Sceny jak z filmu sensacyjnego
Dynamiczna próba zatrzymania prowadzącego auto poszukiwanego, potrącenie policjanta i pościg za pojazdem 30-latka, a następnie nieudana piesza ucieczka Mateusza W. Te sceny jak z filmu sensacyjnego rozegrały się na ulicach Lublina 6 kwietnia 2023 roku. W aucie zatrzymanego mężczyzny znaleziono karabin automatyczny i amunicję. Mundurowi od razu w komunikacie prasowym opisującym wydarzenia podkreślali, że sprawa dotyczy pseudokibica piłkarskiego. Potrącony policjant doznał niegroźnych obrażeń.
Mateusza W. próbowano zatrzymać już wcześniej, w lutym 2023 roku, ale wtedy zdołał uciec, choć w ręce mundurowych wpadł wówczas jego kompan.
Konflikt wewnętrzny pseudokibiców Motoru Lublin. Także w areszcie
Sprawa trafiła do Sądu Apelacyjnego w Lublinie, bo od wyroku, który przed Sądem Okręgowym w Lublinie zapadł w grudniu ub.r., wpłynęła apelacja obrońcy Mateusza W. Mężczyzna został wówczas skazany na dziewięć lat pozbawienia wolności m.in. za czynną napaść na policjanta.
Proces został przeprowadzony w czwartek, 9 października. Mateusz W. został doprowadzony do sali rozpraw z aresztu. Miał skute ręce oraz nogi, pilnowało go trzech policjantów. Na sądowym korytarzu na oskarżonego czekała grupa bliskich, którzy ciepło przywitali 30-latka, a potem przyglądali się przebiegowi rozprawy.
Ubrany w sweter i jeansy oraz sportowe buty 30-latek zachowywał się w sądzie spokojnie. Niezbyt spokojnie przebiegał za to dotychczasowy pobyt w areszcie Mateusza W. Przyczyną ma być konflikt między dwoma zwaśnionymi grupami pseudokibiców piłkarskiego Motoru Lublin. Jak donosi Radio Zet, konflikt wraz z umieszczeniem Mateusza W. przeniósł się bowiem także za mury aresztu.
"Posiadane informacje wskazywały, że bezpieczeństwo osobiste (Mateusza W. - przyp. red.) jest w poważnym stopniu zagrożone ze strony innych osadzonych przebywających w Areszcie Śledczym w Lublinie. Powyższe jest spowodowane narastającym konfliktem w obrębie grupy deklarujących przynależność do podkultury przestępczej" - opisuje Piotr Kozłowski z Radia Zet, publikując m.in. fragmenty oficjalnych dokumentów.
O tym, że tłem działań Mateusza W. jest konflikt wewnątrz grupy pseudokibiców, mówił już podczas jednej z rozpraw policjant, który był świadkiem w procesie 30-latka przed Sądem Okręgowym w Lublinie.
- Chodziło o porachunki w związku z rozłamem wśród kibiców Motoru, starej i nowej grupy. Oskarżony był w nowej grupie. Wcześniej podobno został zaatakowany maczetami i w tym dniu, w którym został zatrzymany, chciał wprowadzić swoje porządki i rozliczyć się z tymi osobami. Po to kupił broń - opowiadał wspomniany funkcjonariusz.
"Byłem aktualnym mistrzem Polski, z dumą reprezentowałem nasz kraj"
Adwokat Andrzej Samulak podnosił w czwartek w Sądzie Apelacyjnym w Lublinie m.in., iż wyrok wymierzony lublinianinowi - dziewięć lat pozbawienia wolności - jest zbyt surowy. Obrońca oskarżonego dowodził, że czyn popełniony przez oskarżonego należało uznać za uszkodzenie ciała i wymierzyć Mateuszowi W. znacznie łagodniejszą karę - dwa lata pozbawienia wolności.
Mecenas przekonywał m.in., że gdy policjanci zajechali drogę nieoznakowanymi radiowozami Mateuszowi W., nie zasygnalizowali dostatecznie czytelnie, że są funkcjonariuszami. Oskarżony miał się przestraszyć i podjąć ucieczkę swoim autem, potrącając jednego z policjantów. Sam zainteresowany wyjaśniał, że kilka dni wcześniej został napadnięty przez kilku nieznanych mu napastników, stąd miał się obawiać kolejnej napaści.
- Uciekałem przed potencjalnym zagrożeniem, nie działałem w celu zrobienia komuś krzywdy. Pokrzywdzony musiał zostać stuknięty prawą stroną mojego samochodu podczas omijania toyoty. Oczywiście jest mi przykro, że pokrzywdzony ucierpiał z mojej winy, ale obrażenia, które poniósł ten człowiek, nie zagrażały w żaden sposób jego życiu, ani nie przynosiły żadnego skutku określonego w artykule 156 (artykuł Kodeksu karnego: "Spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu" - przyp. red.) - przekonywał Mateusz W.
Zadeklarował, że zdaje sobie sprawę z tego, że musi ponieść konsekwencje swoich czynów.
- Ja już tę karę ponoszę. Proszę wysoki sąd, aby ta kara nie zniszczyła mi życia. Wyrok, który zapadł w Sądzie Okręgowym jest mocno niesprawiedliwy i nieadekwatny do zarzucanych mi czynów. Rozumiem, że zadaniem prokuratora jest oskarżać, ale po co, jak twierdzą prokurator i media, ja miałbym celowo próbować zrobić krzywdę funkcjonariuszowi policji? W momencie zatrzymania prowadziłem naprawdę wspaniałe życie. Byłem świeżo upieczonym mężem, trenerem, studentem, prowadziłem swój klub, byłem aktualnym mistrzem Polski w kickboxingu, zawodnikiem kadry narodowej, z dumą reprezentowałem nasz kraj na mistrzostwach i pucharach świata - wyliczał Mateusz W.
Dodał, że przed zatrzymaniem działał charytatywnie.
- Bardzo mi zależy na tym, by odbudować swój wizerunek w świecie sportu, jak i przed społeczeństwem. Proszę o złagodzenie wyroku - zakończył 30-latek.
"Był pan osobą zdemoralizowaną, zdeterminowaną, by popełnić te przestępstwa"
Prokurator nie podzielił stanowiska oskarżonego i jego obrońcy. Zaznaczył, że prokuratura zgadza się z wyrokiem sądu pierwszej instancji i w dosadnych słowach odniósł się do mowy końcowej Mateusza W.
- Na tę sprawę trzeba spojrzeć w szerszym kontekście. Obrona wskazuje na argument, że oskarżony został uprzednio pobity i że z tego powodu się obawiał. Używając tych argumentów kwestionuje kwalifikację prawną czynu. Zwróćmy uwagę na dwie szczególne okoliczności - powiedział prokurator Zbigniew Rafałko, po czym zwracał się już bezpośrednio do oskarżonego.
- 28 lutego 2023 roku miał pan zostać zatrzymany przez policjantów oznakowanym radiowozem. Pan doskonale zdawał sobie sprawę, że policja chciała pana zatrzymać. Nie udało się wtedy tego zrobić. Zresztą został pan za to skazany. Samochód, którym się pan poruszał, ford focus, miał kradzione tablice rejestracyjne. Dlaczego bezkrytycznie dawać wiarę, że pan prowadził wspaniałe życie, że nic się nie wydarzyło? Logiczne argumenty układają się w jedną całość: zdarzenie z 28 lutego, kradzione tablice oraz to, że policjanci konsekwentnie wskazują, że (podczas próby zatrzymania Mateusza W. w kwietniu 2023 roku - przyp. red.) mieli opaski z napisem policja, legitymacje służbowe i kierowali do pana okrzyk "policja!". Okoliczności było aż nadto, żeby pan miał świadomość, iż jest zatrzymywany przez policję. Pomimo tego, zdecydował się pan na to, żeby wjechać w funkcjonariusza policji pojazdem - wskazał prokurator.
- Szerszy kontekst jest taki: był pan osobą zdemoralizowaną, zdeterminowaną, by popełnić te przestępstwa. Proszę pana, prokurator nie jest od tego, żeby oskarżać. Prokurator stoi na straży praworządności. Pan musi tę zasadniczą różnicę zrozumieć. W świetle dowodów, pana wina jest aż nadto oczywista - podsumował Zbigniew Rafałko.
Kara jest surowa
Jeszcze tego samego dnia Sąd Apelacyjny w Lublinie ogłosił wyrok dla Mateusza W. Kara została utrzymana w mocy - dziewięć lat pozbawienia wolności.
- Ocena sądu pierwszej instancji jest trafna. Konsekwencją tego jest zakwalifikowanie czynu oskarżonego jako działania w zamiarze czynnej napaści. Czy sześć lat za ten czyn w tych realiach to kara adekwatna? Nie jest rażąco niewspółmierna. Podobnie z karą za posiadanie broni. Nie chodzi o przypadkowe wejście w posiadanie broni, broni dla własnej satysfakcji, by w ustronnym miejscu od czasu do czasu postrzelać. To broń automatyczna, nadająca się do prowadzenia ognia ciągłego oraz magazynek zawierający kilkanaście sztuk amunicji tej broni - uzasadniał sędzia Artur Achrymowicz.
- Kara jest surowa, ale nie rażąco surowa - dodał sędzia. - Pan mecenas podnosił, że oskarżony prowadził ustabilizowany tryb życia... Zważywszy na zawartość bagażnika auta oskarżonego (w którym znaleziono karabin - przyp. red.) trudno mówić o tym, by oskarżony prowadził swoje sprawy z poszanowaniem prawa - zakończył przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości.
Wyrok jest prawomocny. Oznacza to, że można od niego wnieść jedynie kasację do Sądu Najwyższego.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.