Zmarł 8-letni Kamil, który trafił do szpitala w ciężkim stanie. Okazało się, że został skatowany przez ojczyma, a matka nie reagowała. Lekarze stwierdzili, że bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi. Kiedy chłopiec trafił do szpitala, miał spalone włosy oraz był wychudzony, odwodniony i brudny. Walka o jego życie trwała 35 dni.
CZYTAJ TAKŻE: Nie żyje 8-letni Kamilek. Jego matka przyglądała się, jak katował go ojczym. Chłopiec przeżył horror
Do całej sprawy odniósł się Przemysław Czarnek - minister edukacji i nauki, który mówił o tym w Radiu ZET.
- Nie mam najmniejszej wątpliwości, że w pierwszej kolejności zawiniła patologiczna sytuacja w rodzinie. Dlaczego nie reagowali: najbliżsi, sąsiedzi, służby opieki nad rodziną, służby miejskie? Ja nie znam odpowiedzi - stwierdził Przemysław Czarnek, dodając, że szkoła spejcalna do której chodził 8-latek podlega prezydentowi miasta.
Minister dodał, że kuratorium oświaty miesiąc temu, kiedy sprawa wyszła na jaw, gdy zostało poinformowane przez media i dyrekcję, przeprowadziło kontrolę doraźną.
- Wynika z niej, że szkoła zachowała się w porządku - na wszystkie przejawy patologiczne reagowała, informowała służby miejskie opieki społecznej. Z protokołu kontroli wynika, że były dwie sytuacje w marcu, kiedy dziecko skarżyło się na ból ręki. Matka zabrała do lekarza, a następnego dnia przyprowadziła z ręką w gipsie - zaznaczył polityk. - Z protokołu kontroli wynika, że zachowanie dziecka było standardowe, nic się nie działo z dzieckiem. Dopiero w marcu tego roku i w kwietniu, kiedy matka zgłosiła, że dziecko się poparzyło. Dyrektor szkoły podlegającej prezydentowi Częstochowy zareagował - wyjaśniał Czarnek.
Szef resortu zaznaczył, że należy wyjaśnić dlaczego odpowiednie służby miejskie prezydenta Częstochowy nie reagowały tak, aby dziecko żyło. Podkreślił, że kurator oświaty nadzoruje oświatę, a nie rodzinę i nie zajmuje się patologią rodzinie. Zapytano został też, czy taka sytuacja nie skłania do rozważenia, czy nauczyciele nie powinni być odpowiednio przeszkoleni.
- Na litość boską, rozumiem emocje, ale to nie nauczyciele zmaltretowali Kamilka. (...). A być może trzeba zadbać o to, by wrócić do wartości rodziny, nie walczyć z rodziną, naprawiać rodzinę, odeprzeć atak na rodzinę. Bo pierwszym czynnikiem jest patologia rodziny. Dlaczego trwa atak na rodzinę? Dlaczego trwa atak na wartości chrześcijańskie? Dlaczego trwa atak na wartości, które rządzą społeczeństwem od wieków? Dlaczego jest zohydzanie religii? To odpowiedź na pytanie, a nie nauczyciele. Oni znakomicie pracują w szkołach specjalnych - twierdził.
Poza tym minister zwrócił się do dzieennikarza Radia ZET dlaczego ten "wiąże system edukacji z patologią w tej rodzinie? Wrażliwość jest absolutnie duża i jestem przekonany, że nauczyciele również ją okazywali".
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.