reklama
reklama

Polscy żołnierze bronili granicy z Białorusią. Wyprowadzano ich w kajdankach, politycy reagują

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Polscy żołnierze bronili granicy z Białorusią. Wyprowadzano ich w kajdankach, politycy reagują - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościWiosną zatrzymanych zostało kilku żołnierzy, którzy oddali strzały w stronę migrantów na granicy. Na jaw zaczęły wychodzić teraz fakty w sprawie ich zatrzymania. Zareagowali politycy.
reklama

"Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów."

Na granicy polsko-białoruskiej od kilku lat dochodzi do ataków na polskie służby przez nieleglnych migrantów, chcących przedostać się do Polski.

Na przełomie marca i kwietnia w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne na polską stronę przedostawała się grupa ok. 50 osób.

- To młodzi mężczyźni w wieku 20-30 lat, z czego duża część o kaukaskich rysach twarzy. - Brodaci, zaprawieni w walkach. To można rozpoznać po charakterystycznych "kalafiorach" na uszach - mówi w rozmowie z Onetem polski wojskowy, który służy na granicy. - Po drugiej stronie byli młodzi żołnierze - napisał portal internetowy Onet.pl. - Kiedy uchodźcy przekraczają granicę, polscy żołnierze zaczynają strzelać w górę. Pada kilka strzałów ostrzegawczych, zgodnie z prawem użycia broni. To nie pomaga. Uchodźcy kroczą naprzód. Padają kolejne strzały ostrzegawcze. Migranci nadal napierają. W końcu żołnierze w ramach obrony własnej zaczynają strzelać przed nimi w ziemię.

reklama

Jak podaje Onet - żołnierze wystrzelili wówczas 43 pociski, a gdy sytuacja jest już opanowana, do akcji wkroczyła Straż Graniczna, która zawiadomiła Żandarmerię Wojskową. 

- Trzech chłopaków z kompanii wyprowadzono w kajdankach jak bandytów. Wobec dwóch z nich ruszyły postępowania, zostali zawieszeni. Wyszli z aresztu tylko dlatego, że w batalionie zrobiliśmy zrzutkę, żeby im prawnika załatwić, bo dowódca nie był zainteresowany, aby im w jakikolwiek sposób pomóc. Żołnierze nie są prawnie chronieni przez przełożonych. Przecież w jednostkach są radcy prawni, ale oni żołnierzom nie pomagają. Dlatego morale leży - mówi cytowany przez Onet polski żołnierz, obserwator tych wydarzeń.

reklama

Zgodnie z art. 45 pkt. 1d Ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej można użyć m.in. wtedy, gdy zaistnieje "konieczność odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na nienaruszalność granicy państwowej przez osobę, która wymusza przekroczenie granicy państwowej przy użyciu pojazdu, broni palnej lub innego niebezpiecznego przedmiotu".

reklama

- Według naszych źródeł, a także informacji uzyskanych z resortu obrony, wszystkie te przesłanki zaistniały w dniu opisywanych przez nas zdarzeń - podkreśla portal. - Zatrzymani żołnierze obecnie przebywają na wolności, są jednak oskarżeni o przekroczenie uprawnień i narażenie życia oraz zdrowia innych osób. Postanowieniem prokuratora są również zawieszeni w czynnościach służbowych i oddani pod dozór przełożonego wojskowego.

Politycy reagują

W środę (5 czerwca) do sprawy odniósł się Władysław Kosiniak-Kamysz (Polskie Stronnictwo Ludowe) - wicepremier i minister obrony narodowej. 

- Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru żołnierzy - czytamy w serwise X (dawniej) na koncie ministra.

Post ten skomentował polityk Suwerennej Polski - Sebastian Kaleta. 

Co Pan zrobił w tej sprawie przez ostatnich kilka tygodni? Z tego wpisu wynika, że NIC. Teraz się pali pod stołkiem, bo sprawa wyszła na jaw i udaje Pan zatroskanego. DYMISJA. Pana oraz min. @Adbodnar (pisownia oryginalna - przyp. red.) - skomentował Kaleta.

Głos zabrał też na swoim profilu "X" Mariusz Błaszczak (Prawo i Sprawiedliwość) - były minister obrony naroodwej.

- Jeśli potwierdzą się doniesienia medialne o zatrzymaniu i postawieniu zarzutów żołnierzom tylko za to, że oddali strzały ostrzegawcze na granicy z Białorusią, to mamy do czynienia z absolutnym skandalem. Państwo Polskie ma obowiązek stać murem za obrońcami granic. Żołnierze nie mogą być z jednej strony narażeni na ataki fizyczne ze strony migrantów, a z drugiej na prawne konsekwencje ze strony prokuratury Bodnara - napisał Błaszczak w środę (5 czerwca), a następnego dnia dodał kolejny wpis. - Minister Kosiniak-Kamysz przyznał się, że przez dwa miesiące ukrywał fakt zatrzymania żołnierzy, którzy bronili się przed atakiem migrantów. Na konferencji stwierdził, że „zawsze jest po stronie żołnierzy”, ale przez cały ten czas nie zrobił nic aby im pomóc. Ta sytuacja wywoła nieodwracalne konsekwencje. Teraz każdy żołnierz i funkcjonariusz będzie się kilkukrotnie zastanawiał czy może podjąć adekwatną interwencję.

W czwartek (6 czerwca) zareagował też premier Donald Tusk (Platforma Obywatelska) oraz Adam Bodnar (bezpartyjny, z rekomendacji Koalicji Obywatelskiej) - minister sprawiedliwości i prokurator generalny.

- Odebrałem meldunek Ministra Obrony Narodowej. Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych. - czytamy na "X" Donalda Tuska.

- Na jutro rano zaprosiłem na pilne spotkanie Zastępcę Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych prokuratora Tomasza Janeczka. Rozmowa ma służyć przekazaniu pełnej informacji o okolicznościach i działaniach prokuratury w sprawie zarzutów dla żołnierzy, którzy prowadzili interwencję wobec grupy migrantów usiłujących nielegalnie przekroczyć granicę państwową RP - napsiał na "X" Adam Bodnar,

Szef MON zabrał głos

Również w czwartek odbyła się konferenjca prasowa szefa MON.

- Wszyscy żołnierze, nie tylko na granicy są zobowiązani do przestrzegania prawa i robią to dobrze. Stoję za wszystkimi, którzy bronią państwa polskiego - stwierdził Kosiniak-Kamysz. - Nie doszło do aresztowania, nie było wniosku o areszt ze strony prokuratury, która wyda dziś oświadczenie. Prokuratura jest zobowiązana do przeprowadzenia rzetelnie tego postępowania. 

Minister zaznaczył, że "Od razu po tym zdarzeniu dowódca 1 Warszawskiej Brygady Pancernej udał się do swoich żołnierzy, bo pochodzą właśnie z jego jednostki. Udał się z prawnikiem i psychologiem. Żołnierze przez cały czas informowani są o możliwej pomocy prawnika dla nich. Po tym zdarzeniu pan generał Kozłowski wydał kolejne rozkazy dotyczące sposobu użyciu broni. Żołnierze na granicy mogą używać broni. Te przepisy są jasno określone, choć moim zdaniem, wymagają zmiany i nad tym pracujemy".

Poruszył też temat sposobu zatrzymania żołnierzy.

- Jeśli chodzi o same zatrzymanie, to jest to coś, co bulwersuje mnie i opinię publiczną. To jest już stricte decyzja samej Żandarmerii Wojskowej i tych, którzy dokonują zatrzymania. Oni sami podejmują decyzję o sposobach. Nie są informowani o tym inni przedstawiciele, ani prokurator generalny, ani inni ministrowie. O tym podejmuje decyzję ten, kto dokonuje tych czynności. Poleciłem po podjęciu tych czynności, bo to moim zdaniem była nadgorliwość w tym wypadku, aby wyjaśniła to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, jeżeli ktokolwiek wykroczył poza uprawniania to zostanie ukarany i zostaną wyciągnięte konsekwencje. Oczekuję natychmiastowych działań ze strony Komendanta Głównego Żandarmerii Wojskowej.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama