Orzechy nadają się wtedy, kiedy w środku są galaretowate, z ledwie zarysowaną skorupką. Najlepsze pochodzą ze starych, tradycyjnych drzew, odmiany wielkoowocowe nie mają żadnego smaku.
Orzechy kroimy cieniutko. Pamiętajmy o założeniu gumowych rękawic, bo inaczej rąk nie domyjemy. Dwadzieścia sztuk wystarczy nam na litr napitku. Plasterki układamy w słoju i zalewamy 70-procentowym alkoholem. Odstawiamy na miesiąc albo i dłużej. Po zlaniu płynu dzielę go zwykle na dwie porcje. Pół litra odstawiam jako lek na żołądek - okropnie gorzki ten napitek, pity łyżeczką potrafi zbawiennie zadziałać w razie wszelkich niedyspozycji gastrycznych. Jako specjalista od popełniania osobiście efektownych błędów dietetycznych gwarantuję, że jest to sposób i lek zupełnie niezawodny.
Z całej reszty powstanie zaś napój znacznie smaczniejszy i również mający wartość terapeutyczną: znakomicie leczy rany duszy, a niekiedy ich powstaniu zapobiega. Do roboty! Pozostałe w słoju orzechy zalewamy rozpuszczonym w niewielkiej ilości wody miodem, najlepiej akacjowym albo lipowym. Jeśli lubimy, dodajemy też odrobinę wanilii, goździków i ziarnko kardamonu. Czekamy dwa tygodnie, zlewamy powstały syrop i łączymy z nalewem alkoholowym. Powoli, ostrożnie, smakując, żeby osiągnąć smak i moc taką, jaka nam odpowiada - bo jeśli chcemy trunek byle jaki, to możemy iść do monopolowego. To taki sklep dla próżniaków, co sami ani bimbru, ani nalewki...
Później zaś najtrudniejsze: czekamy 3 miesiące... Na stół podajemy w karafce, najlepiej na apetyt przed obiadem.
Zbigniew Smółko
Więcej przepisów znajdziesz ( TUTAJ)
Zobacz również: Przepisy Czytelników
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.