Bił pięściami w głowę i dusił
Do zdarzenia doszło w maju ub.r. Na koniec kursu taksówką zamówioną z aplikacji BOLT Piotr P. miał wpaść w szał, gdy trzeba było rozliczyć się za usługę. Według prokuratury 30-latek wielokrotnie uderzał kierowcę pięściami w głowę, po czym złapał go za szyję, zaparł się kolanami o fotel i zaczął go dusić. Pokrzywdzonemu udało się wyswobodzić, bo zaczął się zsuwać z fotela. Wybiegł natychmiast z samochodu.
Jak ustalili śledczy, po chwili za kierownicę BOLT-a siadł Piotr P. i ruszył przed siebię skodą fabią. Gdy tylko zobaczył zbliżający się patrol policji, porzucił auto i zaczął uciekać pieszo. Mundurowi po krótkim pościgu złapali 29-latka. Ten przy okazji znieważył jeszcze policjantów. Do tego był pod wpływem alkoholu.
Zarzuty: usiłowanie zabójstwa i nie tylko
30-latek odpowiadał za usiłowanie zabójstwa kierowcy BOLT-a, co zarzucała mu prokuratura. To nie jedyny zarzut. Miał grozić też pokrzywdzonemu i jego rodzinie śmiercią w przypadku, gdy ten powiadomi o napaści organy ścigania. Mężczyzna odpowiadał także za przywłaszczenie auta i prowadzenie go na podwójnym gazie - miał promil alkoholu w organizmie. Ostatni z zarzutów dotyczył znieważenia funkcjonariuszy.
Oskarżony na głowę i twarz założył bluzę
Na ostatnią rozprawę, we wtorek, 12 lipca, oskarżony został doprowadzony do sądu z aresztu. Pilnowało go dwóch policjantów, był skuty kajdankami. Podobnie jak przy okazji pierwszej rozprawy, tak i teraz zaskoczył swoim ubiorem. Wtedy usta i nos miał zasłonięte tzw. kominem, a na głowie miał zimową czapkę. W efekcie odkryte miał tylko oczy.
CZYTAJ TAKŻE: Lublin: Jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa kierowcy BOLT-a. Zaskoczył sędziów swoim strojem [ZDJĘCIA]
Teraz na głowę i twarz założył sobie... bluzę. Wszystko dlatego, że nie chciał, by fotoreporterzy uwiecznili jego wizerunek.
- Niech oskarżony okaże swoją twarz, żebyśmy chociaż wiedzieli, że to właśnie on - polecił sędzia Piotr Łaguna.
Konsekwentnie nie przyznawał się do zarzucanego mu usiłowania zabójstwa.
Już na rozprawie w lutym, co odczytano we wtorek w sądzie, podkreślał, że - jego zdaniem - media przeprowadziły na niego nagonkę i z góry oceniono go jako bandytę. Podkreślał, że prokurator pochopnie sformułowała postawione mu zarzuty. Przepraszał wtedy w sali rozpraw za swoje zachowanie.
Twierdził na rozprawie w lutym, że nie miał zamiaru zabić kierowcy taksówki. Mówił, że po szarpaninie, do której między nimi doszło, chciał się pogodzić, ale kierowca się oddalił. Dlatego, jak wyjaśniał, wsiadł za kierownicę taksówki i jeździł nią po osiedlu, szukając taksówkarza, by oddać mu samochód. Gdy dopadli go policjanci, to się przestraszył. Stąd jego reakcja. Nie przypominał sobie jednak, by znieważył funkcjonariuszy.
Sędziowie nie zgodzili się z prokuratorem
Wyrok zapadł we wtorek. Sędziowie nie podzielili poglądu prokuratora, który domagał się dla Piotra P. ośmiu lat pozbawienia wolności. Sąd Okręgowy w Lublinie uznał, że mężczyzna jest winny, ale nie usiłowania zabójstwa, a spowodowania obrażeń ciała pokrzywdzonego. Piotr P. został uznany za winnego w przypadku pozostałych zarzutów. Łączna kara to dwa lata pozbawienia wolności. Do tego trzy lata zakazu prowadzenia pojazdów oraz zobowiązanie do zapłacenia 5 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym. Na poczet kary oskarżonemu zaliczono dotychczasowy, roczny pobyt w areszcie.
- W przypadku usiłowania zabójstwa mamy do czynienia z jedną z najbardziej skomplikowanych kar. Sąd musi się zastanowić, jaki był zamiar oskarżonego. W tych okolicznościach sąd uznał, że oskarżony nie miał zamiaru zabójstwa pokrzywdzonego. Świadczy o tym sekwencja zdarzeń. Otóż oskarżony zadawał pokrzywdzonemu ciosy, po czym stwierdził: "jak się rozprujesz, to znowu dostaniesz". W takim razie nie obejmował swoim zamiarem faktu pozbawienia pokrzywdzonego życia, gdyż liczył się z tym, że ten może pójść jeszcze na policję - argumentował sędzia Piotr Łaguna.
Na decyzję sądu miała też wpływ postawa Piotra P. po zdarzeniu. Zawarł ugodę z pokrzywdzonym, wypłacając mu 15 tys. zł zadośćuczynienia. Zawarł i zrealizował także ugodę z policjantami, których znieważył, wypłacając im po 1,5 tys. zł zadośćuczynienia.
We wtorek sąd zdecydował, że Piotr P. może już opuścić areszt. Wyrok nie jest prawomocny.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.