reklama

Zaczynał na ulicy, zagra przed pół milionem ludzi

Opublikowano:
Autor:

Zaczynał na ulicy, zagra przed pół milionem ludzi - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościBIAŁA PODLASKA Spotkałem Jurka Owsiaka na dworcu centralnym. Dałem mu dwie płyty. Dostałem zaproszenie na WOŚP - mówi Witold Mikołajczuk.

Rocznik 1981. Pochodzi z Kołczyna, w powiecie bialskim. Wydał dwie płyty. Kim jest Witek Muzyk Ulicy? Cztery lata temu wyszedł na ulicę, bo się założył, że zarobi na życie z grania i śpiewania. 3 sierpnia wystąpi na największym festiwalu na świecie - 25. Pol`and`Rock Festival w Kostrzynie.

 

 

 

ROZMOWA Z Witoldem Mikołajczukiem, znanym jako Witek Muzyk Ulicy

Przed Tobą duże wydarzenie?- Bardzo duże. Co roku do Kostrzyna zjeżdża się blisko pół miliona osób, by posłuchać dobrej muzyki. Cieszę się, że to właśnie ja będę mógł być częścią tego festiwalu. Gdy tylko dowiedziałem się, że zagram czułem ekscytację i dumę. Nie każdy może tam wystąpić. 

Kiedyś nie miałeś prawa marzyć o takim występie?

- Grałem już wszędzie: pod monopolowym, przed kamienicami na ulicy, w tunelach metra, na urodzinach, imieninach, ślubach, pogrzebach, festynach, dożynkach, na starówce, na Stadionie Narodowym i na Gubałówce. Teraz czas na 25. Pol`and`Rock Festival.

A dopiero dwa lata grasz na scenach...

- Dokładnie. Zrobiłem duży postęp w krótkim czasie. Po dwóch latach publicznego grania jadę do Kostrzyna nad Odrą. Przede mną super przygoda.

Jak wszyscy wiedzą, kiedyś założyłeś się, że wyjdziesz na ulicę i będziesz grać, a ludzie będą wrzucać Ci monety lub pieniądze papierkowe...

- Oczywiście. Wyjście na ulicę było moim aktem rozpaczy. Nie wiedziałem, co mam dalej robić w swoim życiu. Potrzebowałem pieniędzy na życie. Chciałem je mieć od ręki, a nie czekać na przelewy.

Pierwsze granie...

- Przy metrze centrum w Warszawie. W dwie godziny zarobiłem 120 złotych. Niezła kasa. Pomyślałem, że to sposób na zarabianie. Nie musiałem czekać na pensję, na przelewy od klientów. Pracowałem kilkanaście lat w handlu. Musiałem prosić, łudziłem się kontraktami. Doszedłem do wniosku, że koniec świata mojej normalnej pracy właśnie minął. Biorę się za nienormalność, za świat, w którym będę miał nienormowany czas i wszystko będzie zależało ode mnie. Mam dużo czasu dla synków, mojej drugiej połówki oraz mogę poświęcić swoim pasjom.

Co wtedy grałeś?

- Miałem ze sobą akordeon i zagrałem kilka utworów, które umiałem. Przy metrze rozbrzmiewał walc Barbary z "Nocy i Dni", "Hej Sokoły", itd...

Rozmawiamy w sobotę. Co robisz na kilkadziesiąt godzin przed wielkim koncertem?

- Siedzę na starych działkach pod Piasecznem. Kupiłem trzy małe ogródki działkowe. Mam stary domek, w którym śpimy wraz z synkami. Nie mam kuchenki, więc gotuję na jednym palniku elektrycznym. Mamy do dyspozycji małą plastikową wanienkę, taką dla małych bobasów. Nawet ja się w niej mieszczę. Cieszę się, że poznają taki świat. Widzieli i byli w bogatych miejscach. Tutaj się odnajdują.

Kiedy pojawisz się w Kostrzynie?

- Właśnie dzwonili pomocnicy Jurka Owsiaka. Scena już stoi, ludzie zaczynają się zjeżdżać.

W jaki sposób trafiłeś na listę artystów, którzy pojawią się w Kostrzynie?

- Grałem charytatywnie na Ursynowie. Upośledzonym dzieciom bardzo się podobało. Nieopodal było studio nagrań Piotrka, który pomaga nagłaśniać koncerty Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy oraz Pol`and`Rock Festival w Kostrzynie. Wylądowałem w studio, gdzie nagrałem już dwie piosenki. Dwa dni po koncercie spotkałem Jurka Owsiaka na dworcu centralnym. Dałem mu dwie płyty. Dostałem zaproszenie na WOŚP, a teraz będę mógł wystąpić na Woodstocku. To przykład, że dobro wraca.

Jak będzie wyglądała podróż tak od kuchni?

- Koncert mam 3 sierpnia. Wynająłem od znajomego dwa busy z przyczepką. W sumie jedziemy w 24 osoby. Jadą z nami studenci z Uniwersytetu Warszawskiego kręcić reportaż. W dniu koncertu mamy próbę, a następnie występ o godz. 18:40. Zagram po Majce Jeżowskiej, czyli po idolce z młodzieńczych lat.

Ile utworów zaprezentujesz?

- Mam czas na 13 utworów. Wiem, że większość ludzi nie zna mojej muzyki. Postaram się zrobić przegląd mojej twórczości. Jeśli komuś się spodoba, znajdzie mnie w internecie.

 Masz marzenia związane z muzyką?

- Nie zastanawiam się nad tym. Nie doceniają mnie radio i telewizja. Robię to co lubię. Jest mi dobrze. Mam żal. Czuję niewykorzystany potencjał. Widzę na moich koncertach starych i młodych. Każdy odnajduje coś dla siebie i wszyscy potrafią się odnaleźć w mojej muzyce. Mam żal do dziennikarzy. Ostatnio dowiedziałem się, że większość korzysta tylko z informacji Polskiej Agencji Prasowej. Miałem w rękach "Wspólnotę". Inna sprawa. Mało kto robi teraz wywiady, a tutaj fajne zaskoczenie. Jest rozmowa ze sportowcem, samorządowcem, zwykłym człowiekiem.

Ja już kilkukrotnie robiłem z Tobą wywiady...

- Wyobraź sobie, że jesteś pierwszym dziennikarzem, który dzwoni przed Woodstockiem. Patronami medialnymi wydarzenia są stacje radiowe. Powinny puszczać kawałki muzyków, którzy pojawią się na scenie. Efekt? Żaden.

Smutne...

- Kiedyś napisałem do Onetu. Chciałem, żeby wrzucili moją piosenkę na listę utworów. Rozmowa zaczyna się od pięciu tysięcy złotych. W RMF mnie znają, ale co z tego. Nie ma możliwości, żeby piosenka stała się hitem bez puszczania w eter. Mam milionowe wejścia na YouTubie. To trochę za mało. Porównuję to z Robertem Lewandowskim, który siedzi na ławce. Nie ma z niego pożytku. Tak samo jest ze mną.



Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE