- Duża odpowiedzialność spoczywa na rodzicach, którzy kupują dzieciom te urządzenia, ale także na sprzedawcach - uważa ekspert KUL, psycholog transportu dr Sylwia Gwiazdowska-Stańczak.
Hulajnogi elektryczne, które mogą jechać bardzo szybko, stały się równie popularne wśród młodzieży jak rowery czy jeszcze kilka lat temu – quady. - Mimo zmian ustawowych, w powszechnym rozumieniu, nadal nie wszyscy wiedzą czy jej użytkownik jest pieszym, czy może poruszać się po ulicy czy po chodniku. A tu i tu stwarza bardzo duże zagrożenie - uważa dr Gwiazdowska-Stańczak. - To urządzenie bardzo wrażliwe na wszelkie nierówności w drodze. Wystarczy chwila nieuwagi, aby doszło do wypadku.
Ustawodawca wprowadził szereg ograniczeń, m.in. dotyczących prędkości czy wieku użytkowników.
- Dużą rolę mają rodzice, ale i sprzedawcy, którzy powinni reagować, gdy rodzic chce kupić hulajnogę małemu dziecku. Należy wytłumaczyć, że nie wszystkie urządzenia nadają się do danego wieku, do danego wzrostu czy sprawności psychofizycznej i motorycznej. Nie każde dziecko jest w stanie poradzić sobie z hulajnogą, a na najbliższym zakręcie może spowodować groźny wypadek - ostrzega ekspert KUL.
Z kolei rodzice powinni reagować, jeśli nastolatek złamie czujniki ograniczające maksymalną prędkość hulajnogi, co umożliwi osiąganie prędkości 50-60 km/h i większej. - Tu „kłania się" fizyka i rozumienie, że im większa prędkość, tym poważniejszych obrażeń dozna osoba, która się wywróci lub spowoduje wypadek - mówi psycholog.
Zdaniem dr Gwiazdowskiej-Stańczak ustawodawca powinien wprowadzić wyraźne rozgraniczenie na pojazdy dla dorosłych i pojazdy dla dzieci, oznaczając hulajnogę konkretną informacją, że to jest na przykład urządzenie dla dorosłych. - Tak jak motocykle czy motorynki. Im większa moc, im urządzenie jedzie szybciej, tym musimy mieć do tego stosowne uprawnienia i wiek, a w przypadku tych najszybszych urządzeń nawet specjalne prawo jazdy - dodaje. - Natomiast trzeba w tym wszystkim zachować dużo rozsądku. Tak jak z modą na quady, gdy niebezpiecznych wypadkach, wielu rodziców zrozumiało, że to nie są urządzenia dla dzieci.
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak zadeklarował w jednym z programów telewizyjnych, że zaproponuje nowelizacje prawa tak, aby dzieci poruszające się rowerami musiało obowiązkowo korzystać z kasków. - W tym przypadku bardzo duża odpowiedzialność spada na rodziców, którzy powinni dawać przykład. Jeśli ja się wybieram z moimi dziećmi na rower, to ja też powinnam mieć kask - mówi dr Sylwia Gwiazdowska-Stańczak. - W przeciwnym wypadku dziecko, będąc pod presja rówieśników, zdejmie kask zaraz za rogiem, bo będzie go uważało za „obciach". Ale konsekwencje wypadku spadną na dziecko i... na rodziców.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.