reklama

Po alkoholu odprawiał mszę. Zakon przeprasza

Opublikowano:
Autor:

Po alkoholu odprawiał mszę. Zakon przeprasza - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPOWIAT ŁUKOWSKI - Zło się wydarzyło. Zakonnik odprawiał mszę w stanie wskazującym, ale nieprawdą jest, że zwymiotował na ołtarz ? przyznaje przeor klasztoru karmelitów i proboszcz parafii w Woli Gułowskiej.

Wola Gułowska, wieś w gminie Adamów w powiecie łukowskim, znana jest z Sanktuarium Maryjnego i Muzeum Kleeberczyków. Mieści się tu klasztor karmelitów, w którym jest dziś sześciu zakonników. Przeor klasztoru, ojciec Janusz Bębnik to proboszcz parafii, o której w ubiegłym tygodniu rozpisywały się media.

Stało się to za sprawą zakonnika, który po spożyciu alkoholu odprawiał w piątek 3 maja o godzinie 16 mszę św. Jego stan zauważyli parafianie.


 Do Radia Zet

Jedna z parafianek napisała w niedzielę 5 maja wieczorem do Radia Zet wiadomość: "Księża w Woli Gułowskiej, gmina Adamów, województwo lubelskie, dnia 3 maja, po świętowaniu Dnia Strażaka, odprawiali mszę świętą o godzinie 16.00 pijani. Jeden z księży w trakcie picia z kielicha zwymiotował na ołtarz. Dziś dnia 5 maja na każdej mszy świętej owy kapłan przepraszał za swoje zachowanie i prosił o wybaczenie".

"Zetka" podjęła temat, a za nią inne ogólnopolskie i lokalne media. Rzecznik prasowy Kurii Siedleckiej  ks. Jacek Wł. Świątek zdementował informację, jakoby doszło do zwymiotowania na ołtarz, jednak potwierdził, że jeden z zakonników odprawiających mszę był w zauważalnym stanie nietrzeźwości, a alkohol wypił na obchodach Dnia Strażaka.


Co mówią parafianie?

- Ja byłem na tej mszy, faktycznie zakonnik, który asystował przy odprawianiu mszy źle wyglądał. Był blady, zmarnowany, powoli mówił i jak schodził ze schodów to się chwiał. Widać było po nim stan "po spożyciu" - mówi jeden z mieszkańców.

 - Msza rozpoczęła się z prawie dziesięciominutowym opóźnieniem. W czasie mszy ministrant wyprowadził księdza asystującego, siedzącego w fotelu z boku ołtarza. Myślałam, że źle się poczuł. Ale już chwilę później ksiądz wrócił na swoje miejsce. Na mszy szeptano, że trzeba wybaczyć księżom, bo zostali uraczeni alkoholem na strażackim święcie – opowiada starsza kobieta.

  - To młody, cichy, spokojny zakonnik, od niedawna u nas w parafii. Nigdy wcześniej nie spotkałam się w klasztorze z podobną sytuacją, widocznie zaszkodził mu strażacki bimberek. W ogóle to nie rozumiem, dlaczego ktoś napisał do radia, wystarczyło powiedzieć o tym proboszczowi. Może ktoś chciał zakonnikom dokopać  - dodaje inna parafianka.

   -  Najpierw większość była oburzona, ale im dalej od tych wydarzeń, tym częściej ludzie mówią, że każdemu może się zdarzyć chwila słabości – komentuje starszy pan.

  - Teraz, kilka dni po tym zdarzeniu, wiele osób mówi: "Przecież nic się nie stało...". Moim zdaniem, stało się, a ludzie rozgrzeszają księży, bo się ich boją -  podsumowuje kobieta w średnim wieku.


  Nie zwrócił na ołtarz

- Rzeczywiście, zdarzyła się ta sytuacja, ja nie zaprzeczam faktom. Stan jednego z zakonników był "wskazujący". W czasie kazania zszedł na chwilę z ołtarza, później wrócił, msza została odprawiona do końca – przyznaje.  

 -  Ja sam nie widziałem tego zdarzenia, bo nie było mnie wtedy na miejscu, byłem na wyjeździe służbowy. Ale bardzo to przeżyłem jako proboszcz. Do mnie ludzie zaraz po tej mszy zainterweniowali, dowiedziałem się od parafian. Powiadomiłem o zdarzeniu biskupa i władze zakonne. Rozmawiałem z wieloma osobami, które były na mszy i potwierdziły, że nie było drastycznej sytuacji, że ksiądz zwymiotował na ołtarz  – mówi ojciec Janusz Bębnik, przeor klasztoru.  

 Zapytaliśmy, dlaczego nikt nie zastąpił księdza, jeśli ten nie czuł się dobrze?

- Sytuacja była taka, że ja byłem na wyjeździe służbowym, inny współbrat także, jeden z braci nie odprawia mszy św. i tak wyszło, że nie było komu mszy odprawić – tłumaczy przeor.


 Pokuta i wynagrodzenie

  Ojciec Bębnik nie ukrywa, że jego samego i pozostałych ojców bardzo dotknęło i zasmuciło to, co się stało. Wszyscy bardzo przeżywają zaistniałą sytuację. Czują się winni.  

  Zakonnik, który odprawiał mszę św.  "pod wpływem" od razu w sobotę 4 maja podjął nabożeństwo ekspiacyjne w celu wynagrodzenia za grzechy i odpokutowania.

  -  Zakonnik czuł, że powinien przeprosić przede wszystkim Pana Boga i parafian, za to co się stało. Nabożeństwo przebłagalne odprawił w sobotę w obecności parafian. To naprawdę jest dobry człowiek. Była to na pewno nieroztropność, że pił alkohol tego dnia, kiedy miał odprawiać mszę św., ale może nie zdawał sobie sprawy, że tak na niego podziała - mówi Bębnik.

 W dwa dni po zdarzeniu w niedzielę 5 maja zakonnik, który odprawiał mszę po alkoholu przyznał się do winy przed wszystkimi parafianami.

 -  Podczas każdej mszy św. przepraszał parafian za swoje zachowanie, obiecywał poprawę i  zadośćuczynienie. Podjął zobowiązanie, że będzie się starał wynagrodzić swój czyn poprzez ciężką pracę. Zakonnik strasznie to wszystko przeżywa, bardzo żałuje, jest wrażliwym człowiekiem - wystąpienie w niedzielę naprawdę było od serca – mówi przeor.


 " Modlą się za nas"

 Parafianie różnie reagują na zaistniałe wydarzenia. Jedni wciąż kipią oburzeniem, inni po pierwszym szoku śmieją się ze słabej głowy "braciszka". Jedni i drudzy wiedzą jednak, że zaistniała sytuacja była sporadyczna, nie miała miejsca nigdy wcześniej w tym kościele. Jak się dowiedzieliśmy, liczni parafianie wspierają zakonników w trudnych chwilach, gdy znaleźli się na fali krytyki i niejednokrotnie wyolbrzymianych pogłosek. Wiele osób jest oburzonych hejtem - słowami nienawiści, jakie spadły na braci i klasztor po artykułach w mediach.

Ojciec Bębnik jest wdzięczny parafianom za słowa otuchy.

   - Ludzie przesyłają mi wiadomości, mówią wprost, że modlą się za nas. Zło było, ale może z tego wyjdzie jakieś dobro. Św. Piotr tez upadł, ale z tego wyszło wiele dobra – mówi przeor.


Stanął w prawdzie przed wiernymi

Na  wspomnianej mszy św. w piątek 3 maja był obecny także Włodzimierz Wolski, były wicestarosta i radny powiatu łukowskiego.  

  -  Jako członek wspólnoty parafialnej ubolewam nad tym co się wydarzyło. Współczuję kapłanowi trudnych chwil, jakich doświadczył.  Jak wiadomo kuria i władze zakonne wypowiedziały się na ten temat i podjęły stosowne kroki. Publiczna skrucha, jaka nastąpiła w niedzielę po tym wydarzeniu, przeproszenie parafian i prośba o wybaczenie dają nadzieję, że Pan Bóg z każdego życiowego doświadczenia może wyprowadzić dobro. Trudne, kryzysowe sytuacje zdarzają się w życiu każdego z nas i zwykle staramy się je utrzymać w tajemnicy, a jak ujrzą światło dzienne szukamy okoliczności łagodzących. Ksiądz w naszej parafii stanął w prawdzie przed wiernymi i ta prawda była nam potrzebna. W wielu oczach widziałem wtedy łzy. Były to łzy wybaczenia. Jego postawa była dla nas niezwykle ważnym świadectwem szczerości, siły i odwagi. Może liczyć na nasze wsparcie – mówi Wolski.



Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE