K. Kolibski: Muszę zaczynać od zera
Wszystko działo się w jedno z czerwcowych sobotnich popołudni, po godzinie 17.00. Właściciel zakładu kamieniarskiego o tym, co się stało dowiedział się od żony. Jej o tym, co dzieje się na działce przy ul. Lubelskiej w Wąwolnicy doniósł sąsiad.
- Nie było mnie na miejscu, jechałem samochodem, żona zadzwoniła, zmuszony byłem zawrócić. Spytałem jeszcze żony, jakie straty. Powiedziała: według mnie bardzo duże, jak po wybuchu - wspomina tamten dzień Krzysztof Kolibski i kontynuuje:
- Gdy przyjechałem na miejsce zobaczyłem kupę gruzu. Pół budynku zniszczone doszczętnie dużą koparką. Cały mój warsztat był zawalony. Wszystkie narzędzia, maszyny, samochody były pogniecione. Samochód ciężarowy został zniszczony doszczętnie, na osobowego mercedesa zwalił się dach. Maszyny - tokarka, szlifierki, piła do cięcia metalu, maszyna do cięcia granitu - wszystko zniszczone doszczętnie. Starty są bardzo duże.
- Wszędzie było podpięte światło. Na dodatek sprawca zniszczeń, pomimo że pozrywał wszystkie kable, odkręcił kran i woda zalewała zniszczone przewody. Zostawił koparkę na miejscu i uciekł - opowiada właściciel zakładu.
- Zostałem całkowicie pozbawiony warsztatu pracy - rozkłada ręce Krzysztof Kolibski.
Kamieniarz współpracuje ze społecznością żydowską. W ubiegłym roku na jej zlecenie wykonał pamiątkową macewę, która stanęła w karmanowickim lesie i niedawno również została zniszczona. Ktoś sprayem namalował na niej antysemickie napisy. W jego zakładzie na jednej z kamiennych płyt ktoś również zostawił napis o podobnym charakterze.
- Poprosili mnie o naprawienie tego. Zgodziłem się. Już prawie w Karmanowicach naprawiłem i dostałem następną wiązankę życzeń - mówi Krzysztof Kolibski i dodaje:
- Ręce opadają. Jak można było coś takiego zrobić.
Mieszkaniec Wąwolnicy od początku podejrzewał, kto może stać za zniszczeniami. To tego mężczyznę zatrzymała policja. Zatrzymany mężczyzna przez jakiś czas w sąsiedztwie zakładu pana Krzysztofa prowadził tartak. Jego zdaniem nie cieszy się on w okolicy najlepszą opinią.
- Ludzie są zastraszeni, boją się. Mnie zagroził śmiercią, synowi, że go spali. W marcu zniszczył mi kurniki, wysypał zboże, połamał płyty granitowe na nagrobki - opowiada właściciel zniszczonego zakładu.
- Ja już na tej działce nie zostanę, ponad 20 lat inwestowałem, remontowałem i użytkowałem ten teren. Szukam innej działki - zapowiada mieszkaniec gminy Wąwolnica.
36-latek pod lupą prokuratora
Krzysztof Kolibski o zdarzeniu zawiadomił policję.
- W sobotę około godziny 20.00 ojciec właściciela powiadomił nas o zniszczeniu zakładu kamieniarskiego w miejscowości Wąwolnica. Przy pomocy koparki zniszczone zostały budynki zakładu kamieniarskiego, sprzęt, 2 samochody oraz płyty nagrobkowe, zarówno gotowe do sprzedaży, jak i materiał, z których miały powstać. Na miejscu policjanci wykonali oględziny i zabezpieczyli ślady kryminalistyczne. Przesłuchano zgłaszającego, właściciela zakładu kamieniarskiego i ustalonych świadków. Wyjaśniany jest także wątek napisu o treści antysemickiej, ujawniony w trakcie porządkowania posesji - informuje podkom. Ewa Rejn-Kozak, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Puławach i dodaje:
- W sprawie został zatrzymany 36 - letni mieszkaniec Puław.
- Został przesłuchany, doprowadzony do prokuratury. Przedstawiono mu zarzuty zniszczenia mienia oraz kierowania gróźb karalnych. W dniu dzisiejszym zastosowano wobec niego środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego, poręczenia majątkowego w kwocie 20 tys. zł oraz zakaz zbliżania się i kontaktowania z pokrzywdzonymi - mówił Wspólnocie w ubiegły wtorek Grzegorz Kwit, Prokurator Okręgowy w Puławach.
- Jesteśmy wstrząśnięci wiadomościami, które dotarły do nas dziś z Wąwolnicy, gdzie mieszka nasz zaprzyjaźniony kamieniarz, pan Krzysztof, o którym pisaliśmy kilkakrotnie w ostatnich dniach. Jego warsztat został dziś w nocy doszczętnie zniszczony. Nie znamy dokładnych motywów sprawców, rzecz prawdopodobnie związana jest ze sporem o teren, na którym znajdował się warsztat. Niemniej jednak, żadna racja nie upoważnia do wtargnięcia na teren i zniszczenia mienia oraz odebrania tym samym komuś możliwości zarabiania na życie. Niepokojący jest także antysemicki napis pozostawiony przez sprawcę lub sprawców na kamieniu, nad którym pan Krzysztof aktualnie pracował. Sprawą zajmuje się już policja. Jesteśmy w kontakcie z panem Krzysztofem i będziemy starali się go wesprzeć w tej tragicznej sytuacji- napisała na swoim profilu na portalu społecznościowym Fundacja Zapomniane.
- Najpiękniejsze w tej całej sytuacji jest to, że otrzymujemy z żoną wiele telefonów z zapytaniami, czy nie potrzebujmy pomocy, z wyrazami współczucia, łączenia się z nami. To bardzo budujące. Czujemy, że nie jesteśmy sami. Ludzie dzwonią nawet z zagranicy - z USA, z Izraela. Bardzo dziękuję im za to wsparcie - podkreśla Krzysztof Kolibski.