Ponad tysiąc świadków
Chodzi o przestępczy proceder z lat 2016-2018. Zakrojone na szeroką skalę śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Lublinie. Dość powiedzieć, że w sprawie przesłuchano ponad tysiąc świadków. Z czego 516, którzy bezspornie kupili towar od oskarżonych i zażyli go - dowodzą śledczy.
To 41-letni obecnie Sebastian P. z podlubelskiego Dysa, sklepowy sprzedawca ze średnim wykształceniem, miał być założycielem i szefem tej zorganizowanej grupy przestępczej. Wydawał polecenia, rozliczał z realizacji zadań, koordynował plany, dzielił zyski z przestępstw - pisze o nim w akcie oskarżenia prokurator.
Na tym biznesie grupa zarobiła nie mniej niż 1,5 mln zł.
"Odczynniki chemiczne", "artykuły kolekcjonerskie"
Sebastian P. i jego kompani, za pośrednictwem kilku stron internetowych, sprzedawali tzw. dopalacze. Produkty miały charakterystyczne nazwy, np.: ECSTAZY PILLS, MAXX EUPHORY, CRAZY MJ. Określane były jako "odczynniki chemiczne", "artykuły kolekcjonerskie", "produkty chemiczne i zapachowe", rzekomo przeznaczone do badań laboratoryjnych, osuszania powietrza, czyszczenia zabrudzeń czy niwelowania zapachów.
Oskarżeni mieli też rozprowadzać narkotyki: MDMA, amfetaminę, marihuanę.
Dopalacze wysyłali przez paczkomaty. Zanosili je też na pocztę
Płacić za te produkty można było m.in. przelewem czy kryptowalutą. Wysyłane były za pośrednictwem placówek pocztowych i paczkomatów, na teren całego kraju. Na przesyłkach, przy nadawcach, wypisywano fikcyjne adresy.
Śledczy dowodzą, że magazyn stanowiło mieszkanie przy ul. Kryształowej, na osiedlu Poręba w Lublinie. Nieruchomość wynajmował Michał N., 34-letni dziś lublinianin, wskazywany przez prokuratora jako jeden z członków tej zorganizowanej grupy przestępczej. Kolejnym sprawcą miał być Adam Ż., obecnie 49-latek, którego zadaniem było m.in. wysyłanie przesyłek. Nawet po kilkadziesiąt dziennie.
Pieniądze wpływały na kilka kont bankowych. Zakładali je podstawieni ludzie, tzw. słupy. Śledczy postawili zarzuty dwóm takim osobom: 38-letniemu obecnie Robertowi S. i 51-letniemu Sylwestrowi Ł. Mężczyźni mieli udostępnić swoje dane i założyć konta za stosunkowo niewielkie pieniądze lub wręcz za... dwie butelki wódki.
Śmierć w hotelu
Biznes kręcił się w najlepsze do kwietnia 2018 roku. Kilka tygodni wcześniej wydarzyła się tragedia, która - jak dowodzą śledczy - była efektem działań Sebastiana P. i spółki. Doszło do niej w jednym z łódzkich hoteli. Młoda kobieta, wraz ze swoim partnerem, zażyli tam substancje zakupione od oskarżonych.
Pokrzywdzona najpierw poczuła mdłości, chwilę później zaczęły drętwieć jej nogi. Straciła w nich czucie i osunęła się na podłogę. Pomimo szybkiej pomocy medycznej, wkrótce zmarła. Przyczyna zgonu: niewydolność krążeniowo-oddechowa i zatrzymanie akcji serca w wyniku zatrucia substancjami narkotycznymi, pochodnymi amfetaminy. Badania wykazały, że zażyła MDMA.
Długa jest lista niepożądanych objawów, które mogą wystąpić po zażyciu tego narkotyku: szczękościsk, mdłości, zawroty głowy, poty, suchość w gardle, utrata apetytu, niemiarowość serca, ból w klatce piersiowej, tachykardia, zaburzenia koordynacji, nagłe wzrosty ciśnienia, krwotoki domózgowe, toksyczne zapalenie wątroby, drgawki, hipotermia, ostra niewydolność nerek, psychoza paranoidalna, upośledzenie pamięci.
Złapali ich na gorącym uczynku
Policjanci szybko wpadli na trop Sebastiana P. i jego kompanów. Mężczyźni zostali złapani na gorącym uczynku, w mieszkaniu przy ul. Kryształowej.
Sebastian P. początkowo nie przyznał się do postawionych mu zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. W końcu przyznał się do obrotu substancji za pośrednictwem stron internetowych. Przekonywał, że zrobił to pod wpływem gróźb osób trzecich, u których się zadłużył. Według jego wersji, kazali mu prowadzić sklep z dopalaczami.
Adam Ż. przyznał się do części zarzucanych mu czynów, m.in. tego, że adresował i wysyłał paczki. Nie miał przy tym świadomości, że jest to niezgodne z prawem - przekonywał śledczych.
Michał N. nie przyznał się, choć potwierdził, że pakował paczki z substancjami. Robert S. i Sylwester Ł. przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów.
Za nimi długi areszt. Ale są już na wolności
Zdaniem prokuratora oczywistym jest, że sprzedawane przez tę grupę substancje nie były przeznaczone do "prowadzenia badań laboratoryjnych", czego świadomi byli też nabywcy. Opis był nakierunkowany na stworzenie pozorów legalności oferowanych produktów. Nie było informacji o składzie produktów i konkretnym stopniu zagrożenia życia i zdrowia po ich zażyciu. Nie ma żadnego znaczenia, ze część nabywców godziła się na użycie nieznanych substancji. Sebastian P. i jego kompani nie mieli żadnej kontroli nad tym, kto, w jaki sposób i w jakiej ilości zażywał te produkty.
Sebastian P., Adam Ż. i Michał N. odpowiedzą przed sądem nie tylko za udział w zorganizowanej grupie przestępczej, ale też za sprowadzenie stanów powszechnie niebezpiecznych dla życia lub zdrowia wielu osób, czego następstwem była śmierć pokrzywdzonej. Grozi im za to do 15 lat pozbawienia wolności.
Akt oskarżenia w tej sprawie trafił niedawno do Sądu Okręgowego w Lublinie. Mężczyźni będą odpowiadać z wolnej stopy. Trzech głównych podejrzanych spędziło w areszcie po dwa i pół roku. Po wpłaceniu poręczeń majątkowych w wysokości od 5 do 20 tys. zł wyszli na wolność jesienią 2020 roku. Zostali objęci m.in. dozorem policyjnym. Termin początku procesu nie został jeszcze wyznaczony.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.