reklama
reklama

Polski Cukier AZS UMCS Lublin nie godzi się na hejt. "Stop mowie nienawiści"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: BL

Polski Cukier AZS UMCS Lublin nie godzi się na hejt. "Stop mowie nienawiści" - Zdjęcie główne

foto BL

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Lubelski zespół koszykarek notuje w ostatnich tygodniach rozczarowujące wyniki. Seria porażek sprawiła, że w Internecie pojawiło się wiele niepochlebnych komentarzy i postów na temat klubu i jego pracowników. Prezes Rafał Walczyk i trener Krzysztof Szewczyk przyznali na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że godzą się na krytykę, ale nie na kłamstwa oraz groźby.
reklama

Od 10 lat występujemy w najwyższej klasie rozgrywkowej. W tym czasie zdobyliśmy cztery trofea: Puchar Polski, srebrne i złote medale mistrzostw kraju oraz Superpuchar. Budowniczym tego sukcesu był trener, ale też zawodniczki czy sztaby szkoleniowe przez niego wybierane, nasi sponsorzy, partnerzy, rektorzy. Wszystkie te osoby de facto reprezentuję ja. Chciałbym podkreślić, że stanowczo sprzeciwiamy się temu, co pojawia się w przestrzeni publicznej. Liczymy się z tym i jesteśmy świadomi, że wyniki drużyny nie są zadowalające, zarówno dla kibiców, jak i dla nas. Dlatego każdego dnia działamy, by te rezultaty zmienić, drużyna prezentowała się lepiej w każdym meczu i na koniec sezonu cieszyć się z kolejnych sukcesów. Mówimy stop wszystkim groźbom, które otrzymujemy w prywatnych wiadomościach oraz kłamstwom pojawiającym się w naszych mediach społecznościowych, a także nieprawdziwym oświadczeniom. Nie ma naszej zgody na mowę nienawiści, hejtu i budowanie negatywnego wizerunku klubu. Nic złego się tak naprawdę nie dzieje. Sport to nie tylko wygrywanie, ale też trudne momenty, w których nie jesteśmy sami, tylko wszyscy. I to od nas zależy, jak to będzie wyglądać – powiedział na wstępie spotkania z dziennikarzami Rafał Walczyk.

Nikt nie obraża się na krytykę i jeśli jest uzasadniona, to nie mamy z nią problemu, ale ona musi być uczciwa i nie może się opierać na kłamstwach. Jeżeli ktoś nam powie, że ten zespół gra słabo i powinien prezentować się lepiej, to jest prawda. Jednak próby manipulowania faktami doprowadzają do tego, że po ukazaniu się pewnych publikacji w stronę naszą, czy naszych rodzin są kierowane groźby, to jest przegięcie – stwierdził Krzysztof Szewczyk.

Następnie szkoleniowiec dodał: – Mam duży żal do stowarzyszenia kibiców, które opublikowało post, który jest pełen kłamstw. Nie jest prawdą, że dysponujemy dwa razy większym budżetem, niż w zeszłym sezonie. Nie wiem, skąd ci ludzie mają takie wiadomości, ponieważ budżet na wynagrodzenia wzrósł o 15-20 procent. Przypominam, że jest inflacja, a zawodniczkom, które zostały w składzie po zdobyciu mistrzostwa, musieliśmy zasłużenie podwyższyć umowy. Takie są prawa rynku. Pojawił się także zarzut, że podpisaliśmy kontrakty z zawodniczkami, które cały poprzedni sezon nie grały, a wystarczy sprawdzić w Internecie, że było inaczej. Napisano także, że nie udało nam się przedłużyć umów z koszykarkami, które zdobyły mistrzostwo, a zostały tylko te, które już i tak miały ważne, dwuletnie kontrakty. To kłamstwo, bo one nie miały ważnych umów i te kontrakty były przedłużone. Takich malutkich kłamstewek, które narosły do czegoś, jest ogrom. Jeżeli stowarzyszenie teoretycznie wspierające klub robi coś takiego, to szkodzi, a nie pomaga. W tym tekście było kilka słów prawdy, chociażby na temat tego, że gramy słabo i nikt się na to nie obraża. Jednak jeśli manipuluje się faktami, a ludzie to czytają i pojawiają się groźby, to prowadzi do niebezpiecznych rzeczy. Jeżeli kibice, którzy jeżdżą na mecze, dwa miesiące temu nazywają prezesa i sztab najlepszymi w Polsce, a teraz określają nas jako "grabarzy żeńskiej koszykówki w Lublinie", to chyba coś nie jest w porządku. Jesteśmy w klubie dłużej, niż oni i pewne proporcje zostały w tym wszystkim zachwiane. Jeżeli stowarzyszenie przed klubem ogłasza kontrakt Veronici Burton i oskarża klub o oszustwo, pisząc, że podpisaliśmy kontrakt przed zrobieniem testów medycznych, to jest wprowadzanie opinii publicznej w błąd i doprowadzanie do nagonki. Nie wiem, czy ci ludzie zdają sobie sprawę, że dla 90 procent osób rzeczy czytane w sieci są prawdą. Nikt nie sprawdza faktów, a to jest kłamstwo na kłamstwie.

W dalszym ciągu konferencji trener Szewczyk wytłumaczył, jak w skrócie od lat wygląda budowa składów na poszczególne sezony. – Tu nikt nie wydaje pieniędzy, których nie ma. Jak dysponujemy milionem złotych, to nie wydajemy 1 200 000 zł. Nie ma co ukrywać, że to nie jest największy budżet w Polsce. Chcąc osiągać sukcesy, próbujemy znaleźć zawodniczki, które mamy nadzieję, że będą grały lepiej, niż wskazywałaby ich wartość rynkowa. Dzięki temu osiągnęliśmy wspomniane cztery sukcesy w historii klubu. To jest obarczone dużym ryzykiem i do tej pory trafialiśmy z transferami. W tym roku też tak zbudowaliśmy skład, ale nie wszystkie ruchy się sprawdziły. Gramy trochę gorzej, ale w dalszym ciągu ten sezon nie jest stracony. Podjęliśmy kroki, by zespół grał jak najlepiej i o coś. Przyszła Veronica Burton, zastąpiła Shylę Heal. Miejmy nadzieję, że kolejna nowa zawodniczka dziś lub jutro będzie w Lublinie. Wtedy skład będzie zamknięty do końca sezonu. Były problemy z Reką Bernath, która odniosła kontuzję na przedsezonowym turnieju w Toruniu. Podjęliśmy decyzję o tym, że zakończymy tę współpracę, bo nie rokowała ona na tyle, o co chcemy grać. Gdybyśmy chcieli walczyć o piąte-szóste miejsce, to nie robilibyśmy zmian. Chcąc zachować realne szanse walki o medale, musieliśmy dokonać zmian. Nazywanie nas "grabarzami" i "niszczącymi mistrza Polski" nie jest fair. Gdybyśmy podchodzili do naszej pracy na zasadzie "mamy budżet na piąte miejsce i je właśnie zajmujemy", to nigdy nie osiągnęlibyśmy żadnego sukcesu – podkreślił.

Budżet, tak jak wspomnieliśmy, faktycznie wzrósł. Duża w tym zasługa samorządu, jak i naszych sponsorów, za co serdecznie dziękujemy. Wystarczy jednak przejść się po hali, by zobaczyć, że na samym obiekcie doszło do dużych modernizacji, zainicjowanych przez klub. Chodzi zarówno o oświetlenie, jak i parkiet, które musiały być dostosowane do wymogów Euroligi. Oczywiście nie umniejszamy w tym roli Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, który nam pomógł. Chylę czoła przed pracownikami hali, jak i prezesami, którzy umożliwili nam przeprowadzenie modernizacji, tak byśmy mogli sobie wzajemnie pomóc i by żadna ze stron nie występowała w roli sponsora. Było przed nami także dużo wyzwań organizacyjnych, a mam wrażenie, że nikt o tym nie wspomina. Faktycznie w naszym kierunku pojawiały się groźby. Jeżeli dojdzie do jakichkolwiek kolejnych, to będziemy to zgłaszać odpowiednim organom. A docierało to do nas w wiadomościach prywatnych, często telefonach, bo one nie są tajne – uzupełnił Walczyk.

Natomiast trener Szewczyk został zapytany o to, czy zdrowie zawodniczek grających w ostatnim czasie na własną prośbę nie jest narażane. – Jeżeli ryzyko poważniejszych kontuzji jest za duże, to dziewczyny nie grają, tak jak to się stało z Magdą Ziętarą w przypadku środowego meczu Euroligi. Możemy odstawić na ławkę zawodniczki z mikrourazami, ale wtedy gralibyśmy praktycznie pierwszoligowym zespołem w rozgrywkach międzynarodowych. Nie wiem, czy byłaby to dobra reklama koszykówki i samych dziewczyn, dla których nie byłoby to najlepsze doświadczenie. Staramy się do wszystkiego podchodzić racjonalnie – powiedział szkoleniowiec.

Z sali padło także pytanie, czy przedstawiciele klubu próbowali rozmawiać z osobami ze stowarzyszenia kibiców. – Tego, co się dzieje na naszym klubowym koncie w mediach społecznościowych po porażkach, nie ma w żadnym innym klubie w kobiecej ekstraklasie. To jest bagno. I to nie jest problem tylko tego sezonu, tylko powtarza się od lat, choć ostatnio jest nasilony. Lublin jest pod tym względem ewenementem. Nie wiem, dlaczego tak jest. Krytyka to normalna rzecz w sporcie i każdy ma do niej prawo. Jednak ciężko się racjonalnie odnieść do tego, co się dzieje w tych komentarzach. To już nie ma nic wspólnego ze sportem – twierdził Szewczyk. – Przyznam szczerze, że staram się nie czytać komentarzy po ostatnich meczach, ale reakcje ludzi, z którymi rozmawiałem sprawiają, że nie da się przejść obojętnie. My już odbyliśmy rozmowę z przedstawicielem kibiców. Mam nadzieję, że kwestia przyszłości jest w pewien sposób uregulowana. Każdy, kto przejrzy sobie nasze media społecznościowe, zobaczy, że udziela się tam wiele, tzw. "fejk kont". Wiem, że dla niektórych osób mówienie o problemach w mediach społecznościowych może być niezrozumiałe, ale dla nas jest to pierwsze medium komunikacji z kibicami. Dlatego o to dbamy i mówimy o zaistniałej sytuacji, bo doszło do niej po raz pierwszy. Bardzo negatywne emocje przełożyły się na spiralę pozasportową. To z czym ludzie do nas piszą i dzwonią, odbywa się w realnym świecie, ale wynika z internetowego. Chcemy dać jasny sygnał, że się na to nie godzimy. Możemy rozmawiać merytorycznie o sporcie, czy budżecie. Chętnie odpowiem na każde pytania. Jeśli ktoś nie chce się wypowiadać pod swoim nazwiskiem, a jedynie chce nas obrażać, to nie będę mu tego zabraniał. Są konta, które od dłuższego czasu śledzimy i one nawet po zdobyciu mistrzostwa Polski nie były zadowolone. Jednak jako klub akademicki, który działa nie tylko w sporcie wyczynowym, ale też reprezentuje pewną grupę młodych ludzi, musimy mówić, że tak nie wolno. W ostatnim czasie dostaliśmy, chociażby informację, że jeżeli nie podejmiemy pewnych działań, to zrobią nam w klubie jesień średniowiecza. Były groźby, że zostaniemy podani na policję czy innego rodzaju organy. Otrzymywaliśmy głuche telefony. To są tego typu zachowania, które możemy z jednej strony traktować żartobliwie, ale słyszy się wiele różnych rzeczy w przestrzeni publicznej na temat sytuacji, do których dochodzi w Polsce. Dlatego postanowiliśmy zareagować o wiele wcześniej. Od razu też zaznaczam, że wszystkie kłamstwa, które będą się pojawiać w przestrzeni mediów społecznościowych, będziemy usuwać. Do tej pory tego nie robiliśmy, ale nie pozwolimy szerzyć nieprawdy na temat tego, co robimy. Wiemy, że z zawodniczkami kibice też się kontaktowali. Wiadomości w mediach społecznościowych pojawiały się w stosunku do ludzi pracujących w klubie, przy organizacji meczów, do naszej ochrony – wyznał natomiast Walczyk.

Receptą na poprawę klimatu wokół klubu jest powrót na zwycięską ścieżkę. W najbliższą niedzielę koszykarki zmierzą się na własnym parkiecie z warszawską Polonią. Akademiczki bardzo chcą przerwać serię porażek, która aktualnie wynosi sześć kolejnych spotkań. – Mamy nadzieje, że jeśli nie uda nam się zagrać w pełnym składzie, to dodatkowo do rotacji dojdą dwie dziewczyny. Jedna z nich to nowa zawodniczka, która miała grać w Izraelu i z wiadomych względów jej kontrakt nie doszedł do skutku, więc była wolna na rynku. Chciałbym przy tym dodać, że czytamy propozycje kibiców co do transferów i nie raz są one zupełnie z kosmosu. Jesteśmy klubem z Lublina, który dysponuje ograniczonym budżetem. Jeżeli możemy zaoferować koszykarce złotówkę, a ona chce 6 zł, to pola do dyskusji nie ma. Trzeba zejść na ziemię. Kontraktujemy takie zawodniczki, na jakie nas stać. Jeśli chodzi o mecz z Polonią, to chcemy zaprezentować się tak, jak w środę w Eurolidze. Rywal jest nieobliczalny i stawia na dosyć agresywną, szybką koszykówkę, opartą na rzutach trzypunktowych i grze jeden na jeden – wyjaśnił trener mistrzyń Polski.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama