Lobiani - gruziński chlebek z fasolą
Składniki na cztery duże placki (nakarmi się tym osiem osób)
Ciasto:
kilogram mąki
300 ml wody
300 ml maślanki, kefiru albo jogurtu
20 gramów świeżych drożdży
łyżka oliwy
sól
Farsz:
oliwa, cebula
dwie puszki czerwonej fasoli, sól, czosnek, pieprz ziołowy, kolendra, mielone orzechy włoskie
Zaczynamy od przygotowania ciasta. Dwadzieścia gramów świeżych drożdży rozrabiamy z dwoma łyżkami mąki i czterema łyżkami ciepłego mleka. Zostawiamy pod przykryciem w ciepłym miejscu, aż zaczną pracować.
Przesiewamy kilogram jasnej pszenicznej mąki. Dodajemy do niego rozczyn drożdżowy, trochę soli, oliwy, około szklanki wody i szklankę maślanki albo kefiru - płyn dodajemy częściami aż do uzyskania konsystencji ciasta chlebowego - czyli gęste, ale nie twarde, ma się dać formować. Odstawiamy na godzinę do wyrośnięcia. Potem najlepiej ciasto umieścić na noc w lodówce, choć jeśli nasza potrzeba zjedzenia lobiani nie może zaczekać do jutra - trudno, siła wyższa...
Na patelni na oleju przesmażamy jedną posiekaną cebulę oraz dwie puszki czerwonej fasoli wraz z zalewą (można oczywiście użyć, namoczonej na całą noc świeżej). Przyprawiamy solą, pieprzem, czosnkiem i kolendrą oraz - spróbujcie, naprawdę warto, fasola uwielbia takie połączenie - zmielonymi orzechami włoskimi (używam w tym celu młynka do kawy). Nie zaszkodzi też dodać łyżkę albo dwie czerwonego octu winnego. Studzimy.
Z kilograma mąki powinny wyjść cztery spore placki. Sięgamy więc po ciasto, przez chwilę jeszcze je wyrabiamy i dzielimy na porcje. Rękami, a potem wałkiem (albo butelką po winie, kuchenne życie pisze różne scenariusze....) formujemy placki o grubości około centymetra. Na środku układamy warstwę farszu i boki ciasta zakładamy do środka, żeby przykryć nadzienie. Następnie cały placek jeszcze raz delikatnie wałkujemy. Staramy się, żeby miał powierzchnię naszej patelni. Nie martwimy się, jeżeli kształt nie będzie idealnie okrągły, nie ma to najmniejszego znaczenia, byle pasował do patelni.
Suchą patelnię, bez żadnego tłuszczu, stawiamy na niewielkim ogniu. Układamy na niej placek i powoli pieczemy, do zazłocenia z każdej strony. Ogień nie może być zbyt duży, ciasto nie może się przypalić.
Można oczywiście użyć innego farszu: ze słonego twarogu z czosnkiem, mięsa albo grzybów.
Podaję pokrojone na kawałki, posypane obficie świeżą kolendrą. Ginie błyskawicznie, chociaż rodzina i tak mi nie wierzy, że najlepsze na świecie jadłem kiedyś w pewnej podejrzanej spelunie w Zugdidi na granicy z Abchazją... Zbyszek Smółko
Więcej przepisów znajdziesz ( TUTAJ)
Zobacz również: Przepisy Czytelników
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.