reklama

Lublin: Dziecko skoczyło na nienadmuchaną poduszkę. 11-latka poważnie ranna

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Pixabay - zdjęcie ilustracyjne

Lublin: Dziecko skoczyło na nienadmuchaną poduszkę. 11-latka poważnie ranna - Zdjęcie główne

foto Pixabay - zdjęcie ilustracyjne

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Z LublinaW wyniku wypadku w sali zabaw poważnie ranna została 11-letnia dziewczynka. Dziecko skoczyło na na nienadmuchaną poduszkę.
reklama

W sobotę (25 października) w sali zabaw dla dzieci na Węglinie doszło do wypadku. Z medialnych informacji wynika, że 11-letnia dziewczynka spadła na beton. W tym miejscu była dmuchana poduszka, która nie była napompowana.

- Skok zakończył się dotkliwym upadkiem na tzw. dmuchańca w sali zabaw w Lublinie. 11-letnia Anastazja przyszła tam w sobotę z rodzicami i rodzeństwem, by świętować urodziny kolegi - informuje Polsat News. - Córka weszła na kondygnację do skoku na poduszkę. Skoczyła na nią, poduszka była nienadmuchana. Córka upadła, straciła przytomność. Nie ruszała się. Córka ma złamany kręgosłup lędźwiowy, złamany kręgosłup piersiowy. Jest złamanych na pewno osiem kręgów, nie wiem jak reszta. Jest duży obrzęk płuc, jest problem z miąższem płucnym - mówiła matka 11-latki, cytowana przez Polsat News.

Zdaniem właścicieli sali zabaw  "wszystko wskazuje na to, że był to bardzo niefortunny wypadek i niedopatrzenie ze strony obsługi".  - To jest zwykła dmuchawa. Jest do tego specjalny włącznik. No, wczoraj, wychodzi na to, że nie zostało to dopełnione - mówiła właścicielka.

Okoliczności wypadku wyjaśnia policja.

reklama

- Najprawdopodobniej pracownicy odpowiedzialni tego dnia za salę zapalili światła, wpuścili gości, natomiast nie sprawdzili wcześniej wszystkich miejsc i tych dmuchanych powietrzem poduszek, czy rzeczywiście są sprawne i bezpieczne - stwierdził cytowany przez telewizję podinsp. Andrzej Fijołek, rzecznik prasowy KWP w Lublinie.

Za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, grożą trzy lata więzienia.

Sam dmuchaniec został napompowany po wypadku. 

- Nikt z obsługi do nas nie podszedł, nie zabezpieczyli miejsca zdarzenia. Po prostu dzieci tam biegały, schodziły do nas - podkreślała matka 11-latki.

- Jest to zupełnie nieprawda, ponieważ obsługa na miejscu od razu wezwała karetkę, zabezpieczyła miejsce, żeby tam nie wchodziły dzieci - wyjaśniał właścicielka sali zabaw.

reklama

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo