W imieniu mieszkańców, radny miejski Tomasz Pitucha (Prawo i Sprawiedliwość) w interpelacji do Krzysztofa Żuka zwrócił uwagę na watahy dzików plądrujące okolice ul. Parczewskiej i ścieżki rowerowej wzdłuż rzeki Bystrzyca. Przypomina jednocześnie, że problem dwa razy zgłaszał we wrześniu Straży Miejskiej, a informacja o całej sprawie znalazła się w lokalnych programach informacyjnych.
- Pomimo tych interwencji, dziki w coraz większej liczbie niszczą pola i łąki wzdłuż ścieżki rowerowej pomiędzy ul. Żeglarską a wiaduktem kolejowym. Mieszkańcy ul. Janowskiej sygnalizują, że stada dzików podchodzą pod domy zarówno od strony Starego Lasu jak i od strony Bystrzycy. Mieszkańcy ul. Parczewskiej zgłaszają, że zarówno dorośli, jak też dzieci zmuszeni są uciekać przed stadami dzików buszującymi po ich ulicy i wokół zabudowań - opisuje Tomasz Pitucha.
Dlatego radny zapytał, jak długo murawy wzdłuż ścieżki rowerowej będą niszczone, a wyrwana darń leżała na drodze dla rowerów. - Czy musi dojść do wypadku lub ktoś musi stracić zdrowie, aby stosowne służby zajęły się sprawą? - napisał radny i poprosił o poważne potraktowanie problemu.
Dodatkowo zapytał, ile dzików odstrzelono w granicach miasta w bieżącym w roku, ile odłowiono i przetransportowano poza granice miasta. Jakie koszty zostały w związku z tym poniesione. - Kiedy opisywana powyżej sprawa zostanie załatwiona? - pyta Pitucha.
Odpowiedzi od władz miasta jeszcze nie dostał.