Jak stworzył się zespół ds. dobrostanu dzieci i młodzieży?
Pierwsze pomysły, aby stworzyć ten zespół były omawiane z panią wiceprezydent ds. kultury, sportu i partycypacji, Beatą Stepaniuk-Kuśmierzak, która też współpracuje z dziećmi w zakresie między innymi sportowych zajęć. Do niej w pierwszej kolejności przyszłam z pomysłem, aby stworzył się zespół, który zadba o zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży. Moim celem było zebranie grupy ludzi, którzy prowadzą różnego rodzaju warsztaty i ich zorganizowanie w szkołach podstawowych i średnich dla dzieci i młodzieży. Zależy nam, aby był to cykl warsztatów. Miałoby to młodym pomóc radzić sobie ze stresem, emocjami oraz nazywać te emocje. Pomagałby również uczyć się szacunku do drugiego człowieka, poczucia empatii, wartości i uwagi. Jestem niesamowicie wdzięczna Pani prezydent Beacie Stepaniuk-Kuśmierzach i Pani Agnieszce Górnej-Parol – dyrektor biura polityki młodzieżowej. Obie uznały, że jest to bardzo ważna inicjatywa, obszar niezaopiekowany systemowo. Jest dużo fundacji i stowarzyszeń, które częściowo realizują poszczególne projekty. Nie jest to jednak koordynowane odgórnie.
Kto znajduje się w zespole?
Propozycja składu wyszła od p. Agnieszki Górej-Parol. W zespole mamy psychologów, psychiatrów, osoby zajmujące się zdrowiem dzieci i młodzieży, ale też współpracują z nami przedstawiciele różnych środowisk. Często jest tak, że dzieci materialnie są zaopiekowane, a relacyjnie i psychiatrycznie odczuwają duże braki i brak uwagi ze strony dorosłych. Na pierwszym spotkaniu, na którym się poznawaliśmy, każdy mówił, jakim obszarem się zajmuje. Stwierdziliśmy wspólnie, że powstanie tego zespołu jest bardzo ważne. Na początku postawiliśmy sobie za cel sieciowanie, wymienienie kontaktami. Będzie można przekierowywać pomoc z miejsca na miejsce. Obecnie, jeśli człowiek trafi do szpitala neuropsychiatrycznego, przechodzi terapię, ale gdy z niego wychodzi rodzic nie wie, gdzie ma dalej zwrócić się o pomoc dla dziecka. Ta ścieżka jest wielką niewiadomą. Chodzi o ogólne zaopiekowanie, aby terapia była jak najbardziej skuteczna. Mówimy o takich bardzo trudnych przypadkach, ale chcemy działać tak, aby nie doprowadzać do takich krytycznych sytuacji.
Co dalej?
Chcemy stworzyć cykl warsztatów. Musimy wyjść z ofertą kierowaną nie tylko do młodych osób, ale również do rodziców. Rodzina jest podstawową komórką, w której wszystko się zaczyna. Albo dzieje się dobrze, albo źle. Mamy nastolatka, który wchodzi w okres dojrzewania, ma burze hormonalne i wielką niepewność co do stanów emocjonalnych, fizycznych i radzenia sobie z emocjami. Młody człowiek potrzebuje na tym etapie bliskich relacji z rówieśnikami. Potrzebuje dostawać od nich feedback żeby wiedział, że jest akceptowany, że ma grono zaufanych przyjaciół. Dlatego też mamy w zespole pana doktora Siudyma, którym jest wyjątkowym praktykiem i teoretykiem. Ma bardzo dużo wiedzę. Chcemy pokazywać rodzicom, jak mogą budować relacje z młodym człowiekiem, że ważne jest stawianie granic, ale i pokazywanie wartości, rozmowa, spędzanie z nim czasu. Musimy uświadamiać rodziców, że młody człowiek bardzo docenia szczerą rozmowę. Chce być usłyszany ale i słuchany ze zrozumieniem. Musi wiedzieć, czym jest krytyka konstruktywna, w odróżnieniu od takiej, która podcina skrzydła i wyzwala hejt.
Dlaczego jest tak ważne żeby dbać o dobrostan dzieci?
To jest nasza inwestycja w przyszłość. To w jakie umiejętności społeczne wyposażymy młodych ludzi, zaowocuje w przyszłości społeczeństwem, które jest odważne, empatyczne. Za kilkanaście, kilkadziesiąt lat, to my będziemy tymi seniorami, którzy będą potrzebować pomocy młodych ludzi. Naszym celem jest również to, aby przygotować dzieci i młodzież do ról, które będą pełnić w przyszłości. Teraz seniorzy są grupą bardzo dobrze zaopiekowaną. Jednak za kilkanaście lat, grupa seniorów będzie bardo duża, a młodych diametralnie mniej. Będą mieli więcej wyzwań.
Jak wspierać dzieciaki w ich rozwoju?
Poświęcać im czas, rozmawiać. Wspólnie się bawić, wymyślać różnego rodzaju aktywności, np. w domowych obowiązkach, pomoc przy sprzątaniu, gotowaniu, angażowanie ich w to. Można wspierać również poprzez bliskość, szacunek, wysłuchanie i budowanie zaufania z własnym dzieckiem, żeby wiedziało, że może przyjść do rodziców z każdą radosną chwilą, ale i z każdym smutkiem.
Pomaga w tym także metoda Marii Montessori.
Zdecydowanie tak. To jest metoda edukacyjna, której celem jest podążanie za dzieckiem. Budowanie tego, co jest pozytywne, ale i pokazywanie, że każda porażka czegoś uczy. Jeśli coś nie wyjdzie, to nie jest katastrofa. Ważne, aby pokazywać, że można wyciągać wnioski z porażki i spróbować jeszcze raz. Głównym celem metody Marii Montessori jest założenie „pomóż zrobić mi to samemu”. To metoda edukacji, która wzmacnia, a nie na czerwono punktuje błędy i potknięcia. Pokazuje, że życie to nie jest pasmo nieszczęść i krytyki, tylko umiejętności pójścia dalej.
Jak nauczyciele mogą i powinni reagować na pierwsze sygnały kryzysu u dziecka?
To też jest problem systemowy. Nauczyciele z jednej strony są obciążeni pracą, papierologią. Rodzice pokoleniowo bardzo się zmieniają, tworząc pokolenie, które bardzo dużo oczekuje od innych dając niewiele od siebie. Czasami nauczyciel, który ma bardzo duży kontakt z dzieckiem, więcej spędza z nim czasu niż rodzic. Powinien zwracać uwagę na różne zmiany nastroju, wyglądu, na dziecko, które jest smutne i wycofane, a wcześniej takie nie było. Dziecko nie powie od razu, że coś mu się stało, że coś je martwi, czy jest dla niego trudne. Pedagog i psycholog szkolny powinien budować zaufanie w stosunku do tego młodego człowieka, ale też sprzyjające środowisko, które nie ocenia, nie krytykuje tylko wyciąga pomocną dłoń. To też wymaga systemowo wsparcia. Pokolenie rodziców, którzy mają ok. 40 lat mają obraz dzieciństwa, gdzie nie mieli za dużo do powiedzenia. Były traktowane według powiedzenia dzieci i ryby głosu nie mają. Większość z nas miała szczęśliwe dzieciństwo i kochający dom, ale rodzice nie do końca zwracali uwagę na nasze potrzeby. Mieliśmy bezpieczne domy i nikt się nie przejmował naszymi emocjami, a my chcemy inaczej traktować nasze dzieci. To jest bardzo trudne, bo nie mamy skąd czerpać wzorców. Robimy to na zasadzie prób i błędów. Nie zawsze nam wychodzi, jest trudno. Z jednej strony chcemy być lepsi dla naszych dzieci, a z drugiej strony mamy dzieci, które są niezadowolone, oczekujące i mają do tego prawo. Mamy też pokolenie naszych rodziców, którzy nie są w stanie zrozumieć dlaczego postępujemy inaczej niż oni. Jesteśmy w takiej patowej sytuacji, bo chcemy zmienić świat dziecka, ale nie jest to proste.
W Polsce jest zaniedbana opieka psychologiczna i psychiatryczna. Na wizytę do specjalisty czeka się nawet rok.
Zespół wskaże, gdzie można udać się po pomoc. Współpracujemy z Fundacją Sempre a Frente, Dajemy Dzieciom Siłę, które wykorzystują różnego rodzaju granty i mają środki na udzielanie bezpłatnej pomocy i organizowania warsztatów. Ludziom trudno jest znaleźć pomoc i dotrzeć do miejsc, z której mogą bezpłatnie skorzystać. Na fundusz temat psychiatrii i psychiatrii dziecięcej jest traktowany bardzo minimalnie i te środki nie są wystarczające i minimalizowane z roku na rok.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.