Sukcesy w sporcie nie chronią przed depresją
Trwają igrzyska olimpijskie w Tokio. Oczy Amerykanów są zwrócone na fenomenalną 24-letnią Simone Biles, gimnastyczkę, 19-krotną mistrzynię świata i czterokrotną mistrzynię olimpijską. Kibice w Tokio oczekują co najmniej kilku złotych medali. Biles startuje w wieloboju drużynowym. Oddaje jeden niepewny i nieudany skok. Najpierw wycofuje się z drużynowej konkurencji, później informuje o całkowitej rezygnacji z igrzysk. Świat jest w szoku. A Biles mówi wprost – mentalne zdrowie jest najważniejsze, muszę zająć się sobą.
– Walczę ze swoimi demonami. Gdy wykonuję ćwiczenia, denerwuję się bardziej niż kiedyś. Przed zawodami nie mogę spać. Ciągle się trzęsę. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś takiego. Gdy oddaję skok, nie kontroluję w powietrzu, gdzie dokładnie się znajduję. To bardzo niebezpieczne. Prawda jest taka, że my, czołowi sportowcy, też jesteśmy zwykłymi ludźmi. Musimy chronić się, zamiast zawsze robić jak najlepiej to, czego oczekują od nas inni – mówiła 24-letnia Simone Biles po wycofaniu z igrzysk w Tokio.
Lekkoatletka przyznawała, że nie mówiłaby o swoim stanie tak odważnie, gdyby nie przetarcie szlaku przez Noami Osakę, czołową tenisistkę, która wycofała się z wielkoszlemowego turnieju Roland Garros. Osaka przyznała, że od kilku lat walczy z depresją i stanami lękowymi. Obie utalentowane kobiety później wróciły do sportu. To był ich największy triumf.
- Sukcesy i bardzo dobre wyniki w sporcie nie chronią przed depresją czy innymi chorobami bądź zaburzeniami psychicznymi, o czym świadczą przykłady sportowców z samego szczytu – mówi Tomasz Kurach, psycholog sportu i wykładowca akademicki, m.in. na Uniwersytecie SWPS w Sopocie. – My jako kibicie widzimy zaledwie krótki fragment działalności sportowej zawodnika – gdy staje do rywalizacji i odnosi sukces. Często zapominamy, że do tego sukcesu prowadzą lata wyrzeczeń, trudów fizycznych i psychicznych, rozłąki z rodziną i wiele momentów przegranych. To praca pod dużą presją, a jej wyniki są bardzo oddalone w czasie. Stąd potrzeba dużego samozaparcia, a także wyznaczania sobie celów pośrednich i szukania równowagi w życiu poza sportem.
O tym ostatnim dziś mówi się coraz więcej. Do lamusa odchodzi teoria, że aby osiągnąć sukces, trzeba odciąć się od świata i postawić wszystko na katorżniczy trening. Okazuje się bowiem, że koszty są zbyt wielkie. A czerwona lampka zapala się bardzo szybko, gdy zawodnik jest samotny, zmęczony i nie ma innych celów niż sportowe. Choć w systematycznym cyklu treningowym o równowadze pomiędzy sportem a życiem prywatnym i tak nie ma mowy, dziś sportowcy dbają o ten aspekt na tyle, na ile mogą.
– Nie da się bezustannie rozwijać, ulepszać i piąć w górę bez odpoczynku. Sygnałami ostrzegawczymi powinny być np. całkowita utrata radości z treningu, nieumiejętność odpowiedzenia na pytanie o sens i cel tego, co robię, a także nadmierne zmęczenie fizyczne. Wbrew nawykowo powtarzanym frazesom, wcale nie trzeba wtedy dać rady czy wziąć się w garść. Raczej trzeba się zatrzymać, sprawdzić swój stan i na nim przede wszystkim skupić. Może to oznaczać chwilowe zawieszenie kariery sportowej – wyjaśnia Tomasz Kurach.
Depresję należy traktować jak kontuzję
Lista sportowców, którzy zmagali się z depresją jest bardzo długa. Wielu z nich o swoich problemach opowiedziało dopiero po zakończeniu kariery. To m.in. tenisista Andre Agassi, piłkarz Gianluigi Buffon, narciarka Lindsey Vonn, tenisistka Serena Williams. Jedną z pierwszych polskich sportsmenek, które to zrobiły, była Justyna Kowalczyk, biegaczka narciarska. W wywiadzie udzielonym portalowi Sport.pl w 2014 r. wyjawiła m.in. że: poroniła dziecko, zdobyła medal olimpijski w Soczi psychicznie będąc na dnie, cierpiała na bezsenność i nie widziała sensu wstawiania z łóżka.
CZYTAJ TAKŻE: Coraz więcej dzieci i młodzieży zmaga się z depresją i zaburzeniami lękowymi. Jest telefon zaufania dla nich
– Żyjemy na świeczniku, wszyscy nas znają, jesteśmy uważani za herosów. Dla zwykłych ludzi niepojęte jest, że ten bohater, zazwyczaj uśmiechnięty przed kamerami, może mieć poważny problem. Na co dzień spotykamy się z ogromną presją. Ludzie śledzą każdy twój ruch. Takie drobne sprawy w trudnym momencie mogą dobić – mówiła Justyna Kowalczyk już w innym, późniejszym wywiadzie dla Tygodnika Sportowego.
Media i kibice nie mogli uwierzyć, że tak silna, zdyscyplinowana sportsmenka z wieloma tytułami może mieć depresję. Ta choroba wciąż była tematem tabu. Do dziś zresztą pojawiają się komentarze, że to fanaberie, bo przecież młodzi, utalentowani, bogaci, z sukcesami nie mogą cierpieć na depresję. Opinie i presja innych ludzi mogą utrudnić sięganie po pomoc. Wspominał o tym niedawno w wywiadzie dla telewizji ESPN 27-letni piłkarz Richarlison, napastnik Tottenhamu i reprezentacji Brazylii, wyznając, że w jego rodzinie ludzi korzystających z pomocy psychologa uznawano za szaleńców, więc sam długo miał opory przed zgłoszeniem się do specjalisty. Dziś przyznaje, że psychoterapeuta uratował mu życie.
– Świat się zmienił. Coraz więcej mówimy dziś przecież o zdrowiu psychicznym, zaburzenia nastroju stają się chorobami cywilizacyjnymi. Wymagania współczesnego świata często dociskają nas do ściany. Zmienił się sport, a więc oczywiście także ludzie, którzy go uprawiają. Prawie nikt już dziś nie mówi, że psycholog miesza w głowie zawodnikowi. Perspektywa się zmienia i będzie ewoluowała – podkreśla w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Daria Abramowicz, psycholożka sportu pracująca z Igą Świątek.
Młoda polska tenisistka stanęła murem za Noami Osaką, gdy ta z powody stanów depresyjnych wycofała się z Rolanda Garrosa. Świątek powiedziała wtedy, że marzy, by w końcu zaczęto traktować choroby psychiczne tak samo, jak fizyczne. Podkreśliła, że traktuje depresję tak samo jak kontuzję.
Kluby piłkarskie też korzystają z opieki psychologów
Powszechne mówienie o chorobach psychicznych przełamuje temat tabu. Znani sportowcy opowiadający o swoich problemach edukują i zwiększają świadomość. W dobie internetu i mediów społecznościowych to również ich forma terapii – pokazują z czym się na co dzień mierzą. I że wcale nie muszą wciąż „dawać rady”.
– „Dasz radę” , „weź się w garść” lepiej zamienić na „dasz radę zaopiekować się sobą” – uważa Tomasz Kurach, psycholog sportowy. – Jesteśmy coraz bardziej świadomi, że ciągła presja, wyzwania i dążenie na szczyt nam nie służą. Sportowcy są świetnymi przykładami tego, że stawianie wszystkiego w życiu na jedną kartę może być bardzo zgubne. Dlatego dziś często już na początku kariery planują, czym mogą zająć się po jej zakończeniu. Dążą też do życiowej równowagi – mają wiele zainteresowań, dbają o życie rodzinne i odpoczynek. To dobre rady dla nas wszystkich – dodaje.
Dziś już niemal żaden sportowiec na światowym poziomie nie trenuje bez psychologa i wsparcia mentalnego. Są dyscypliny, w których zmiana postawy wymagała czasu, ale nawet w mocno poddanych szkodliwym stereotypom „męskości” klubach piłki nożnej pojawili się specjaliści. Zarówno sportowcy, trenerzy, jaki i właściciele klubów uświadomili sobie, że trening mentalny po prostu się opłaca. Bez dobrze pracującej, zrównoważonej głowy nic się nie uda.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.