Na czerwcowej sesji Rady Miasta Ryszard Smolarz narzekał, że Krzna, która przepływa przez Łuków, w wielu miejscach ma w sobie już niewiele z rzeki.
Ściek, nie rzeka
- To, jak się dawniej mówiło, miejski rów ściekowy. Proszę przejść się od mostu koło "Dwójki" do mostu na ul. Prusa za działkami. Faktycznie, trochę tam wykoszono, ale i tak człowiek czuje się w tym miejscu, jak w dżungli nad rzeką Ganges. Działkowcy zgłaszają się do mnie, że nie mogą przejść z dziećmi alejką od myjni do działek, bo dostają w twarz trawą i gałęziami, a badyle przeszkadzają w chodzeniu. Ja nie jestem wzrostu Gortata, więc musiałem je wymijać - relacjonował radny.
Apelował też do burmistrza, by miasto zajęło się tym problemem:
- Rozumiem, że to nie pana, mówiąc kolokwialnie, robota, bo rzeką zajmują się Wody Polskie, ale mieszkańców miasta to nie obchodzi. Pytają, czemu pan nic nie robi. Gdzie pisma, monity, naciski na Wody Polskie? Trzeba się tym zająć, wysyłać monit po monicie, żeby przywrócić temu ciekowi miano rzeki.
Przywrócić bulwar
Po sesji "Wspólnota" rozmawiała na ten temat z radnym Smolarzem. Jak mówi, także od wielu działkowców chodzących wzdłuż Krzny z os. Unitów Podlaskich słyszał, że w tym miejscu nie ma co płynąć, bo rzeka jest zarośnięta krzakami i trzcinami.
- A to nie wszystko. Na brzegu leży mnóstwo butelek po wódce i innych śmieci. Poza tym nie jest tam bezpiecznie. Przy wejściu na ogródki działkowe często urzędują grupki amatorów napojów wyskokowych. Prosiłem komendanta policji, żeby wysyłał tam patrole. Chodzą, choć niezbyt często. Zamierzam też zgłosić do burmistrza, by przy "Dwójce" zamontować obejmujące ten teren kamery monitoringu. Może to pomoże - wzdycha.
Ryszard Smolarz ma też bardziej dalekosiężne plany:
- Od myjni do mostu na Prusa powinna powstać ścieżka pieszo-rowerowa. Pamiętam, że kiedy sam byłem uczniem "Dwójki", ówczesne władze wybudowały tam bulwar. Był chodnik i rosły drzewa. Burmistrz obiecał w rozmowach ze mną taki bulwar jeszcze w tej kadencji. W każdy czwartek tłumy mieszkańców os. Unitów chodzą tamtędy na rynek. Dziś idą przez nasze działki, ale mogłyby chodzić bulwarem.
Są rozmowy
Burmistrz Piotr Płudowski odpowiada, że z prawnego punktu widzenia starania miasta o poprawienie stanu Krzny w Łukowie mogą się ograniczyć głównie do proszenia Wód Polskich, by uporządkowały swoją działkę.
- Ale wychodzimy poza to - podkreśla. - Dbamy o tereny przy Krznie w sąsiedztwie bulwaru, niedaleko basenów oraz od strony Laskowskiego i dojścia do ogródków działkowych. Porządkujemy tereny, gdzie granica między własnością miasta i Wód Polskich nie jest jasno określona. Samego koryta i wody niestety nie możemy pielęgnować - dodaje.
Paweł Krasuski, zastępca burmistrza, zwraca z kolei uwagę, że miasto działa też na innej płaszczyźnie.
- Był okres, w którym zajmowaliśmy się brzegami Krzny. Z tego, co mi wiadomo, magistrat wydawał na ten cel 60-80 tys. zł rocznie. W pewnym momencie jednak zostało to zaniechane. Niedawno podjęliśmy dyskusję z Wodami Polskimi o powrocie do tego rozwiązania. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia. Na razie czekamy na akceptację drugiej strony - informuje, dodając, że liczy na poparcie radnych.