W związku z pogarszającą się sytuacją epidemiczną od 24 października cała Polska jest objęta tzw. czerwoną strefą. Dlatego na terenie całego kraju są zamknięte puby, restauracje i cała gastronomia. Jest możliwa tylko i wyłącznie organizacja dań na wynos i dowóz. Przepisy wprowadzono na 2 tygodnie, ale z możliwością przedłużenia. Z powodu częściowego zamknięcia wiele lokali nie przetrwa lub odnotuje ogromne straty, a pracownicy stracą pracę. Dlatego właściciele restauracji, pubów i barów pikietowali dziś pod Lubelskim Urzędem Wojewódzkim pod hasłem "Czarna polewka dla rządu". Pod urzędem pojwił sie m.in. Jacek Bury - senator KO i Marcin Nowak - wiceprzewodniczący Rady Miasta Lublin (klub prezydenta Krzysztofa Żuka), którzy przyglądali się akcji.
Branża gastronomiczna oczekuje przede wszystkim lepszych, niż dotąd, rozwiązań związanych z zamknięciem lokali. Domaga się: merytorycznego planu wychodzenia z kryzysu na 6 miesięcy, zwolnienia pracodawców i pracowników z ZUS na 6 miesięcy, stałej i jednolitej stawki 8 proc. VAT na wszystkie produkty i usługi, Funduszu Wsparcia Gastronomii, Tarczy Antykryzysowej dla Gastronomii, standardów „Bezpieczna Restauracja w epidemii” według typów lokali, zniesienia ograniczeń czasowych otwarcia wszystkich lokali i podstawy konstytucyjnej ograniczania prowadzenia działalności. Pikietujący złożyli petycję do wojewody w której zawarli swoje postulaty. Uczestnicy przynieśli też transparenty z hasłami: "Rząd zabija świadomie restauracje, fitness, rozrywkę i hotele", "Stop dla zamykania gospodarki"
- Potrzebujemy tarczy antykryzsowej dla gastronomii. Tarcza przygotowana wiosną (w trakcie lockdowaniu wiosną, gastronomia również była częsciowo zamknięta - przyp.red.) niekoniecznie dobrze sprawdziła się - mówił jeden z uczestników - Jesteśmy zaskoczeni, że my w gastronomii spełniliśmy i zapewniliśmy najwyższy poziom bezpieczeństwa np. zachowywanie odległości między stolikami, a i tak zamknięto nas jednym ruchem, choć nie było zakażeń w lokalach. Liczymy na to, że ktoś nas w końcu wysłucha, bo już wiele lokali zostało całkowicie zamkniętych - nie było ich stać na przetrwanie.
- Chcemy wrócić do pracy i mówienia np. za pośrednictwem kampanii, że rastauracje i lokale sa bezpieczne. Nie wystarczy tylko otworzyć lokale, trzeba dotrzeć do gości, klientów i opinii publicznej, zapewniając ich, że gastronomia jest bezpieczniejsza od np. sklepów - mówił inny uczestnik.
Do pikietującyh wyszedł Lech Sprawka - wojewda lubelski. Zapewnił, że przekaże postulaty do rządu. Dodał, że stan epidemiczny w całym kraju jest na tyle poważny, że nikt nigdzie nie jest bezpieczny - nawet we własnym domu.
- Nie podejmę w tym momencie merytorycznej dyskusji, bo proces decyzyjny nie jest na poziomie wojewody - mówił Lech Sprawka - Nie ukrywam jednak, że w tej chwili najpilniejszym zadaniem dla mnie zapewnienie odpwiedniej liczby miejsc w szpitalach dla osób zakażonych i wymagających hospitalizacji.
- Jesteśmy bez pracy, nie mamy żadnych dochodów - podkreślał jeden z pikietujących - Teraz nie ma szans, by ograniczenia zostały zniesione z powodu dużej liczby zakażeń, aczkolwiek mówmy już o kampanii informującej, że lokale są bezpieczne, która mogłaby wystartować w przyszłości.
- Myślę, że istotniejszą rzeczą jest powstrzymanie fali zakażeń. Dla Was teraz najważniejsze jest, żeby to zamrożenie działalności było zrekompensowane i żeby zapobiec likwidacji Państwa firm. Jeżeli przez te ostre ograniczenia uda się powstrzymać i wypłaszczyć liczbę zakażeń, wtedy będzie można wrócić do tematu przywrócenia Waszej normalnej działalności - stwierdził wojewoda.