- Trochę się irytujemy, bo nie przegraliśmy od czterech spotkań i niestety także nie wygraliśmy od trzech. Uważam, że gdy dwa razy z rzędu potrafisz po stracie gola i wyniku 0:1 wyjść na jednobramkowe prowadzenie, to przynajmniej raz musisz utrzymać ten wynik. My tracimy gole w zbyt prosty sposób. I choć 11 ludźmi jesteśmy pod piłką, odległości nie są zbyt duże i wydaje się, że wszystko jest pod kontrolą, to mimo to Radomiak wychodzi na prowadzenie, a potem strzela na 2:2. Oczywiście wcześniej Capita miał stuprocentową sytuację przy stanie 1:1 i rywal mógł znów być na prowadzeniu. Natomiast jeżeli już strzelasz, to nie możesz stracić w taki sposób drugiego gola. Każdy widział, jak wyglądał ten mecz. Radomiak przyjechał tutaj nie przegrać, grać z kontry i trzymać 11 graczy pod piłką i po odbiorze uderzać lub transportować futbolówkę na swoich skrzydłowych. Uważam, że w pierwszej połowie powinniśmy więcej zagrozić rywalom, ale nasza obecność w polu karnym gości nie przekładała się na klarowne sytuacje bramkowe. W drugiej części spotkania było lepiej, ale to nie wystarczyło, żeby wygrać. Nie jesteśmy zadowoleni z remisu. Uważam wręcz, że nie przystoi nam trzech spotkań remisować w taki sposób, bo dużo wymagamy od siebie i dużo musimy zrobić, żeby wyjść na prowadzenie i albo nie strzelamy drugiego gola, albo tracimy. Szczególnie bolą dwa remisy u siebie, bo w domu trzeba punktować za trzy, a my tego nie robimy. Musimy iść dalej i być bardziej bezwzględni w tych sytuacjach, kiedy możemy zamykać mecz - przyznał szkoleniowiec.
A czy zdaniem trenera Motoru jego zespół przy prowadzeniu nie gra zbyt zachowawczo i cofa się do obrony, co w kolejnym spotkaniu kończy się utratą bramki? - Z Radomiakiem chcieliśmy iść wysoko i poszliśmy, ale rywale wykorzystali nasze kłopoty zdrowotne, gdy byliśmy na boisku praktycznie w dziesiątkę. Mamy rozwalonego Achillesa, kostkę i trzecią zmianę wymuszoną, bo doszło do lekkiego naciągnięcia mięśnia. Te zmiany zostały wykonane ze względu na urazy, to był moment, kiedy byliśmy w systemie 5-4-1. Potem zaryzykowaliśmy i cofnęliśmy Kubę Łabojkę znowu, a Renat Dadashov był z przodu. Nie uważam, że chcieliśmy oddać pole, wręcz przeciwnie. Chcieliśmy dalej atakować, ale splot wydarzeń spowodował, że musieliśmy chwilę być na swojej połowie. Jednak nie powinna nam się wtedy przydarzyć strata bramki. Mam świadomość, że nie wszystko jest ok, bo musimy dowozić zwycięstwa. Chodzi o to, żeby nie zwariować w osądach lub nie wyciągnąć złych wniosków, bo łatwo można to zrobić. W poprzednich dwóch spotkaniach się cofnęliśmy. Tym razem był taki, a nie inny splot wydarzeń. Wiemy, co musimy poprawić, ale nie można robić nerwowych ruchów, bo to nigdy w niczym nie pomaga - stwierdził Stolarski.
Po raz ostatni "Motorowcy" cieszyli się z wygranej 30 sierpnia. W następnej kolejce żółto-biało-niebiescy powalczą o poprawę swoich nastrojów na wyjeździe z Rakowem Częstochowa. Początek starcia pod Jasną Górą zaplanowano w niedzielę, 5 października o godzinie 14:45.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.