reklama
reklama

Lublin: Lekarze pomogli dwóm pacjentom z rakiem nerki. Zamiast operacji były małoinwazyjne zabiegi

Opublikowano:
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Lublina W jednym z lubelskich szpitali przeprowadzono pierwsze zabiegi krioablacji raka nerki. To małoinwazyjna metoda leczenia.
reklama

W Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym Nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie odbyły się pierwsze zabiegi krioablacji raka nerki. To nowy, małoinwazyjny kierunek leczenia.

- Jeszcze do niedawna dla chorych z niewielkim guzem nerki (poniżej 4 cm), którzy nie kwalifikowali się do operacji oszczędzającej, czyli wycięcia guza z marginesem zdrowej tkanki, nie istniała żadna alternatywa. Mowa w głównej mierze o pacjentach z istotną współchorobowością lub z innymi przeciwskazaniami do klasycznych metod operacyjnych - informuje szpital. - Radiologia zabiegowa, a w szczególności jej gałąź w postaci onkologii zabiegowej, to dynamicznie rozwijająca się dziedzina medycyny. Ramię w ramię z urologią stawiły czoła wyzwaniu XXI wieku, jakim jest minimalizacja inwazyjności zabiegów, a co za tym idzie zmniejszenie ilości powikłań, krótszy pobyt w szpitalu i szybsza rekonwalescencja pacjentów. 

Szpital wyjaśnia, że krioablacja jest najmniej inwazyjną metodą usuwania małych guzów nerki. Metoda nie polega na wycięciu guza, ale jego zniszczeniu. Taki zabieg wykonuje się bez otwierania jamy brzusznej. Lekarze nakłuwają guz przez skórę za pomocą specjalnej igły, na końcu której wytwarzana jest temperatura sięgająca minus 190 stopni Celsjusza. Powikłania po krioablacji występują znacznie rzadziej niż w przypadku klasycznych operacji. Zabieg krioablacji może być preferowaną metodą leczenia u pacjentów starszych, obciążonych oraz tych, u których istnieje duże ryzyko istotnej klinicznie progresji przewlekłej choroby nerek w związku z klasyczną operacją. Kolejną grupą są chorzy, u których istnieją przesłanki, że klasyczny zabieg operacyjny mógłby być trudny technicznie, np. z uwagi na wcześniej przebyte operacje.

W Polsce niewiele ośrodków wykonuje procedurę krioablacji raka nerki. W sobotę (18 listopada) zabieg przeprowadzono u dwóch pacjentów SPSK Nr 4 w Lublinie. 52-letni Artur Chudziak urodził się bez jednej nerki. Brak wykształcenia się tego narządu nazywa się agenezją. Natomiast w jedynej funkcjonującej nerce wykryto guza. 

- Standardowa operacja mogłaby się wiązać z usunięciem jedynej funkcjonującej nerki, a takiego ryzyka nie chciałem podejmować. Do szpitala przy ul. Jaczewskiego przyjechałem ze Stalowej Woli. Lublin był najbliższym miastem, w którym mogłem mieć wykonany zabieg krioablacji. Odbył się on w znieczuleniu miejscowym, przy mojej pełnej świadomości. Nad moim komfortem czuwał lekarz anestezjolog. Całość trwała ok. godzinę. Teraz czuję się świetnie. Zaledwie cztery godziny po zabiegu wstałem i poszedłem do łazienki. Na drugi dzień chodziłem i normalnie jadłem - mówi pacjent.

Guz był położony głęboko w miąższu nerki. Standardowa operacja wiązałaby się z ryzykiem utraty całego narządu.

Kolejny pacjent, u którego przeprowadzono zabieg, to 56-latek, który miał dwa guzy prawej nerki znajdujące się w górnym i dolnym biegunie, a dodatkowo był po operacyjnym usunięciu guza lewej nerki w innym ośrodku. Z racji swoich doświadczeń preferował leczenie małoinwazyjne.

Zabieg krioablacji może być wykonany z wykorzystaniem kriosond śródoperacyjnych pod kontrolą obrazu laparoskopowego lub torakoskopowego, a także przezskórnie pod kontrolą USG lub tomografii komputerowej, co gwarantuje wysoką precyzję umieszczenia igły. Tomografia pozwala na to, aby zabieg przebiegł bezpiecznie, a w przypadku krwawienia radiolodzy interwencyjni mogą natychmiastowo wykonać embolizację uszkodzonych naczyń. Z tego względu konieczna jest dobra współpraca urologów,  radiologów i anestezjologów w wykonywaniu procedury.

Oba zabiegi przeprowadził zespołu, w skład którego weszli: dr hab. Krzysztof Pyra, prof. Uniwersytetu Medycznego, dr med. Maciej Szmygin, lek. med. Łukasz Światłowski, instrumentariuszki mgr Izabela Staszek, mgr Katarzyna Hać z Zakładu Radiologii Zabiegowej i Neuroradiologii SPSK Nr 4 w Lublinie, lek. Paweł Buraczyński i lek. Michał Godzisz z Klinicznego Oddziału Urologii i Onkologii  Urologicznej SPSK Nr 4, lek. Wiesław Sochocki i pielęgniarz Leszek Chomicki z Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK Nr 4 w Lublinie, technicy rtg Marcelina Wilk i Andrzej Janczylik z Zakładu Radiologii i Medycyny Nuklearnej, proktor z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, radiolog zabiegowy dr hab. Maciej Guziński, który czuwał nad całością. Dr Guziński był wcześniej związany z lubelskim ośrodkiem. Przygodę z radiologią zabiegową rozpoczynał pod okiem byłej kierowniczki Zakładu Radiologii Zabiegowej i Neuroradiologii SPSK Nr 4 w Lublin, prof. dr hab. Małgorzaty Szczerbo-Trojanowskiej.

- Nowy kierunek leczenia raka nerki istnieje dzięki możliwościom, jakie daje radiologia zabiegowa. Jest to niezwykle prężnie rozwijająca się dziedziną medycyny. W Polsce szczególnie duży nacisk kładzie się na rozwój onkologii zabiegowej. Chcemy, aby ten rozwój obejmował także nasz szpital, stąd m.in. krioablacje, które w tym roku zostały objęte refundacją NFZ. Tego typu nowoczesne, małoinwazyjne metody chcemy wprowadzać z myślą o naszych pacjentach. Gwarantują one większe bezpieczeństwo, mniejszą możliwość powikłań, a po zabiegu także szybszy powrót do normalnego funkcjonowania - tłumaczy dr hab. Krzysztof Pyra, radiolog, który wspólnie z dr Buraczyńskim zainicjował przedsięwzięcie. 

- Najpierw pod kontrolą USG odnajdujemy zmianę w nerce, po czym nakłuwamy ją igłami służącymi do krioablacji. Kontrolnie wykonywana jest tomografia komputerowa bez kontrastu pozwalająca sprawdzić precyzyjność położenia igieł. W momencie, gdy stwierdzimy, że jest ona poprawna, rozpoczynamy krioablację. Temperatura w strefie krioablacji sięga minus 40 stopni dzięki wykorzystaniu zamrożonego gazu szlachetnego – argonu. Powstaje tzw. „kula lodu”, której formowanie możemy kontrolować stale dzięki tomografii. Samo zamrażanie guza trwa ok. pół godziny. Po zakończonym zabiegu wykonywana jest kontrolna tomografia. Pozwala ona stwierdzić, czy nie doszło do krwawienia. Po dobie obserwacji w szpitalu pacjent może być wypisany do domu - mówi urolog lek. Paweł Buraczyński z Klinicznego Oddziału Urologii i Onkologii Urologicznej SPSK Nr 4 w Lublinie.

W Polsce odnotowuje się ok. 5 tys. przypadków raka nerkowokomórkowego rocznie. W ostatnich latach obserwowany jest znaczny wzrost liczby chorych, co ma związek z większą niż dawniej liczbą wykonywanych badań obrazowych oraz wydłużeniem życia społeczeństwa.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama