Masz objawy koronawirusa? Dzwoń do swojego lekarza, a nie do sanepidu

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: DSM

Masz objawy koronawirusa? Dzwoń do swojego lekarza, a nie do sanepidu - Zdjęcie główne

- Trzeba przełamać pewną barierę. SARS-CoV-2 to nie pierwsza zakaźna choroba. Koronawirus jest wręcz bezpieczniejszy, jeśli chodzi o możliwość zakażenia, od innych chorób zakaźnych - uważa Lech Sprawka, wojewoda lubelski | foto DSM

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Ministerstwo Zdrowia włączyło lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej w sposób bardziej aktywny do walki z pandemią koronawirusa. To oni, a nie jak dotychczas sanepid, mają oceniać, czy pacjent powinien zostać poddany testowi.

Z objawami już nie do sanepidu

 

W początkowym okresie pandemii w kraju obowiązywała zasada, na podstawie której pacjenci, którzy mieli objawy zakażenia, powinni kontaktować się z sanepidem. Teraz pacjenci z objawami zakażenia powinni kontaktować się z lekarzem pierwszego kontaktu, za pośrednictwem teleporady. Podczas niej lekarz ocenia, czy konieczna jest hospitalizacja, czy pacjent może pozostać w domu, pomimo objawów. Pacjent dostaje instrukcję, jak ma się obserwować.

 

Jeżeli po okresie od trzech do pięciu dni objawy nie ustępują albo się nasilają, należy ponownie skontaktować się z lekarzem pierwszego kontaktu. Lekarz zaprasza pacjenta do gabinetu na normalną wizytę, podczas której przeprowadza badanie. To on podejmuje decyzję, czy pacjent wymaga hospitalizacji. Jeśli tak, to kieruje go do najbliższego szpitala z miejscem obserwacyjno-izolacyjnym, zapewniając odpowiedni transport z systemu ratownictwa medycznego.

 

 

- Takie łóżka obserwacyjno-izolacyjne mają stworzyć wszystkie szpitale powiatowe i wojewódzkie nieposiadające u siebie oddziałów zakaźnych. Każdy ze szpitali dostał nakaz przygotowania minimum trzech lub pięciu takich łóżek - zaznacza Lech Sprawka, wojewoda lubelski.

 

Pacjent po trafieniu do szpitalnego łóżka obserwacyjno-izolacyjnego przechodzi test na zakażenie koronawirusem. Jeśli wynik jest dodatni, to jest on kierowany do szpitala z oddziałem zakaźnym. Jeśli dany pacjent zakażony koronawirusem będzie wymagał jednocześnie leczenia w zakresie innych chorób, to będzie hospitalizowany w Puławach, w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznmy nr 4 w Lublinie przy ul. Jaczewskiego lub w jednym ze szpitali "dublerów".

 

- Pacjent nie trafia od razu do szpitala zakaźnego. Dzięki temu prof. Tomasiewicz (dr hab. n. med. Krzysztof Tomasiewicz, szef Kliniki Chorób Zakaźnych w SPSK 1 w Lublinie przy ul. Staszica - przyp. red.) nie będzie "zawalony" podejrzanymi pacjentami, a będzie miał już tylko potwierdzonych. W efekcie nie zablokujemy szpitali zakaźnych, przy dużej ilości zakażeń grypą w sezonie jesiennym - wyjaśnił Lech Sprawka.

 

Zakażeni w poczekalni w przychodni. "Trzeba przełamać pewną barierę"

 

W związku z tym przychodnie muszą być przygotowane na przyjęcie pacjentów, wśród których z bardzo dużym prawdopodobieństwem będą osoby zakażone koronawirusem.

 

 

- Można tak to zorganizować, by pacjenci nie czekali godzinami w poczekalni. Bo to jest niedopuszczalne. Tak jak w przypadku innych chorób: nie musimy od razu ubierać kombinezonu w kontakcie z taką osobą. W codziennym życiu oddziału zakaźnego pielęgniarki i inny personel nie chodzi w kombinezonach. W zależności od sytuacji to lekarz wyposażony jest nieraz tylko w maseczkę, rękawiczki, fartuch. Tyle wystarczy. Nie było dotychczas zakażenia u prof. Tomasiewicza (w lubelskiej Klinice Chorób Zakaźnych - przyp. red.) - objaśniał w piątek wojewoda. - Trzeba przełamać pewną barierę. SARS-CoV-2 to nie pierwsza zakaźna choroba. Koronawirus jest wręcz bezpieczniejszy, jeśli chodzi o możliwość zakażenia, od innych chorób zakaźnych. Ważna jest umiejętność zdejmowania zabezpieczeń: we Włoszech najwięcej było zakażeń wśród medyków właśnie w trakcie rozbierania się. Pandemia potrwa co najmniej dwa lata. Nie może być paniki w nieskończoność - dodał Lech Sprawka.

 

Chorzy nie tylko na COVID-19. Co z nimi?

 

Ministerstwo Zdrowia powołało także szpitale wielospecjalistyczne, które w czasie pandemii zostały określone jednoimiennymi - ich personel miał być skupiony wyłącznie na leczeniu zakażonych koronawirusem. Formalnie takich placówek jest dziewięć w całym kraju, w tym szpital w Puławach, który dotychczas był właśnie szpitalem jednoimiennym.

 

- Podstawowym zadaniem szpitala wielospecjalistycznego dla pacjentów z COVID-19 jest dostarczanie świadczeń zdrowotnych zakażonym, których nie można udzielić w szpitalach zakaźnych - wyjaśnia Lech Sprawka, wojewoda lubelski.

 

 

Chodzi o osoby zakażone koronawirusem, zmagające się jednocześnie z chorobami współistniejącymi, które trzeba leczyć w czasie zakażenia.

 

- Jest wiele świadczeń, których nie można realizować podczas zakażenia. Np. inwazyjne leczenie przy chorobach onkologicznych. Można je zastosować dopiero po ozdrowieniu z zakażenia. Ale są też choroby, których leczenie nie jest wykluczone podczas zakażenia koronawirusem, szczególnie w przypadkach zagrożenia życia i zdrowia - obrazuje wojewoda.

 

Za takie świadczenia będzie odpowiedzialny szpital w Puławach oraz częściowo, w mniejszym stopniu, SPSK 4 w Lublinie. Szpitali, które będą zobowiązane do udzielania świadczeń osobom zakażonym koronawirusem, ma być w naszym województwie więcej.

 

- Wskażemy dublerów. Pozytywnie odpowiedziały np. władze szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie - zapewnia Lech Sprawka.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE