Świadectwa ataków Rosjan na ukraińskich cywilów
Zniszczona została część centrum Charkowa, reprezentacyjny plac Swobody oraz przylegający do niego budynek regionalnych władz - to efekt wtorkowego rosyjskiego ataku. Na nagraniach z monitoringu miejskiego widać, jak pocisk spada wprost na przejeżdżające tamtędy auta osobowe. Takich nagrań, będących świadectwem ataków Rosjan na ukraińskich cywili, jest dużo więcej, z wielu miejsc na Ukrainie.
- Rosjanie wystrzelili na Charków pocisk, który nie był używany od 1945 roku, który rozrywa się w powietrzu, niszcząc wszystkich znajdujących się w jej zasięgu. Pokazywano w telewizji kobietę z urwaną nogą. To efekt pocisków, które wybuchając rozrzucają drobne miny. W przypadku nadepnięcia na nie, następuje wybuch - opisuje pochodząca z Ukrainy i mieszkająca na Lubelszczyźnie Natalia Gmurkowska, opierając się na ukraińskich przekazach.
Jak wygląda sytuacja w Charkowie?
Charków liczy 1,4 mln mieszkańców i jest drugim najludniejszym miastem kraju. Nie ma tam mowy o normalnym funkcjonowaniu. Ludzie myślą o tym, jak przetrwać.
CZYTAJ TAKŻE: Wojna na Ukrainie: Rzeczywistość Charkowa w czasie wojny. Ostrzały, zniszczony rosyjski pojazd na środku ulicy
- Żona bratowej powiedziała, że będzie już tylko siedzieć w piwnicy, nie zamierza wychodzić, bo się boi. Bankomaty są nieczynne. Apteki są nieczynne. W sklepach nic nie ma. Brat przeżył działania wojenne w Ługańsku kilka lat temu. Rozmawiałam z nim dziś rano i przyznał jednak, że czegoś takiego jeszcze nie doświadczył. Wraz z rodziną padli na podłogę mieszkania, pociski przelatywały bardzo nisko. Był huk. Ze strachu robiło im się słabo. Nie mają piwnicy, więc nie mają gdzie się schronić. Myśleli o tym, by przedostać się do szpitala, tam jest schron. Mogliby pełnić rolę wolontariuszy. Ale boją się, bo i szpitale były już ostrzeliwane. Nie wiadomo, co siedzi w rosyjskich głowach... - relacjonuje Natalia Gmurkowska.
Ukraińcy ofiarnie walczą
Pomimo trudności Ukraińcy organizują obronę swojego kraju.
- Znajomi uczestniczą we wsparciu wojsk. Brakuje materiałów z pomocy humanitarnej, hełmów, kamizelek kuloodpornych. Dowożenie ich drogą lądową jest bardzo niebezpieczne. Jeżeli nie będzie stałego połączenia lotniczego z punktem wysuniętym bardziej na wschód niż Lwów, to będzie bardzo trudno - podkreśla nasza rozmówczyni.
Według informacji podanych przez Antona Heraszczenko z ukraińskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych tylko w efekcie ostrzału centrum Charkowa zginęło co najmniej dziesięć osób, a 35 zostało rannych.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.