Do tragedii doszło 26 kwietnia br. na lubelskim deptaku. Około godz. 8.00 urzędniczka, mieszkanka Lublina, w ramach obowiązków służbowych zmierzała do Wydziału Budżetu i Księgowości Urzędu Miasta. 47-latka szła w kierunku Bramy Krakowskiej. Chwilę wcześniej rozładunek towaru do jednej z pobliskich restauracji zakończył Filip K. wraz ze swoim współpracownikiem. Kierowca postanowił, że wycofa autem w kierunku ul. Wróblewskiego, którą wcześniej wjechał na deptak.
Gdy 25-latek, mieszkaniec powiatu lubelskiego, wykonywał manewr cofania, za prowadzonym przez niego dostawczym iveco znalazła się pokrzywdzona. Tył auta uderzył w plecy idącej w tym samym kierunku kobiety. Śledczy ustalili, że 47-latka upadła na bruk, po czym znalazła się pod spodem auta. Filip K. miał się zatrzymać dopiero, gdy usłyszał krzyki świadków. Wtedy ruszył autem i przejechał kilka metrów do przodu. Wówczas zorientował się, co się stało.
47-latka doznała licznych obrażeń, przede wszystkim klatki piersiowej. Pomimo reanimacji zmarła po przewiezieniu do szpitala, w wyniku krwotoku wewnętrznego.
Filip K. w momencie zdarzenia był trzeźwy. Jak czytamy w akcie oskarżenia, we krwi kierowcy ujawniono obecność substancji psychotropowej typu THC.
"Świadczącej o tym, że kierując pojazdem znajdował się po użyciu w/w substancji. W tym zakresie wyłączono materiały do przeprowadzenia postępowania w sprawie o wykroczenia" - brzmi treść dokumentu sporządzonego przez prokuratora.
Kontrola wykazała, że auto było przeciążone - ważyło 5,6 tony, podczas gdy jego dopuszczalna masa całkowita wynosiła 3,5 tony.
Filip K. przyznał się do zarzuconego mu czynu - spowodowania wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym. 25-latek wyjaśnił, że tego dnia jeździł innym niż zazwyczaj samochodem, który nie był wyposażony w sygnał dźwiękowy przy cofaniu. Nie mógł wyjechać z deptaka przodem, bo wyjazd od strony ul. Staszica zastawiały mu inne pojazdy dostawcze, a zawracanie utrudniały ogródki restauracyjne. Przyznał, że nie przyszło mu do głowy, by poprosić towarzyszącego mu współpracownika o pomoc przy cofaniu, jak też miał do niego mało zaufania.
Podczas przesłuchania przekonywał, że był skoncentrowany, patrzył w lusterka, przyciszył radio, a gdy usłyszał krzyk, zatrzymał pojazd i odruchowo ruszył do przodu, bo myślał, że uderzył w śmietnik lub latarnię. Podkreślał, że udzielał pokrzywdzonej pierwszej pomocy. Dodał, że bardzo żałuje tego, co się stało i chciałby przeprosić rodzinę pokrzywdzonej.
Sprawę rozstrzygnie Sąd Rejonowy Lublin-Zachód w Lublinie. Za spowodowanie wypadku komunikacyjnego ze skutkiem śmiertelnym grozi kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.