reklama
reklama

Mieszkaniec Lublina o oddawaniu szpiku: bezcenna świadomość, że można kogoś uratować

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Grzegorz Rekiel

Mieszkaniec Lublina o oddawaniu szpiku: bezcenna świadomość, że można kogoś uratować - Zdjęcie główne

Nie ma się czego bać – mówi Konrad Pietraszek. – Ogólnie nie przepadam – chyba jak większość ludzi – za igłami i procedurami medycznymi, ale tak naprawdę są one bezbolesne | foto Grzegorz Rekiel

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Lublina – Będąc w pracy otrzymałem telefon, że ktoś o podobnym genotypie zachorował i potrzebuje mojej pomocy. I tak się zaczęło – mówi 30-letni Konrad Pietraszek z Lublina, który niedawno oddawał szpik kostny.
reklama

Wspólnota: Jak zaczęła się Twoja przygoda z fundacją DKMS?

Konrad Pietraszek: – Moja przygoda zaczęła się w 2013 roku. Studiowałem wtedy na Politechnice Lubelskiej i organizowana była tam akcja rejestracji potencjalnych dawców szpiku. Polegało to na wypełnieniu ankiety medycznej i lizaniu specjalnego patyczka, z którego wykonuje się badania genetyczne szpiku kostnego. Po takiej rejestracji potencjalny dawca pozostaje w specjalnej bazie, gdzie czeka w gotowości. Jeśli pacjent z podobnym genotypem zachoruje na chorobę szpiku – najczęściej białaczkę – fundacja kontaktuje się z dawcą.

Czy miałeś już oddawać szpik?

– Niespełna rok po rejestracji otrzymałem telefon, że pacjent z podobnym genotypem potrzebuje mojego szpiku. Zostałem wtedy skierowany na szczegółowe badania genetyczne krwi i zgodność z pacjentem się potwierdziła. Do przeszczepu ostatecznie jednak nie doszło – po kilku miesiącach otrzymałem informację, że stan pacjenta na to nie pozwalał.

Kiedy się dowiedziałeś, że znalazłeś bliźniaka genetycznego?

– W bazie pozostawałem przez kolejne lata, ale do niedawna nikt nie potrzebował mojego szpiku. Dopiero pod koniec października 2023 roku, będąc w pracy, otrzymałem telefon, że ktoś o podobnym genotypie zachorował i potrzebuje mojej pomocy. Wyraziłem wtedy wstępną zgodę na pobór.

Jak wyglądały przygotowania do pobierania szpiku?

– Zanim potencjalny dawca zostanie faktycznym dawcą, podlega szczegółowym badaniom – najpierw badaniom krwi w miejscu zamieszkania, zaś na krótko przed zabiegiem innym badaniom w klinice, w której ma być pobierany materiał do przeszczepu. Badania te są konieczne w celu dokładnego potwierdzenia zgodności z pacjentem, a także wyeliminowania ewentualnego ryzyka dla samego dawcy. W okresie tych badań miałem ciągły kontakt z pracownikami fundacji, którzy odpowiadali na pojawiające się pytania.

Jak wyglądało pobieranie szpiku?

– Do pobierania szpiku stosowane są dwie podstawowe metody – pobieranie szpiku z talerza kości biodrowej oraz pobieranie komórek macierzystych szpiku z krwi obwodowej. Ta pierwsza metoda wymaga narkozy, ale stosuje się ją tylko w 10% przypadków. Ja z kolei miałem pobierane komórki z krwi obwodowej – zabieg ten przypomina zwykłe pobieranie krwi – więc jest bezbolesny, lecz trwa kilka godzin, gdyż krew jest wtedy filtrowana z potrzebnego dla pacjenta materiału. Na kilka dni przed pobraniem przyjmowałem zastrzyki z czynnikiem wzrostu, który powodował przesunięcie komórek macierzystych szpiku do krwi obwodowej.

Jak się czułeś po pobieraniu szpiku?

– Przez kilka dni po pobraniu organizm przechodzi okres regeneracji – miałem więc mniej siły, ale nie czułem się źle. Pozostawałem wtedy na zwolnieniu lekarskim wystawionym w klinice, w której doszło do zabiegu. Po tym okresie nie odczuwałem żadnych dolegliwości, wróciłem do codziennych zajęć.

Czy znasz swojego bliźniaka genetycznego?

– Jeszcze nie, ale wyraziłem zgodę na ewentualny kontakt z nim. Po przeszczepie pacjent musi się również zregenerować i po pewnym czasie fundacja poinformuje mnie, czy przeszczep się przyjął i jaki jest aktualny stan zdrowia pacjenta. W takiej sytuacji za zgodą obu stron możliwe jest spotkanie między dawcą a pacjentem. Na razie zostałem jedynie poinformowany o płci, narodowości i orientacyjnym wieku pacjenta.

Czy należy się bać pobierania szpiku i całej procedury z tym związanej?

– Moim zdaniem nie ma się czego bać – mówię to jako osoba, która już przeszła tę procedurę. Oczywiście po odebraniu telefonu o zakwalifikowaniu do bycia dawcą miałem pewną ilość obaw, ale na wszystkie moje pytania telefonicznie odpowiadali pracownicy fundacji. Ogólnie nie przepadam – chyba jak większość ludzi – za igłami i procedurami medycznymi, ale tak naprawdę są one bezbolesne. A świadomość, że można uratować człowieka, któremu przerwane zostało jego dotychczasowe życie, jest bezcenna.

Czym się na co dzień zajmujesz?

– Pracuję jako nauczyciel przedmiotów zawodowych w jednym z lubelskich techników. W mojej szkole również prowadzone są akcje rejestracji potencjalnych dawców szpiku wśród pełnoletnich uczniów.

Czym się interesujesz?

– Lubię podróżować. Uwielbiam chodzić po górach i jeździć na rowerze. Moja praca również sprawia mi przyjemność, więc jest jednocześnie moim hobby. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama