reklama
reklama

Lublin: Mateusz W. jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa policjanta. Karabin miał posłużyć do porachunków kibiców Motoru Lublin?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: DSM/Archiwum

Lublin: Mateusz W. jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa policjanta. Karabin miał posłużyć do porachunków kibiców Motoru Lublin? - Zdjęcie główne

Mateusz W. usłyszał cztery zarzuty, w tym usiłowanie zabójstwa policjanta. Jego proces ruszył w połowie listopada. Oskarżony przyznał się tylko do części zarzucanych mu czynów | foto DSM/Archiwum

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Lublina - Gwałtownie ominął moje auto, nie miałem możliwości odskoczenia. Uderzył mnie środkiem maski swojego samochodu - relacjonował w sądzie pokrzywdzony funkcjonariusz. Śledczy zarzucają Mateuszowi W. usiłowanie zabójstwa policjanta. Podczas procesu pojawiła się informacja o związkach oskarżonego ze środowiskiem kibiców piłkarskiego Motoru Lublin. 
reklama

Śledczy: potrącenie, pościg i broń w aucie

Policjanci 6 kwietnia br. zamierzali zatrzymać Mateusza W. na ul. Garbarskiej w Lublinie. Powód? Miesiąc wcześniej mężczyzna nie zatrzymał się do kontroli drogowej, a po pościgu udało mu się zbiec. 

Przed i za prowadzonym przez niego fordem focusem zatrzymały się nieoznakowane radiowozy. Z tego, który zablokował mu drogę do jazdy naprzód, wysiadł nieumundurowany policjant. Mateusz W. gwałtownie ruszył fordem. Według ustaleń śledczych 29-latek potrącił policjanta. 

Po pościgu mężczyzna pozostawił samochód na parkingu pod hipermarketem przy ul. Turystycznej, gdzie rzucił się do pieszej ucieczki. Tym razem nie udało mu się uciec - został złapany na ul. Zawilcowej. Policjanci w jego aucie znaleźli karabin automatyczny, kaliber 7,62 mm i amunicję oraz 0,6 grama marihuany. Ford miał kradzione tablice rejestracyjne i usunięty numer VIN. 

Mateusz W. usłyszał cztery zarzuty, w tym usiłowanie zabójstwa policjanta.

Policjant na masce forda

Jego proces ruszył w połowie listopada. Oskarżony przyznał się tylko do części zarzucanych mu czynów. Nie przyznał się do usiłowania zabójstwa policjanta. 

Na drugiej rozprawie, która odbyła się w środę, 20 grudnia, wyjaśnienia składał pokrzywdzony policjant.  

- Wysiadłem, pokazując mu legitymację i krzycząc "policja", więcej niż raz.

Na ramieniu miałem żółtą opaskę odblaskową z napisem "policja". Oskarżony ruszył z piskiem opon, aż poszedł spod nich dym. Stałem przodem do jego auta. Gwałtownie ominął moje auto z lewej strony, nie miałem możliwości odskoczenia, bo to wszystko się tak szybko działo.

Uderzył mnie środkiem maski swojego samochodu. To było silne uderzenie - relacjonował w środę w sądzie pokrzywdzony policjant.

- Upadłem na środek maski, złapałem się końcówki maski obok szyby obiema rękami. Będąc na masce uderzyłem pośladkami, nogami w otwarte drzwi radiowozu, aż się wygięły. Żeby przejechać obok mojego auta, musiał uderzyć w kontenery na śmieci. Ja cały czas byłem na masce. W końcu przetoczyłem się po masce na lewą stronę, to był mój świadomy ruch. Spadłem na jezdnię - opisywał funkcjonariusz. 

Oskarżony przedstawiał inną wersję wydarzeń - nic nie wie o potrąceniu, a poza tym do samego końca pościgu nie miał świadomości, że miał do czynienia z policjantami.

- Do chwili zatrzymania nie wiedziałem, że kogokolwiek potrąciłem. Ani tego, że w samochodzie, który mnie zatrzymał, byli policjanci - przekonywał Mateusz W. sędziów na pierwszej rozprawie i wyjaśniał, że uznał zatrzymujących go policjantów za przestępców, którzy chcieli go napaść. 

Dla pokrzywdzonego policjanta potrącenie skończyło się stosunkowo niewielkimi obrażeniami nóg i barku.

- Nadal czasami czuję ból w barku. To była dla mnie traumatyczna sytuacja, szczególnie biorąc pod uwagę, że mam rodzinę - przyznał mundurowy. 

Porachunki "Motorowców"?

W środę po raz pierwszy w procesie Mateusza W. pojawiła się informacja o związkach oskarżonego ze środowiskiem kibiców piłkarskiego Motoru Lublin. 

- Chodziło o porachunki w związku z rozłamem wśród kibiców Motoru, starej i nowej grupy. Oskarżony jest kibicem Motoru, był w nowej grupie. Wcześniej podobno został zaatakowany maczetami i w tym dniu, w którym został zatrzymany, chciał wprowadzić swoje porządki i rozliczyć się z tymi osobami. Po to kupił broń - wskazał ustalenia poczynione przez policjantów po zatrzymaniu Mateusza W. jeden z funkcjonariuszy odpowiadających w środę na pytania sądu.   

Na pierwszej rozprawie oskarżony przekonywał, że padł ofiarą przestępców, którzy chcieli ściągnąć z niego haracz w zamian za ochronę jego klubu sportów walki. 

- To było z dziesięć osób, były zamaskowane. Strzelali do mnie z paralizatorów, zaczęli okładać młotkami, jeden ze sprawców pociął mi twarz nożem, kolejny wbił nóż w nogę. Po tym incydencie trafiłem do szpitala - opowiadał w sądzie 29-latek.

Karabin od kolegi

Skąd oskarżony miał karabin? Po co mu broń? 

- Kupiłem broń od kolegi, a w sumie dostałem ją za dług, który wynosił 1,2 tys. zł.

Nie wiedziałem, czy pistolet działa, nigdy go nie sprawdzałem, nigdy nie miałem zamiaru użyć tej broni. Co potwierdza ta sytuacja. Zatrzymywano mnie, ja nie wiedziałem, że to policja, a broni nie użyłem - zarzekał się na pierwszej rozprawie oskarżony.

- Broń dostałem przypadkiem. Nie miałem żadnego celu, biorąc broń od kolegi - zastrzegał.

Mateusz W. był w przeszłości wielokrotnie karany. Za usiłowanie zabójstwa grozi mu nawet dożywocie. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama