reklama
reklama

Prawomocna kara za zabójstwo bezdomnego. "Bardzo żałuję, że do tego doszło"

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Dominik Smagała

Prawomocna kara za zabójstwo bezdomnego. "Bardzo żałuję, że do tego doszło" - Zdjęcie główne

- Bardzo żałuję, że do tego doszło. Nie chciałem zabić Eugeniusza. Zwykłe nieporozumienie doprowadziło do tego, co się stało - wyraził skruchę we wtorek w sądzie Andrzej U. | foto Dominik Smagała

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z LublinaEugeniusz Z. został skatowany przez swojego bliskiego kolegę, do zbrodni doszło obok lubelskiego stadionu żużlowego. - Tak upraszczać w sprawach o zbrodnie nie można - wytykał obrońca oskarżonego. - To było zwykłe nieporozumienie - kajał się w sali rozpraw Andrzej U. Ale na pobłażliwość sądu liczyć nie mógł. Przed nim wieloletnia odsiadka.
reklama

Zbrodnia obok stadionu

Andrzej U. wraz z trójką znajomych spożywał alkohol 28 maja ub.r. w zaroślach obok stadionu żużlowego przy Al. Zygmuntowskich w Lublinie. Wesołe spotkanie przy mocnych trunkach w pewnym momencie przybrało negatywny obrót. Między 46-letnim Andrzejem U., a 67-letnim Eugeniuszem Z. - jednym z uczestników spotkania i, jak później ustalili śledczy, osobą bezdomną - doszło do sprzeczki. Mężczyźni znali się od dawna, byli dobrymi kolegami.

Młodszy z mężczyzn rzucił się na znajomego z pięściami, bijąc go po twarzy, a gdy pokrzywdzony upadł, Andrzej U. skopał go po głowie i tułowiu, a na koniec skakał po klatce piersiowej mężczyzny. Ten stracił przytomność i nie dawał oznak życia.

Oskarżony nie przyznał się do zabójstwa

Jak się później okazało, Eugeniusz Z. miał liczne obrażenia, m.in. pękniętą wątrobę i połamane żebra. W ich wyniku 67-letni mężczyzna zmarł, pomimo wezwania na miejsce zdarzenia służb ratunkowych.

reklama

Andrzej U. trafił do aresztu. Nie przyznał się do popełnienia zabójstwa, co zarzucił mu prokurator, choć przyznał, że wymierzał ciosy pokrzywdzonemu. Swoje zachowanie tłumaczył w sądzie m.in. tym, że pokrzywdzony go obraził. Wyrok w tej sprawie zapadł w Sądzie Okręgowym w Lublinie w styczniu br.

Uznano Andrzeja U. za winnego zabójstwa oraz kierowania gróźb do jednego z uczestników feralnego spotkania i wymierzono mu za to surową karę - 25 lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności. 

- Oskarżony nie może liczyć na pobłażliwość, bo pokrzywdzony go obraził - podkreślał sędzia Bartosz Kamieniak, uzasadniając wyrok. 

Jaki był zamiar?

Apelację w tej sprawie złożył obrońca oskarżonego. Jednym z elementów apelacji było zakwestionowanie składu sędziowskiego, bowiem według niego sędziowie orzekający w tej sprawie zostali powołani przy udziale Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej z naruszeniem przepisów Konstytucji.

reklama

- Kwestionował też ocenę dowodów, zwłaszcza odmówienie wiary wyjaśnieniom oskarżonego, który negował, ażeby działał z zamiarem zabójstwa pokrzywdzonego. Wskazywał ponadto, że to pokrzywdzony był agresywny w stosunku do niego. Obrońca akcentował, że sąd pierwszej instancji niewłaściwie ocenił zeznania świadków tego zdarzenia, podnosił, iż są bezdomni i uzależnieni od alkoholu. Uważał, że sąd powinien ich przesłuchać w obecności biegłego psychologa, o co wnosił. Miał wątpliwości, czy prawidłowo zaobserwowali oni przebieg tego zdarzenia - mówi sędzia Barbara du Chateau, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Lublinie.

Obrońca domagał się uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania w Sądzie Okręgowym w Lublinie.

To nie było zabójstwo?

Proces przed Sądem Apelacyjnym w Lublinie rozpoczął i został zamknięty na jednej rozprawie, 10 czerwca.

reklama

- To postępowanie było przeprowadzone z tezą postawioną przez oskarżyciela, a później przyjętą przez sąd. Nie pochylono się nad postacią zamiaru, w sposób uproszczony nastąpiło przejście do konstatacji, że skoro człowiek nie żyje, a ktoś generalnie używał wobec niego przemocy, to chyba chciał go zabić. Bo skoro by nie chciał, to by go nie zabił. Tak upraszczać w sprawach o zbrodnie nie można, to jest niedopuszczalne - powiedział we wtorek w sądzie w mowie końcowej adwokat Piotr Selwa.

Mecenas stwierdził, że czyn oskarżonego należało zakwalifikować nie jako zabójstwo, a spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, skutkującego śmiercią pokrzywdzonego. Taki czyn również zagrożony jest dożywociem, ale najniższa kara w tym przypadku to pięć, a nie dziesięć lat pozbawienia wolności, jak przy zabójstwie. 

reklama

Głos zabrał też sam Andrzej U., doprowadzony do sali rozpraw z aresztu. 46-latek był skuty w kajdanki, pilnowany przez dwóch policjantów. 

- Bardzo żałuję, że do tego doszło. Nie chciałem zabić Eugeniusza. Zwykłe nieporozumienie doprowadziło do tego, co się stało - wyraził skruchę oskarżony. 

Prawomocna kara

Sąd nie podzielił jednak argumentów obrońcy Andrzeja U. Po niedługiej przerwie zarządzonej po mowach końcowych adwokata oskarżonego i prokurator, sędzia Leszek Pietraszko zakomunikował, że wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie zostaje utrzymany w mocy.

Oznacza to, że Andrzeja U. prawomocnie już skazano na 25 lat i cztery miesiące pozbawienia wolności. Na poczet kary zaliczono mu roczny pobyt w areszcie.  

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo