też nieco tymianku. Odstawiamy do lodówki na 2 godziny.
W rondelku roztapiamy 150 gram masła. Kawałki ryby układamy na dnie skórą do dołu, dbamy, żeby każdy fragment mięsa był lekko zanurzony. Do tego kilka kawałków cytryny. Wlewamy na to roztopione, gorące masło. Nie chcemy, żeby wystygło, szybko wstawiamy do pieca.
Piekarnik rozgrzewamy do 250 stopni, jeżeli mamy opcję ogrzewania od góry to możemy skorzystać. Ryby nie wolno piec zbyt długo. U mnie to zwykle oznacza najwyżej 5 minut, a potem wyłączenie grzałki i oczekiwanie, aż temperatura spadnie do 180 stopni. Z zewnątrz wtedy ryba jest ładnie zapieczona, skóra chrupka a wnętrze delikatne i soczyste. Na wydaniu okładamy "ósemkami" z cytryny i ziołami.
Podać możemy z tłuczonymi kartoflami albo świeżym, pszennym pieczywem. Pamiętajcie, żeby zebrać cały sos z pieczenia. To nic, że wątroba może zaboleć i dietetyk będzie się wymądrzał, że "a nie mówiłem....". Warto!Zbigniew Smółko
Więcej przepisów znajdziesz ( TUTAJ)
Zobacz również: Przepisy Czytelników
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.