Poznali się w czerwcu, w sierpniu byli małżeństwem. Było jedno "ale"
Przemysław J. poznał swoją partnerkę w czerwcu ub.r.
- Poznaliśmy się na Placu Wolności. Skarżyła się, że partner się nad nią znęca. Tego samego dnia zaczęliśmy być ze sobą. Po trzech tygodniach podjęliśmy decyzję o tym, że weźmiemy ślub. 1 sierpnia zamieszkaliśmy razem, 17 sierpnia wzięliśmy ślub - opisywał w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Lublinie sam zainteresowany.
Kobieta utrzymywała jednak kontakt z byłym partnerem, z którym miała dziecko, spotykała się z nim. To bardzo denerwowało 32-latka.
- Domyślałem się, że jest w związku z byłym, bo znikała co sobotę - wyjaśnił Przemysław J.
Między małżonkami dochodziło do kłótni, wielokrotnie interweniowała policja, którą wzywała partnerka oskarżonego.
Rozpoznał żonę po głosie
17 lipca br. kobieta pojechała z córką i byłym partnerem nad Zalew Zemborzycki, by spędzić tam noc pod namiotem. Gdy zorientował się, że żona nie wróciła na noc i dowiedział, że pojechała z byłym pod namiot, Przemysław J. wpadł w furię. Około godz. 6 rano pojechał autobusem nad Zalew. 32-latek szybko znalazł swoją żonę, bo rozpoznał ją po głosie. Rozpiął zamek namiotu.
- Pierwsze, co zrobiłem, to zerwałem z nich kołdrę. Wściekłem się, uderzyłem go pięścią w twarz. Córka żony wybiegła z krzykiem, uderzyłem go może jeszcze dwa, trzy razy, ale gdy żona zaczęła go osłaniać swoim ciałem, odpuściłem - wspominał w poniedziałek oskarżony.
Nóż i kołek
Według ustaleń śledczych Przemysław J. w ręku miał nóż i kołek drewniany oraz miał krzyczeć do zaatakowanego groźby pozbawienia życia. 32-latek miał rzucić się na pokrzywdzonego i przystawić mu nóż do szyi. Po tym, jak nóż miał mu zostać wyrwany, zdaniem śledczych, Przemysław J. miał okładać byłego swojej żony kołkiem, wykrzykując wulgarnie groźby pozbawienia życia.
- Może i coś w złości powiedziałem, pod wpływem emocji, ale tego nie pamiętam. Wyszłem z namiotu. Zaraz za mną wyszła Monika. "Do czego doprowadziłaś?!", zapytałem ją - opowiadał w sądzie oskarżony, jednocześnie zarzekał, że nie był uzbrojony w nóż czy drewniany kołek. - Byłem trzeźwiutki, bo na godz. 7 miałem do pracy. A pracuję na wysokości - zastrzegł.
"Ty ku..., zabiję cię"
Gdy Przemysław J. wszedł do namiotu, para była w szoku.
- Wszedł do namiotu na czworaka, rzucił się na mnie. Okładał mnie po głowie. Zasłaniałem się rękami. Partnerka zasłoniła mnie ciałem, pamiętam dalej tylko krzyk córki. Krew leciała mi z nosa, miałem ranę ciętą ucha. Chyba mu wyrwałem nóż, skoro byłem pokaleczomy na dłoni, nie pamiętam tego dokładnie. Kołek zobaczyłem dopiero pod namiotem - powiedział w sądzie pokrzywdzony.
- Myślałam, że to bandyci. Najpierw zobaczyłam nóż, a po chwili, że to Przemek. W prawej ręce miał nóż, nie wiem, czy kołek miał w drugiej, czy był koło niego. Przyłożył partnerowi nóż do szyi. Powiedział: "Ty ku..., zabiję cię". Nie wiem, jak partner mu ten nóż wyrwał. Przemek zaczął tłuc partnera - relacjonowała żona oskarzonego podczas rozprawy.
Zasnął w fotelu
Po policję zadzwonili świadkowie zdarzenia, wtedy Przemysław J. oddalił się z miejsca zdarzenia. Poszedł do znajomego.
- Dopiero wtedy napiłem się alkoholu. Przysnąłem w fotelu, a jak się obudziłem, to policja była już w mieszkaniu - wspomina oskarżony.
Przemysław J. nie przyznaje się do zarzutu usiłowania zabójstwa, a jedynie uderzenia pięścią w twarz partnera swojej żony. W przeszłości był wielokrotnie karany za przestępstwa przeciwko mieniu. Para jest w trakcie rozwodu.
- Dowiedziałem się o pozwie rozwodowym dopiero z aktu oskarżenia - przyznał 32-latek w sądzie.
Za usiłowanie zabójstwa grozi od ośmiu do 15 lat, 25 lat pozbawienia wolności lub nawet dożywocie.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.