reklama
reklama

Kraj: Zakonnik odpowie za lata przestępstw. Jego wspólnotę porównuje się do sekty

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Pixabay - zdjęcie ilustracyjne

Kraj: Zakonnik odpowie za lata przestępstw. Jego wspólnotę porównuje się do sekty - Zdjęcie główne

Zakonnik odpowie za lata przestępstw. Jego wspólnotę porównuje się do sekty | foto Pixabay - zdjęcie ilustracyjne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Lublina Wykorzystywanie seksualne, przemoc, manipulacje - to wszystko zarzuca się zakonnikowi Pawłowi M., którego działania porównywane są do sekty. Duchowny był jednak chroniony przez wiele lat przez swojego przełożonego - o. Macieja Ziębę i w ramach kary Paweł M. musiał np. tylko pracować w lubelskim hospicjum. Całą sprawę opisano w specjalnym raporcie.
reklama

Sprawiedliwość dla pokrzywdzonych

Specjalnie powołana komisja zbadała działania dominikanina Pawła M. oraz reakcji Instytucji Prowincji w jego sprawie. Wyniki przedstawiono w trakcie konferencji prasowej zorganizowanej przez Katolicką Agencję Informacyjną. Komisji przewodniczy Tomasz Terlikowski - dziennikarz i publicysta katolicki.

- To nie jest raport przeciwko komuś. Po pierwsze, oddaje sprawiedliwość pokrzywdzonym - mówił w trakcie konferencji prasowej, Tomasz Terlikowski.

W streszczeniu raportu można przeczytać, że zakonnik przed ponad dwudziestu laty we wspólnotach, których był duszpasterzem, dopuścił się "straszliwych niegodziwości".

- Niepokój budziły opisy pobić, do jakich dochodziło podczas modlitw wspólnotowych prowadzonych przez niego. Jeszcze bardziej przerażająca była dla wielu informacja o wielokrotnym wykorzystaniu seksualnym kilku kobiet w ramach prowadzonego przez Pawła M. kierownictwa duchowego - napisano w streszczeniu.

Dalej można przeczytać, że jedna z pokrzywdzonych – zakonnica, wobec której dominikanin wielokrotnie naruszył granicę intymności, zgłosiła do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. W przypadku pozostałych pokrzywdzonych wydawało się to niemożliwe ze względu na upływ czasu i przedawnienie. - Inaczej niż w wielu innych sprawach, które za przedmiot mają wykorzystanie seksualne przez duchownych osób nieletnich, Paweł M. krzywdził osoby dorosłe, które traktowały go jako swego przewodnika duchowego - czytamy w opracowaniu.

Komisja ustaliła, że w trakcie formacji zakonnej oraz od początku pracy duszpasterskiej Pawła M. można było zaobserwować niepokojące zjawiska związane z jego nieprawidłową osobowością i zdumiewającymi przejawami religijności.

- Swoje pragnienia kierował w stronę nadzwyczajnych przeżyć religijnych o charakterze mistycznym. Jednocześnie chciał być przewodnikiem innych ludzi na drodze do osiągania tego typu doświadczeń. Pod wpływem praktyk religijnych o charakterze charyzmatycznym stopniowo ujawniały się w działalności i osobowości Pawła M. rysy coraz bardziej niepokojące. Ze strony zakonu dominikańskiego nie było na to odpowiedniej reakcji. Skutki okazały się dramatyczne. Zakonnik dopuścił się ogromnych krzywd względem wielu osób, z którymi zetknął się w pracy duszpasterskiej - napisano w streszczeniu.

Zakonnika fascynowały aspekty demonologiczne. Komisja napisała, że skrajna demonizacja rzeczywistości, wzmocniona modnymi w latach 90. ubiegłego wieku lekturami na temat tzw. modlitwy uwolnienia od wpływów zła osobowego oraz praktyk egzorcyzmalnych, utwierdziła Pawła M. w przekonaniu o jego roli "terapeuty duchowego” wobec wiernych. Paweł M. uznał, że jego powołaniem jest stworzenie "nowej wspólnoty” i zgromadzenia zakonnego.

- Samo już dopuszczenie Pawła M. do święceń, pracy duszpasterskiej, sprawowania sakramentów, w tym sakramentu pokuty, i głoszenia Słowa Bożego, pozbawione odpowiedniej duchowej superwizji oraz kontroli intelektualnej, było błędem. W chwili podejmowania takiej decyzji zlekceważono ujawnione w początkowym okresie formacji wątpliwości co do osoby Pawła M. W późniejszym czasie decyzje w odniesieniu do zadań duszpasterskich zakonnika czy też o pozostawieniu go w zakonie oraz w stanie kapłańskim mimo ujawnionego zła, jakiego się dopuścił, wynikały z braku zrozumienia, a niekiedy nawet bagatelizacji problemów związanych z jego osobowością i krzywd wyrządzonych przez niego innym - czytamy w streszczeniu.

Sukcesy przysłoniły nieprawidłowości

Identyfikację nieprawidłowości w postępowaniu Pawła M. utrudniły jego sukcesy duszpasterskie, charyzma gromadząca setki ludzi na sprawowanej liturgii, zaangażowanie, oddanie i lojalność osób. Od samego początku zastrzeżenia do działalności Pawła M. były formułowane przez zakonników i wiernych, oraz kierowane do przełożonych.  Komisja poinformowała, że zainteresowanie nimi uległo radykalnemu osłabieniu po objęciu urzędu prowincjała przez o. Macieja Ziębę OP. Eksperci wyjaśniają, że w czasie, gdy dochodziło do najbardziej bulwersujących zdarzeń związanych z działalnością wspólnoty, której duszpasterzem był Paweł M., zaczęła już funkcjonować narzucona przez ówczesnego prowincjała kultura sukcesu. - Dominikanie cieszyli się niemałym prestiżem w społeczeństwie polskim, szczególnie w kręgach inteligencji. Dostrzegano w nich często jedną z najlepszych części Kościoła w naszym kraju. - czytamy w opracowaniu.

We wspólnocie prowadzonej przez Pawła M. dochodziło do psychomanipulacji, przemocy fizycznej oraz nadużyć seksualnych. - Wspólnota ta miała wszystkie cechy umożliwiające określenie jej mianem sekty - napisano w streszczeniu.

Dziwne rytuały

Komisja dodaje, że istnieją pisemne świadectwa kilku współbraci Pawła M., którzy opisali nieprawidłowości w posłudze zakonnika.

- Zauważono m.in niejasne zależności między Pawłem M. a członkami duszpasterstwa, opresyjne kierownictwo duchowe, rozpoznawanie powołania do stanu kapłańskiego i życia konsekrowanego z natychmiastowym wezwaniem do zerwania relacji z bliskimi, wielogodzinne modlitwy z wywieraniem psychicznej presji na ich uczestników, nieustanne tropienie przez zakonnika "nieczystości” u ludzi podlegających jego kierownictwu duchowemu, a także demonizowanie przez niego rzeczywistości, które przejawiało się np. w dziwnych rytuałach, takich jak palenie na klasztornym dziedzińcu sprzętów rzekomo zamieszkałych przez szatana - czytamy w strzeszczeniu.

Mimo to, przełożeni nie podjęli wysiłku, by zbadać aberracje teologiczne w postępowaniu Pawła M. Zakonnik był przekonany, że jest wyjątkowym reprezentantem Boga i, że jest w stanie upodobnić się do cierpiącego Chrystusa, że może wpływać na drogę zbawienia innych przez cierpienie własne i przez zadawanie cierpienia (także fizycznego bólu) innym.

- Na szczególnej pozycji Pawła M. oraz skrajnie nieadekwatnej bezpośredniej reakcji na ustalone nadużycia niewątpliwie zaważyła jego relacja osobista z o. Maciejem Ziębą OP, solidarność wewnętrzna związanego z nim środowiska współbraci i ich podporządkowanie osobie o. Macieja, jak również zlekceważenie przez ówczesnego prowincjała powagi zdarzeń. Od początku 1998 r. o. Maciej Zięba OP był informowany o karygodnych postępkach Pawła M. we wrocławskiej Wspólnocie św. Dominika. Dochodziły do niego sygnały o wielogodzinnych, czasami trwających do późna w nocy modlitwach. Zaniepokojeni członkowie rodzin oraz znajomi członków duszpasterstwa we Wrocławiu wskazywali na występowanie w grupie prowadzonej przez Pawła M. mentalności sekciarskiej - czytamy w opracowaniu.

W ramach kary m.in. praca w Lublinie

Osoby będące pod opieką zakonnika, coraz bardziej ograniczały kontakty z rodzinami oraz z przyjaciółmi spoza Wspólnoty. Niektóre z nich zaniedbywały studia i oddawały swoje oszczędności na rzecz mającej powstać, wymarzonej przez Pawła M., "nowej wspólnoty”. Mimo to do początków 2000 r. o. Maciej Zięba OP nie ukrócił działalności zakonnika we Wrocławiu. Stało się tak dopiero po przekazaniu mu kilku pisemnych świadectw członków Wspólnoty, którzy byli już świadomi krzywdy doświadczonej przez nich z powodu psychomanipulacji. Ówczesny prowincjał polskich dominikanów odwołał zakonnika z funkcji duszpasterza akademickiego we Wrocławiu.

- Już wiosną tamtego roku o. Maciej Zięba OP dowiedział również o wykorzystaniu seksualnym przez Pawła M. w ramach prowadzonego przez dominikanina "kierownictwa duchowego” czterech kobiet. Dostał też na piśmie informację o wielokrotnym zgwałceniu jednej z nich. Nie zlecił jednak w tej sprawie postępowania kanonicznego ani nie zgłosił zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa do prokuratury. Pawła M. spotkały jedynie ze strony o. Macieja Zięby OP „kary” o charakterze pokutnym: zakaz sprawowania sakramentów, kilkutygodniowy pobyt w klasztorze kamedułów na Bielanach w Krakowie oraz roczna praca w hospicjum w Lublinie - czytamy w streszczeniu.

Brak wsparcia i empatii

Komisja przyznaje, że stosunek ówczesnych władz zakonu do pokrzywdzonych był absolutnie niewłaściwy. Niektórym z pokrzywdzonych zaoferowano jedynie pokrycie kosztów psychoterapii, co pokrzywdzeni odebrali jako upokorzenie. Nie okazano im żadnych innych oznak empatii i wsparcia.

Tymczasem po upływie rocznego zakazu sprawowania sakramentów, od 2001 r. do końca prowincjalatu o. Macieja Zięby OP w 2006 r., Paweł M. wrócił do normalnej działalności kapłańskiej, czyli odprawiał Eucharystię, głosił Słowo Boże, sprawował sakrament pokuty, ale nie otrzymał zadań związanych z prowadzeniem indywidualnego i grupowego duszpasterstwa. Paweł M. przez lata był poddawany ograniczeniom w sprawowaniu władzy święceń oraz kontaktach z ludźmi wyłącznie na podstawie uznaniowej decyzji prowincjałów, bez zastosowania właściwej podstawy prawnej i takiejże procedury.

- Nawet po zakończeniu prowincjalatu o. Macieja Zięby OP w 2006 r., aż do roku 2021, nie przeprowadzono żadnego postępowania kanonicznego w sprawie Pawła M., nie dano mu prawa do obrony, nigdy nie orzeczono wobec niego kar w rozumieniu Kodeksu prawa kanonicznego - napisano w strzeszczeniu. - Z czasem zaczęto ponownie doceniać gorliwość Pawła M. Z tego powodu akceptowano jego bardzo ograniczoną aktywność duszpasterską, którą kierowano głównie na pracę naukową (obrona doktoratu), pracę z chorymi i starszymi braćmi, obowiązki archiwalne i techniczne.

Dominikanie wydali oświadczenie na temat całego raportu.

- Raport ten ukazuje – w pełniejszej niż znana dotychczas postaci – ogrom zła, które popełnił Paweł M. Odsłania także błędy i zaniedbania oraz brak wrażliwości i zrozumienia ze strony wielu poszczególnych braci, władz oraz instytucji Zakonu. Przede wszystkim z całą jaskrawością dostrzegamy w nim opis fizycznego, psychicznego i duchowego cierpienia, niezrozumienia oraz osamotnienia osób pokrzywdzonych. Nie zostały one wysłuchane, a także nie otrzymały adekwatnej pomocy. Czasami doświadczały wręcz lekceważenia i przerzucania na nie odpowiedzialności lub współodpowiedzialności za to, co się stało - napisali duchowni. - Jesteśmy gotowi, by zadośćuczynić za popełnione zło, chcemy z determinacją szukać sposobów naprawy szkód i błędów, a nade wszystko chcemy nadal Wam służyć, zdając sobie sprawę – jak nigdy dotąd – że nie jesteśmy tego godni. Dlatego ośmielamy się prosić Was o modlitwę za wszystkich pokrzywdzonych.

Obecnie Paweł M. jest w areszcie. Trwa jego proces kanoniczny.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama