reklama
reklama

Wojciech Maguś (UMCS): To najmłodsi głosujący zadecydowali o finalnym wyniku wyborów

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Wojciech Maguś (UMCS): To najmłodsi głosujący zadecydowali o finalnym wyniku wyborów - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Z Lublina- Zdecydowała kampania profrekwencyjna, która była prowadzona w pewnym zakresie także oddolnie. Na przykład przez różnych influencerów, którym zależało na tym, by zmobilizować młodych ludzi do pójścia na wybory - mówi w rozmowie ze "Wspólnotą" dr Wojciech Maguś, politolog i medioznawca z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
reklama

W: Był jakiś konkretny powód tego, że PiS osiągnął tak rozczarowujący wynik?

 Myślę, że to jest suma różnych czynników. Osiem lat rządów wpłynęło na zużycie się obozu Zjednoczonej Prawicy. Na przestrzeni lat pojawiło się wiele sytuacji kryzysowych, które osłabiały pozycję PiS-u. Momentami umiejętnie nimi zarządzano i partia pokazywała, że potrafi wychodzić z tych niebezpieczeństw, jednak to także odkładało się w świadomości wyborców. W efekcie część elektoratu odwróciła się od partii rządzącej. Przykładami są kryzysy ze zbożem ukraińskim oraz cenami owoców miękkich, czyli tematy bliskie naszemu regionowi. Przez część wyborców kryzysy te mogły być odebrane jako symptomy świadczące o słabości rządu i o tym, że rząd zapomina o swoim elektoracie. Do tego duża grupa wyborców, dotychczas niemobilizująca się na wybory, stwierdziła, że to jest najwyższa pora, by udać się do urn i wyrazić swój sprzeciw. Tym ludziom chodziło m.in. o sprawy światopoglądowe. To nie tyle był głos za jakimś konkretnym ugrupowaniem, a udział w plebiscycie przeciwko rządowi. 

reklama

W: Tych, którzy głosowali przeciwko obozowi władzy, PiS sam w pewien sposób zmobilizował swoją kampanią wyborczą i tym, jak ona była prezentowana przez media publiczne? 

Tak, ale nie tylko. Działania profrekwencyjne były prowadzone na wielu poziomach. To, co widzieliśmy w mediach publicznych, działało mobilizująco na twardy elektorat prorządowy, który czerpie wiedzę o rzeczywistości politycznej z mediów publicznych.

Ci nowi wyborcy, którzy zostali zmobilizowani, nie oglądają mediów publicznych. To, co było przedstawione w wiadomościach TVP, często do nich nie docierało bezpośrednio. Te przekazy mogły docierać do tych wyborców za pośrednictwem mediów społecznościowych, np. rolek na Instagramie czy filmików na Tik-Toku. One były tak perswazyjne, ukazywały propagandę TVP i dlatego mogły zmobilizować do pewnych działań wyborczych. Myślę jednak, że zdecydowała kampania profrekwencyjna, która była prowadzona w pewnym zakresie także oddolnie. Na przykład przez różnych influencerów, którym zależało na tym, by zmobilizować młodych ludzi do pójścia na wybory. Nie zachęcano do głosowania przeciwko PiS-owi czy głosowania za innym ugrupowaniem, ale zachęcano do pójścia na wybory.

reklama

I młodzi ludzie, którzy zostali zachęceni do pójścia na wybory, najczęściej głosowali przeciwko PiS-owi. Badanie exit poll pokazuje, że ten komitet zajął dopiero piąte miejsce, biorąc pod uwagę poparcie najmłodszych wyborców. 

W: Jakie wnioski można wyciągnąć z niskiej frekwencji w referendum?

Ten wniosek jest bardzo krytyczny dla rządu. Referendum nie zostało odebrane jako działanie podkreślające istotę mechanizmu, jakim jest demokracja bezpośrednia. Zostało odebrane jako działanie polityczne, cynicznie wykorzystane przez obóz władzy, by mobilizować poszczególnych wyborców do pójścia na wybory. Ta frekwencja pokazuje, że wyborcy w dużej mierze nie chcieli stać się zakładnikiem pytań, które budziły szereg wątpliwości. Chodzi o intencje wykorzystania tych pytań w procesie wyborczym. Referendum było tak skonstruowane, by wzmocnić szanse jednego podmiotu - PiS-u. Udało się zmobilizować tylko twardy elektorat tej partii. Pozostali wyborcy, również Konfederacji, uznali referendum jako narzędzie kampanijne. 

reklama

 W: Tym razem na wybory poszły grupy wyborców, które do tej pory nie głosowały tak licznie?

Tak i można przywołać tu statystykę, pokazującą jak najmłodsi wyborcy głosowali w poprzednich wyborach. W 2015 roku frekwencja w tej grupie wiekowej wyniosła 43 proc., w kolejnych wyborach 46 proc., a teraz 68 proc. Ten przyrost jest imponujący na tle pozostałych przyrostów. To młodzi zostali najskuteczniej zmobilizowani i ostatecznie to oni zadecydowali o finalnym wyniku wyborów.

W: Sławomir Mentzen mówi wprost o porażce. Nowa forma komunikacji, w tik-tokowej konwencji, nie zdała egzaminu? Co zawiodło w Konfederacji?

Tiktokowa komunikacja, czy szerzej obecność w mediach społecznościowych, to była jedna z głównych okazji na zaistnienie Konfederacji w świadomości wyborców i tłumaczy poparcie, jakie to ugrupowanie zyskiwało na początku kampanii wyborczej. To przyłożyło się też do ostatecznego wyniku Konfederacji w wyborach. To nie tyle zawiodło, co pozwoliło osiągnąć temu ugrupowaniu dobry wynik.

reklama

Konfederacja ma pod górkę, jeśli chodzi o obecność w mediach głównego nurtu. W telewizji publicznej praktycznie nie była w ogóle obecna, z kolei media takie jak Gazeta Wyborcza czy TVN krytycznie odnosiły się do oferty programowej Konfederacji. Zupełnie inaczej wyborcy deklarowali swoje przekonania w lipcu, w okresie wakacyjnym, gdy taka frywolność w komunikacji tik-tokowej Sławomira Mentzena była odbierana pozytywnie, a inaczej wyborcy podchodzili do sprawy, podejmując już ostateczną decyzję. Wpływ na ostateczny wynik Konfederacji miała też wysoka frekwencja, która sprawiła, że to ugrupowanie osiągnęło gorszy wynik niż ten, który mogło osiągnąć przy frekwencji na poziomie 60 proc. Tymczasem Konfederacja uzyskała przyrost na poziomie 250 tys. głosów w porównaniu do wyborów z 2019 roku, to jest aż 20 proc. więcej głosów. Osłabienie wyniku Konfederacji mogło być także spowodowane zmianą retoryki przez PiS, który przejął pewne elementy dotychczasowej retoryki Konfederacji. Chodzi o "ukrainosceptycyzm".

Nie można też pominąć wypowiedzi ojca założyciela tego środowiska, czyli Janusza Korwin-Mikkego. Wypowiedział on słowa, które dla dużej grupy wyborców były nie do zaakceptowania. Słowa te dotyczyły afery pedofilskiej związanej z polskimi youtuberami - polityk wypowiedział się o tym, jakie jest jego postrzeganie wieku zgody. 

W: Dlaczego Trzeciej Drodze poszło tak dobrze?

Wynik Trzeciej Drogi jest wypadkową pewnego ryzyka, przed którym to ugrupowanie stanęło na początku kampanii, idąc do wyborów w tym układzie. Tym ryzykiem był próg ośmiu procent, który komitet koalicyjny musiał przekroczyć. Wielu wyborców czuło więc pewną obawę przed tym, czy uda się Trzeciej Drodze przekroczyć ten próg. Znaczna część wyborców podjęła decyzję o głosowaniu taktycznym. Nawet jeśli wcześniej chcieli głosować na Koalicję Obywatelską lub Lewicę, to obawiając się, że Trzecia Droga spadnie poniżej progu wyborczego, co faworyzowałoby partie z największą liczbą głosów, wsparli głosami ugrupowanie w ryzykownej sytuacji. Wpływ na ostateczny wynik mogła też mieć debata przedwyborcza, która była transmitowana przez telewizję publiczną. Szymon Hołownia wypadł w niej zdecydowanie lepiej, niż tego oczekiwano. Przedstawił się jako osoba, która ma sprecyzowane poglądy, dobrze poradziła sobie przed kamerą i skutecznie kontrastowała z Donaldem Tuskiem i Mateuszem Morawieckim, prowadzącymi między sobą dość agresywną debatę. Stał się przedstawicielem trzeciej opcji, mogącej być alternatywą względem sporu, który wielu wyborcom się nie podoba.

W: Już kilka dni po wyborach pojawiła się informacja, że kandydatem na premiera dotychczasowej opozycji będzie Donald Tusk. Czy to nie błąd? Przecież Tusk samym nazwiskiem ogromnie polaryzuje Polaków.

Donald Tusk ma duży elektorat negatywny. Trzeba jednak pamiętać, że duży elektorat negatywny od zawsze ma Jarosław Kaczyński, a nie przeszkadzało to PiS-owi w 2015 roku skonstruować większość, która doprowadziła do utrzymania władzy cztery lata później. Ponadto po stronie dotychczasowej opozycji, czyli nowej większości, nie ma innej tak silnej osobowości politycznej, jak Donald Tusk. Pojawiało się nazwisko Rafała Trzaskowskiego w kontekście premiera, ale wydaje się, że on wiąże swoje plany z wyborami prezydenckimi w 2025 roku. Donald Tusk uzyskał pewną legitymizację wyborczą. Był twarzą kampanii Koalicji Obywatelskiej, doprowadził opozycję do dobrego wyniku. Pojawiają się głosy, że weźmie na siebie odpowiedzialność w czasach rozliczeń dotychczasowych rządów i będzie ponosić konsekwencje wizerunkowe podejmowania trudnych decyzji. Trudno jednak precyzyjne o prognozy, bo przed nami bardzo dynamiczny czas. Pamiętajmy, że to pierwsza od 13 lat sytuacja, gdy rząd i prezydent będą z innych obozów politycznych. 

W: Czy wynik wyborów parlamentarnych przełoży się w jakiś sposób na wiosenne wybory samorządowe w naszym województwie, gdzie to PiS ma władzę w województwie oraz wielu powiatach i gminach?

Myślę, że w pewnym stopniu tak, jednak należy pamiętać, że specyfika wyborów samorządowych jest zupełnie inna niż tych parlamentarnych. Wybory parlamentarne pokazują, że w naszym województwie nastąpiły przesunięcia w elektoracie, także tym, który dotychczas głosował na PiS. To siłą rzeczy musi się przełożyć na samorządy.

Tworzenie nowego rządu i zmiany na szczeblu wojewódzkim doprowadzą do większego entuzjazmu wśród ugrupowań tworzących nową większość i do pewnych wewnętrznych napięć w PiS-ie. To jest zgodne z logiką polityki, bo obóz, który wygrywa, zyskuje pewną przewagę na przyszłość. Kilka najbliższych miesięcy będzie czasem entuzjazmu społecznego i patrzenia w przyszłość z nadzieją na poprawę warunków życia. To szansa dla nowej większości. PiS będzie trudno skonsolidować dotychczasowe poparcie i utrzymać wyborców, by nie znaleźli sobie innego ugrupowania, na które można oddać swój głos. Ważne jest to, na ile PSL uzyska podmiotowość w nowym rządzie.

I na ile PSL będzie w stanie przedstawić atrakcyjną ofertę wyborcom, którzy zostali mu odebrani na rzecz PiS-u wiele lat temu.

W: Jakie zmiany widać w decyzjach wyborców w województwie lubelskim, w okręgach 6 i 7, względem poprzednich wyborów parlamentarnych z 2019 roku?

Na przestrzeni czterech lat zaobserwować można przepływy elektoratów. Pamiętać należy o tym, że w tym roku w województwie lubelskim zagłosowało blisko 140 tys. osób więcej niż podczas poprzednich wyborów, a mimo to elektorat dwóch obozów skurczył się. Najwięcej liczbowo stracił PiS – ponad 25 tys. wyborców, a Nowa Lewica odnotowała ubytek głosujących zbliżający się do 9 tys. osób. Największe przyrosty odnotował układ polityczny tworzący Trzecią Drogę. Cztery lata temu PSL idący do wyborów ze środowiskiem Pawła Kukiza uzyskał w regionie ponad 63 tysiące głosów mniej niż obecnie, gdy stworzono koalicję z Polską 2050 Szymona Hołowni. Koalicja Obywatelska odnotowała przyrost wyborców na poziomie 42 tys., z kolei Konfederacja zyskała 26 tys. nowych głosów. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama