Padający deszcz, walka z czasem, ciężki sprzęt wyjeżdżający na tor w celu przygotowania nawierzchni to właśnie był krajobraz przed startem turnieju w ramach Speedway Grand Prix odbywającego się w szwedzkiej Malilii. Takie warunki zdecydowanie mogły sprzyjać niespodziankom i na te zanosiło się już od początku. Chęć na takową sprawiał się mieć Mikkel Michelsen. Duńczyk w ostatnich tygodniach jeździ niezwykle nierówno, był w stanie wygrać rundę SGP czy nie wyjeżdżać do biegu nominowanego w meczu ligowym, będąc dalekim od dwucyfrówek.
Były żużlowiec Motoru wygrał swój pierwszy bieg, ale w dwóch kolejnych dołożył zera i sprawdzało się, że ciężko być czegokolwiek pewnym w jego dyspozycji. Pewniakiem do "dwójek" stał się z kolei Andrzej Lebiediew. Równie falujący z dyspozycją Łotysz w swoich czterech pierwszych wyjazdach na tor przyjeżdżał jako drugi, co podsumował wygraną na koniec i bardzo pewnie wjechał do półfinału.
Pożądane ustawienia szybko odnalazł także Bartosz Zmarzlik. Czterokrotny mistrz świata po jednym punkcie na otwarcie pozmieniał przełożenia w wojej maszynie, co dało mu wymierny efekt. Jak przyzwyczaił, często przysypiał na starcie, co zwiastowało fantastyczne ściganie. Najlepszy tego dowód dał w gonitwach oznaczonych numerami dziewięć i czternaście. Najpierw stoczył świetną walkę z Dominikiem Kuberą, którego statecznie minął, by już w kolejnej serii z czwartego miejsca przedrzeć się na drugie mijąc Fredrika Lindgrena i Taia Woffindena.
Błyszczał także Jack Holder, który po ostatniej lokacie na początek przywoził już same "trójki". Tym samym dołączył do grona półfinalistów z Lublina, gdzie czekali już Zmarzlik i Kubera. Do pełni szczęścia dla lubelskich kibiców zabrakło tam Fredrika Lindgrena. "Freddie" zawiódł szwedzką publikę i nie wszedł nawet do top 8, mimo zdobycia ośmiu punktów.
Półfinały potwierdziły klątwę Daniela Bewleya, który przez całą fazę regularną prezentował się naprawdę nieźle, by zawieść w najważniejszym momencie. Z jego słabej formy skorzystali Australijczycy. Holder i Fricke tym samym zwiększyli szansę na kolejny triumf "Kangura" w tegorocznym cyklu. Stawkę ostatniego biegu uzupełnili Lambert i Zmarzlik po najlepszym pokazie ścigania tego dnia. Początkowo kapitan "Koziołków" jechał trzeci, ale z jego prędkością nie poradził sobie Kubera. Kiedy 29-latek był już pewny udziału w kolejnej fazie, zabrał się za Brytyjczyka. Kilkukrotnie wymieniali się prowadzeniem, ale ostatecznie górą był Polak.
Finałowe starcie to już popis Zmarzlika i Fricka. Zawodnik GKM-u długo dotrzymywał kroku czterokrotnemu mistrzowi świata, ale na drugim okrążeniu nie miał już nic do powiedzenia po wybitnym manewrze zawodnika "żółto-biało-niebieskich". Ten wygrał całe zawody i pobił 15-letni rekord Jasona Crumpa, a dzisiejsza wygrana to już 24 w jego karierze.
Klasyfikacja:
1. Bartosz Zmarzlik (Polska) - 17 (1,3,3,2,2,3,3)
2. Max Fricke (Australia) - 16 (3,3,2,2,1,3,2)
3. Robert Lambert (Wielka Brytania) - 13 (3,3,1,1,3,2,1)
4. Jack Holder (Australia) - 14 (0,3,3,3,3,2,0)
5. Mikkel Michelsen (Dania) - 10 (3,0,0,3,3,1)
6. Dominik Kubera (Polska) - 10 (2,1,2,2,2,1)
7. Andrzej Lebiediew (Łotwa) - 11 (2,2,2,2,3,0)
8. Daniel Bewley (Wielka Brytania) - 9 (0,2,3,3,1,0)
9. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 8 (1,2,3,0,2)
10. Szymon Woźniak (Polska) - 7 (3,0,1,3,0)
11. Martin Vaculik (Słowacja) - 6 (2,1,2,1,w)
12. Leon Madsen (Dania) - 5 (2,1,0,1,1)
13. Tai Woffinden (Wielka Brytania) - 4 (1,0,0,1,2)
14. Kai Huckenbeck (Niemcy) - 3 (0,2,0,0,1)
15. Jan Kvech (Czechy) - 2 (0,1,1,0,0)
16. Kim Nilsson (Szwecja) - 2 (1,0,1,0,0)
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.