Pierś z kaczki jest bardzo wdzięcznym produktem: roboty przy niej tyle, co kot napłakał, zepsuć po drodze nie ma czego, a otrzymujemy efektowne danie, które śmiało możemy przygotować nawet na bardziej uroczysty obiad. Ba, nawet na kolację!
dwie piersi kacze
marynata:
sok z pomarańczy
sos sojowy
łyżka miodu rzepakowego
suszony czosnek
papryczka chilli
rozmaryn albo inne zioła
do smażenia:
łyżka oleju, łyżka masła albo tłuszcz gęsi
do duszenia:
sok z pomarańczy, sos sojowy, kieliszek brandy
jedna pomarańcza dla dekoracji
Na jednego biesiadnika liczymy cały jeden filet - w trakcie obróbki znacznie zmniejszy rozmiary. Myjemy w zimnej wodzie, wycieramy do sucha ręcznikiem papierowym. Skórę nacinamy ostrym nożem w kratkę o gęstości ok. 2 cm. To ważne: jest znacznie grubsza niż np. u kurczaka i inaczej nie przepuści smaków do środka.
Teraz przygotowujemy marynatę. Na pewno będziemy potrzebować świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy. Jest znacznie lepszy niż wszelkie sztucznie utrwalone z kartonu. Z reguły wybieram dość młode, bo słodycz naszej kaczce zapewni łyżka albo dwie miodu. Słoności doda sos sojowy - pamiętamy, że jasny jest bardziej słony, ciemny wnosi zaś esencjonalność i trochę słodyczy. Teraz dodatki: na pewno czosnek, nieco pikantnej chilli, jakieś zioła: może to być tymianek, może kolendra (wtedy nasze danie skręci w stronę bardziej orientalną), ja zaś uwielbiam dodatek rozmarynu.
Taką miksturą nacieramy mocno mięso i zostawiamy je w lodówce co najmniej na kilka godzin, a najlepiej na całą noc.
Po wyjęciu z lodówki pozwalamy piersi osiągnąć temperaturę pokojową i zaczynamy od smażenia. Na patelni dość mocno rozgrzewamy tłuszcz. Najlepiej jeśli to będzie gęsi smalec, ale ostatecznie możemy zastąpić go olejem słonecznikowym z dobrą łyżką masła. Filet kładziemy skórą do dołu, żeby wytopił się tłuszcz. Kiedy po dwóch, trzech minutach złapie złoty kolor, odwracamy na drugą stronę i smażymy kolejne trzy minuty.
I teraz kluczowy moment. Jedyne niebezpieczeństwo, jakie na nas czyha, to wysuszenie mięsa. Zmniejszamy ogień (u mnie jest to ustawienie kuchenki 3/10) i zaczynamy pierś powoli dusić. W trakcie możemy podlewać ją sokiem, obkładać kawałkami pomarańczy, sosem sojowym, a nawet pokusić się o wlanie na patelnię kieliszka brandy: chcemy, żeby pod przykrywą dalej sporo się działo. Mięso co kwadrans obracamy na drugą stronę: soki powinny krążyć i być rozłożone równomiernie.
Po godzinie zdejmujemy piersi z patelni i przed podaniem pozwalamy odpocząć przez 10 minut. Na wydaniu obkładamy filecikami z pomarańczy i ziołami. Podać możemy praktycznie ze wszystkim: ryżem, świeżą pszenną bułeczką, ja zaś najchętniej do tego dość egzotycznego zestawu dodaję element lokalny i tradycyjny: nic tak nie "pije" wspaniałego sosu, jak poczciwe kluski śląskie...Zbigniew Smółko
Więcej przepisów znajdziesz ( TUTAJ)
Zobacz również: Przepisy Czytelników
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.