Tłukł inwalidę taboretem po głowie, groził SOK-iście śmiercią
Opublikowano:
Autor: Dominik Smagała
Przeczytaj również:
WiadomościPOW. LUBELSKI, POW. ŁUKOWSKI: Według śledczych 31-latek zadawał uderzenia taboretem i nożem niepełnosprawnemu, miał też grozić śmiercią pracownikowi Służby Ochrony Kolei w Łukowie oraz posiadać narkotyki. Marek O. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
Nie poprzestał na groźbach
Działanie
z zamiarem spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, znieważenie
funkcjonariusza publicznego i posiadanie amfetaminy - takie zarzuty
postawiono 31-latkowi urodzonemu w Warszawie, a nie posiadającemu
stałego miejsca zamieszkania. W Sądzie Okręgowym w Lublinie w minioną
środę, 31 lipca, rozpoczął się proces Marka O.W październiku
ub. r. mężczyzna miał znieważyć funkcjonariusza SOK na stacji w Łukowie i
grozić mu śmiercią. Jak ustalili śledczy, niespełna dwa miesiące
później mężczyzna nie poprzestał na groźbach. W Motyczu, w domu swojej
partnerki, pobił niepełnosprawnego ojca konkubiny przy użyciu taboretu i
stołowego noża. Tragedii udało się uniknąć, bo sąsiadka w porę
zadzwoniła po pogotowie i policję.
Mundurowi ujęli Marka O. W domu, w którym rozegrały się dramatyczne sceny, policjanci znaleźli też amfetaminę.
31-latek nie przyznał się do postawionych mu zarzutów.
Złapał pasażerkę za szyję
Jeden
z zarzutów dotyczy wydarzeń z 31 października ub. r. Pociągiem jadącym z
Warszawy do Lublina podróżował Marek O. W pociągu było mnóstwo
pasażerów, część z nich zajmowała miejsca w korytarzu, między
przedziałami. Z ustaleń śledczych wynika, że 31-latek zachowywał się
wulgarnie i arogancko wobec innych podróżnych, np. palił papierosy i
wypuszczał dym prosto w twarz jednej z pasażerek.
Ta zwróciła
mu uwagę, w odpowiedzi mężczyzna miał chwycić ją za szyję. Uwolnić się
jej z uścisku pomogli inni pasażerowie. Wezwano policję. Na dworcu w
kolejowym Łukowie na krnąbrnego podróżnego czekali już mundurowi z SOK i
policjanci. Mężczyzna został zatrzymany do wytrzeźwienia. Przy
legitymowaniu zdążył jednak znieważyć jednego z funkcjonariuszy SOK,
grożąc mu m.in. śmiercią.
Akcja jak z "Lśnienia"
Do
zdarzeń, które rozgrywały się w Motyczu, doszło 19 grudnia ub. r. Marek
O. przebywał wówczas w domu swojej partnerki, w którym oprócz niej
mieszkał także jej ojciec. Feralnego dnia mężczyźni spożywali alkohol. W
pewnym momencie 31-latek wpadł w szał, zarzucał bowiem kobiecie i jej
ojcu, że ci donieśli na niego na policję. Mężczyzna wybiegł z pokoju, po
czym wpadł do pomieszczenia z siekierą i zaczął rozbijać sprzęty.
Za
chwilę w domu w Motyczu rozegrały się sceny rodem z filmu "Lśnienie"
Stanleya Kubricka. Kobieta uciekła w popłochu do innego pokoju i
zamknęła drzwi na klucz, a Marek O. pobiegł za nią i zaczął dziabać
drzwi siekierą.
Rozbił sobie kieliszek na głowie i rzucił się na inwalidę
Ostatecznie
jednak od tego odstąpił, wrócił do pokoju w którym wcześniej trwała
libacja i... rozbił sobie kieliszek na głowie. Rozjuszony chwycił za
taboret i zaczął nim okładać po głowie ojca swojej konkubiny. Za chwilę
sięgnął po nóż stołowy i kontynuował uderzanie starszego mężczyzny po
głowie. Pokrzywdzony był bezbronny - nie mógł uciekać, bowiem amputowano
mu nogę i porusza się na wózku inwalidzkim.
Marek O.
odpuścił, gdy w oknie zobaczył swoją partnerkę, która zdołała wybiec z
domu. Ruszył za nią w pościg, ale kobieta zdołała dobiec do sąsiadki i
poprosić o wezwanie pomocy. Przybyli na miejsce zdarzenia policjanci
złapali 31-latka, a pogotowie zabrało pokrzywdzonego starszego mężczyznę
do szpitala. Doznał poważnych obrażeń, miał m.in. złamaną szczękę oraz
połamane kości jarzmową i łokciową.
Twierdzi, że nic nie pamięta
Napastnik
miał prawie półtora promila alkoholu we krwi oraz był pod wpływem
narkotyków i środka psychoaktywnego. Policjanci znaleźli,
najprawdopodobniej należące do niego, prawie 6 gramów amfetaminy oraz
klonazepam - silny lek psychotropowy.
Podczas przesłuchania
Marek O. nie przyznał się do postawionych mu zarzutów i odmówił
składania wyjaśnień, choć zaznaczył, że nic nie pamięta z 19 grudnia.
Oskarżony
został przebadany przez biegłych psychiatrów, którzy orzekli, że jest
poczytalny i miał zdolność do rozpoznania znaczenia swoich czynów.
Marek
O. ma wykształcenie podstawowe, dotychczas utrzymywał się z prac
dorywczych. W przeszłości był kilka razy karany za przestępstwa
przeciwko życiu, zdrowiu i mieniu. Kilka miesięcy przed zdarzeniami z
października i grudnia wyszedł z więzienia po odsiedzeniu prawie
półtorarocznego wyroku, więc działał w warunkach recydywy.
Polecane artykuły:
wróć na stronę główną
ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.
e-mail
hasło
Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE