Poniżej zera stopni Celsjusza
Dramat 39-letniej Pauliny M. rozegrał się na jej własnym podwórku, w nocy z 8 na 9 lutego br. Do tragedii doszło w Dąbrowie Kolonii w gminie Trzydnik Duży (pow. kraśnicki). Śledczy ustalili, że w wyniku awantury kobieta została popchnięta przez męża - Michała M. - a potem mężczyzna uderzał ją po całym ciele nieustalonym narzędziem.
Następnie 48-latek zostawił pokrzywdzoną na podwórku w miejscu, w którym doszło awantury. Ważny dla całej sprawy jest fakt, iż tej nocy temperatura była poniżej zera stopni Celsjusza. Zarówno Michał M., jak i Paulina M., byli pod wpływem alkoholu.
Dopiero po kilku godzinach 48-latek postanowił przenieść żonę do domu. Ta leżała dokładnie w tym miejscu, w którym ją zostawił. Michał M. wciągnął 39-latkę do domu i ułożył na podłodze, przykrywając kocem. Sam położył się spać.
Uderzenia, które spadły na głowę Pauliny, były tak silne, że połamały jej kości czaszki
Kolejnego dnia, gdy żona nie reagowała na próby obudzenia, wezwał karetkę. Medycy ustalili, że kobieta ma poważne obrażenia głowy, ale także jest skrajnie wychłodzona. Wezwano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, które przetransportowało Paulinę M. do szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie.
Tego samego dnia, po południu, kobieta zmarła. Przyczyną jej zgonu, jak ustalili biegli, były obrażenia mózgu oraz wychłodzenie organizmu. Dość powiedzieć, że uderzenia, które spadły na jej głowę, były tak silne, że połamały jej kości czaszki.
Początek procesu oskarżonego o zabójstwo żony
Michał M. został zatrzymany, a następnie aresztowany. Podczas śledztwa ostatecznie nie przyznał się do postawionego mu zarzutu zabójstwa żony. Wyjaśnił jednak, że uderzył Paulinę, ale nie zamierzał jej zabić, a później zbagatelizował jej stan i nie wezwał od razu karetki.
Proces 48-latka ruszył przed Sądem Okręgowym w Lublinie w czwartek, 23 października. Michał M. został doprowadzony do sali rozpraw z aresztu, był skuty w kajdanki, pilnowało go dwóch policjantów. Oskarżony ma dwóch obrońców. Dosyć postawny mężczyzna, ubrany w jeansy i sportową bluzę, z widocznymi tatuażami na rękach, zachowywał się spokojnie.
Sprawa za zamkniętymi drzwiami
W sali rozpraw obecna była także córka Michała i Pauliny M., która w procesie występuje jako świadek. Zadeklarowała w czwartek, że nie będzie korzystać z prawa do odmowy składania wyjaśnień (takie prawo przysługuje osobom najbliższym dla oskarżonych).
Zarówno prokurator, jak i obrońcy Michała M. zawnioskowali o wyłączenie jawności procesu ze względu na to, że z powodu relacji w mediach mógłby ucierpieć interes prywatny córki oskarżonego i tragicznie zmarłej Pauliny M. Sąd przychylił się do tych wniosków. Oznacza to, że procesu nie mogą obserwować dziennikarze, ani żadna inna postronna publiczność. Jawne będą natomiast wyrok i jego krótkie uzasadnienie.
Nie wiadomo więc, czy w czwartek w sądzie Michał M. przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu oraz czy opisywał przebieg tragedii z lutego.
Mężczyźnie grozi od dziesięciu lat pozbawienia wolności do nawet dożywocia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.